Po niekrótkim, bo dwuksiążkowym pobycie w Warszawie, Szczepan Twardoch powraca w najnowszej powieści do swojego matecznika. Pokora jest powieścią popularną w mniejszym stopniu niż dyptyk o Jakubie Szapirze ale nie można jej odmówić pewnego rozmachu i epickości. Jest to opowieść wojnie, rewolucji i tożsamości. O wybuchającej Polsce i przygasającym po haniebnej porażce w Wielkiej Wojnie Cesarstwie Niemieckim, oczekującym na rewolucję listopadową. Mikrokosmosem w powieści jest ponownie Śląsk, podzielony społecznie i etnicznie.
Bohaterem powieści jest Alois Pokora, syn górnika, Ślązak. Miał dwanaścioro rodzeństwa, w swoim dzieciństwie zaznał jedynie nędzy i poniewierania ale dostał szansę. Jego potencjał na dobrego ucznia i później studenta dostrzegł pilchowicki ksiądz (po śląsku: farosz), który poprosił rodziców chłopca o zgodę na jego przygarnięcie i opłacenie mu edukacji. U Scholtisa życie wygodne nie było otrzymał chociaż warunki do nauki języka i kilku innych praktycznych umiejętności, które miały mu pomóc odnaleźć się na uczelni w Cesarstwie. Była to szansa, jakiej nikt z jego rodziny nie otrzymał. Czy zadziałał los, czy przypadek tego nie wiadomo; wiadomo jednak, że Alois chciał się wyrwać ze swoich Pilchowic, choć nie wiedział, co go czego. A czekały go okopy I Wojny Światowej. Poszedł na front na ochotnika, choć nie tak znów ochoczo i był świadkiem precedensowego w skali świata (przynajmniej wówczas) okrucieństwa. Okopy nie były jednak najgorszym, co mogło i miało spotkać.
W Pokorze ponownie wraca problematyka tożsamości. I to w kilku płaszczyznach. Jak nietrudno się domyśleć, najpoważniejsza jest ta, w której spotykają się i nakładają na siebie polskość, niemieckość i śląskość (pojęcia te traktuję dosyć umownie, nie podejmuję się ich precyzyjnego zdefiniowania). Wraca motyw bohatera, którego znamy już z poprzednich powieści – mężczyzny, który nie jest ani Polakiem, ani Niemcem, ani Ślązakiem. Wychowany na Śląsku, wtłaczany w pewne ramy ale w żadne się nie mieści. Alois mówi w języku polskim, a dokładniej mówiąc: wasserpolskim (lokalna gwara języka polskiego; Wasserpolak – polskojęzyczny mieszkaniec Górnego i Dolnego Śląska), polskim, niemieckim. Ale w kategoriach narodowościowych o sobie nie myśli. Do każdej zbiorowości mu nie blisko, można powiedzieć, że do każdej mu równie daleko. Choć też chyba nie do końca, bo wydaje się, że ma nieco większe wewnętrzne opory przed byciem Polakiem. Nade wszystko chce być po prostu Aloisem Pokorą. Ale co to dokładnie znaczy?
W swoich wyborach Alois jest dosyć bezwolny, pozwala się nieść wiatrom historii, pozwala też podejmować za siebie decyzje, przystaje na propozycje, które ktoś mu akurat składa. Nie jest to jednak oportunizm ale bardziej bierność i obojętność. Będzie bił się za cesarza, aby zaraz po wojnie stanąć w szeregach ruchu bolszewickiego w ogarniętym rewolucyjną gorączką Berlinie. Żadna narodowość za bardzo mu nie ciąży. Potrafi być Niemcem, potrafi równie dobrze być Ślązakiem, potrafi być ponadnarodowym bolszewikiem i chyba tylko bycie Polakiem mu tak dobrze nie wychodzi. Ale to też nie tak, aby bardzo tego chciał lub nie chciał. Po prostu przyjmuje to, co los mu daje. Będzie każdym i nikim. Bo Pokora mimo mijającego nieubłaganie czasu wciąż nie wie, co to znaczy być Aloisem Pokorą.
Pokora jest powieścią o zagubionej tożsamości również pod względem tożsamości płciowej. A przynajmniej w jakimś stopniu, ponieważ nie jest to najważniejszy z wątków powieści. Choć dosyć ważny. Najłatwiej dostrzegalny jest kontrast między męskością żołnierza, jakiej od Pokory i w zasadzie wszystkich mężczyzn tego międzywojennego pokolenia wymaga Cesarz i społeczeństwo. Męskość to brutalna, twarda, szorstka. Taki stara się być Alois na potrzeby wojska i rewolucji, ale z drugiej strony w opozycji do tego staje jego wewnętrzna tożsamość płciowa. Jest ona wystawiana na próbę, pojawiają się doświadczenia homoseksualne, biseksualne, jest też wątek transpłciowy. Kwestią dyskusji jest to, czy Alois ma tak szerokie spektrum seksualności, czy te doświadczenia wynikają z czegoś innego. Dokładnie tego, o czym już wspomniałem – bohater jest osobą uległą, łatwo go zdominować, a on nie potrafi się sprzeciwić. Co najbardziej dostrzegalne jest w jego relacji z niejaką Agnes, największą miłością jego życia, w której pozostaje w trudnej i dosyć niejednoznacznej relacji.
Twardoch zajmuje się nie tylko problemem tożsamości. Wśród problematyki obecnej w powieści jest również problematyka historiozoficzna. Autor pyta o to, czy wybory, które podejmuje w życiu mają jakiekolwiek znaczenie oraz pyta o relację człowieka z historią. O to, czy wola jednostki cokolwiek znaczy w konfrontacji ze ślepą siłą historii. I z drugiej strony, czy człowiek uwikłany w historię potrafi się z niej wyzwolić w imię własnej jednostkowości.
Trzeba też zauważyć, że historia nie ma tu wymiaru ogólnego, uniwersalnego. Narracja pierwszoosobowa siłą rzeczy ogranicza postrzeganie świata do perspektywy jednej osoby, Aloisa. A ta jednoosobowa perspektywa historii jest interesującym zabiegiem autora, ponieważ nie zapominajmy, że akcja umiejscowiona jest w czasach Wielkiej Wojny, która była doświadczeniem całego pokolenia, wydarzeniem, które wówczas było precedensem w skali świata i historii. Choć oczywiście istnieje pewna wspólnota doświadczeń pokolenia, którą Pokora też dostrzega, choć raczej się od