This war of mine. Boardgame

This war of mine. Board game to gra planszowa oparta na popularnej grze komputerowej studia 11bit. Projekt był finansowany poprzez Kickstartera, w Polsce gra wyszła nakładem Galakty. Rozgrywka jest przeznaczona dla od jednej do czterech osób, według zapewnień autorów od razu po rozłożeniu planszy, kart i żetonów można rozpocząć zabawę („zabawa” nie jest być może odpowiednim słowem, ale o tym później); instrukcja nie jest potrzebna. Czy tak jest rzeczywiście? W dużej mierze tak, ale nie do końca.

Gra skupia się wokół małej grupki cywilów, którzy muszą poradzić sobie z zastaną rzeczywistością miasta pod oblężeniem. Nie wiadomo, jakie jest to miast ani jak się zaczęło oblężenie, czy jest to wojna między krajami czy jakiś lokalny konflikt (ale raczej chodzi o wojnę domową). Wiadomo tylko tyle, że ludność cywilna skupiła się w małe grupki, skupiając się na tym, aby przetrwać. Jedni będą chcieli handlować, inni odebrać przemocą dobra innych ocalałych ale wszyscy bez względu na ich historię będą starali się przetrwać w ekstremalnych warunkach.

Po zdjęciu folii ochronnej i otworzeniu pudełka w środku znajdujemy Dziennik (kilkustronicowa instrukcja oraz podręcznik gry w jednym), Księgę Skryptów zawierającą ponad 1900 wydarzeń (literacko opisane dosyć słabo, ale chyba nie o to chodzi), które mogą pojawić się w trakcie rozgrywki, dwustronna plansza, karty (talie m.in. Losu, Sprzętów, Schronienia, Postaci, Znalezisk, Wydarzeń) oraz żetony. Dzięki dobrej wyprasce wszystkie elementy można utrzymać w idealnym porządku, gotowe do kolejnej rozgrywki, co też jest istotne, ponieważ grę posiada funkcję „save”. Wszystkie elementy są wykonane z bardzo wysoką dbałością o szczegóły, czytelność i jakość. Imponująco wyglądają figurki postaci.

Prawdą jest, że grę można rozpocząć od razu po rozłożeniu wszystkich jej elementów, korzystając z pomocy Dziennika. Co prawda nie jest to aż tak intuicyjne, jak mogłoby się wydawać (głównie z powodu dużej liczby elementów) ale można sobie z tym poradzić. Z początku może się pojawić kilka wątpliwości, ale mechanizmy są dosyć łatwe do opanowania i już w drugiej rozgrywce wszystko powinno być jasne. Ważne jest tylko to, aby planszę ułożyć na prawidłowej stronie, ponieważ z jednej strony znajduje się plansza poziomu – nazwijmy to umownie – poziomu standardowe, a z drugiej poziomu trudnego. Swoją przygodę z This war of mine zalecam rozpocząć od poziomu standardowego. Na trudniejszą przyjdzie czas.

Gra jest przeznaczona dla od jednego do czterech graczy (twórcy zakładają maksymalnie nawet sześciu, ale sądzę, ze powyżej czterech traci na płynności). Jeżeli ktoś szuka gry, w którą może grać w pojedynkę – This war of mine zdaje egzamin w pełni. Na początku losuje się trójkę postaci, którymi poczynaniami będziemy kierować, jak też przygotowuje się talię Wydarzeń – główne zdarzenia z którymi będzie się trzeba zmierzyć w trakcie rozgrywki. Do schowka wędrują natomiast zasoby, z którymi gracz/gracze rozpoczną rozgrywkę.

Każda z postaci, którą przyjdzie graczom kierować jest zwykłą postacią, z własną historią i motywacją. Nikt nie jest herosem każdy jest szarym człowiekiem wrzuconym w tryby historii. Jej najokrutniejszego oblicza. Każdy w jakiś sposób jest użyteczny i każdy też ma jakieś słabości. Ale prawdą jest też, że wady i zalety nie są zrównoważone. To, co jest wspólne dla każdej postaci, to współczynniki, o które należy dbać, aby zwiększyć swoje szanse na wygraną. Są to: poziom głodu, zmęczenia, choroby, ran, depresji. Im gorszy stan tych czynników, tym mniej akcji w danej turze może wykonać postać. A to oczywiście może się przełożyć nie tylko na los konkretnego awatara ale też całego zespołu. Za dnia będzie chodziło o to, aby uzbierać jak najwięcej zasobów w swoim mieszkaniu. Do zrobienia jest dużo, gdyż z dania na dzień robi się coraz zimniej, dlatego warto zadbać o ogrzewanie, aby nasze postaci nie chorowały, trzeba skądś wziąć wodę, zadbać o miejsce do odpoczynku etc. Wieczorem trzeba będzie zdecydować czy ktoś pójdzie do pobliskich budynków w poszukiwaniu czegoś, co umożliwi przetrwanie, czy jednak istnieje potrzeba udania się na odpoczynek, ale to może oznaczać pogłębianie się głodu i choroby. Jeśli już zdecydujemy o wyjściu ze schronienia (najczęściej po prostu wybierzemy osobę, która jest w stanie unieść jak największy ciężar), na zewnątrz może czyhać niebezpieczeństwo począwszy od snajperów przez bandytów aż po nieoczekiwane wydarzenia, o których dowiemy się z Dziennika skryptów. Podczas eksploracji może nie spotkać nikogo, może spotkać innych cywilów, którzy będą chcieli wymienić swoje rzeczy albo będziemy musieli zdecydować, czy mamy ich okraść i skazać na głodowanie czy samemu stracić na przykład jedną postać. Równie dobrze można też spotkać bandytów, którzy będą chcieli go zabić. To, kogo spotkamy zależy od pomyślności losowania. Nie jest też powiedziane, że każda wyprawa zakończy się sukcesem. Mnie zdarzyło się wracać z pustymi rękami mimo, że nie napotkałem nikogo, kto miałby mi przeszkodzić w eksploracji pobliskiego budynku. W grze tyle samo zależy od wyborów gracza, co od ślepego losu.

W końcu przychodzi wieczór, czyli najtrudniejsza faza tury. Wieczorem do naszej kryjówki zbliżają się obcy. I tak, jak w przypadku naszych eskapad – do nas również mogą przyjść osoby, które będą mniej lub bardziej przyjaźnie nastawione. Naszym celem jest obrona zgromadzonych zasobów, a czasami (często) też własnego życia. A zasoby bardzo szybko się kończą. Początkowo byłem zdziwiony tym, jak mało jest żetonów (szczególnie plastikowych symbolizujących wodę i drewno) ale zdziwienie bardzo szybko minęło – tak szybko jak szybko należy je odrzucać jako wykorzystane.

W This war of mine będzie trzeba podjąć wiele decyzji. Najlżejsze decyzje będą takie, jak na przykład: zachować książkę, aby jednemu z bohaterów nie podwyższył się wskaźnik depresji czy też spalić książkę, aby ocieplić schronienie. Użyć alkoholu, aby obniżyć depresję ale jednocześnie podwyższyć zmęczenie, czy jednak tego nie robić. Pozwolić wziąć broń osobie wychodzącej na poszukiwanie zasobów czy pozostawić ją mieszkańcom do obrony przed ewentualnymi niebezpieczeństwami. A w końcu – które z odnalezionych zasobów zabrać ze sobą do domu, wszystkie są potrzebne, ale nasza postać ma ograniczony udźwig. Będzie dużo takich momentów, które będą wymagały starannego przemyślenia, planowania i ułożenia strategii na najbliższe etapy. Nie da się ułożyć strategii na całą grę, ponieważ środowisko, w którym funkcjonują nasi bohaterowie jest bardzo nieprzyjazne i wszystko może się zmienić w mgnieniu oka. A każdy element, każdy ruch może okazać się fatalny w skutkach. Na początku każdej tury są ustalane jej cele, których spełnienie skutkuje uzyskaniem jakiejś nagrody ale nadrzędnym celem jest przetrwanie samo w sobie.

Najtrudniejsze decyzje przyjdzie nam jednak podejmować przy okazji rozpatrywania wydarzeń opisanych w Księdze Skryptów. Będą to decyzje nie tylko strategiczne ale też moralne. Bardzo często moralnie wątpliwe. Na przykład wybór między oddaniem swoich zasobów potrzebującym a pozostawieniu ich na pastwę losu; między kradzieżą potrzebnych zasobów a ich pozostawieniem, choć prawdopodobnie tej na wpół przytomnej osobie nie będą już one potrzebne (czy tak jest istotnie, czy tylko tak sobie próbujemy racjonalizować?) bądź też czy oddać kawałek mięsa głodnemu psu czy… No właśnie – będzie trzeba podjąć różne, również drastyczne decyzje,  których nie będę tutaj pisał. Zdecydowanie This war of mine jest grą dla dorosłych.

Autorzy gry postawili na inny rodzaj rozgrywki niż taki, który służy jedynie rozrywce. This war of mine można nazwać chyba grą moralnego niepokoju. Zwycięstwo zawsze odbywa się jakimś (czyimś) kosztem. W zasadzie trudno powiedzieć, czy w tę grę się wygrywa. Na pewno wypełnia się jej założenia czy też cele ale czy można nazwać zwycięstwem przetrwanie. Tym bardziej, że nawet jeśli uda się przetrwać co najmniej jednej postaci będzie to zawsze zwycięstwo pyrrusowe i zawsze będzie zostawiało gracza z problemem.

Gra zadaje pytania, czy też skłania gracza, aby zadał sam sobie pytanie z dziedziny etyki i do gracza należy odpowiedzieć na nie. Będzie utrzymywała graczy w świecie leżącym gdzieś na granicy dobra i zła, w którym nadrzędną wartością jest przetrwanie. Za wszelką cenę. Ta gra pozostawia z taką samą pustką w głowie, jak niektóre książki czy też filmy. Pustką, która skłania do myślenia i – być może jest to z mojej strony zbyt naiwne, aby w to wierzyć – pozwolić poznać siebie choć troszkę bardziej. Oczywiście trudno jest się spodziewać, że siedząc w domu w pełni wczujemy się w sytuację ludzi będących w ekstremalnej sytuacji ale można potraktować grę jako ciekawy eksperyment myślowy. Mimo pesymistycznego przesłania gry (choć w gruncie rzeczy jej przesłanie jest też pacyfistyczne) będziecie chcieli do niej wracać.

Rafał Siemko
Autor jaki jest, każdy widzi. Absolwent filologii polskiej, na co dzień pracuje w branży ubezpieczeniowej. Wielbiciel Metalliki, poezji Herberta, Miłosza i Szymborskiej oraz prozy Camusa i Vargasa-Llosy.
Skąd nazwa bloga? Rano czytam, później idę do pracy; po pracy gram na gitarze albo w piłkę nożną. A czas na pisanie znajduję jedynie w nocy. Aktualnie mieszkam w Monachium.
Rafał Siemko on Blogger

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *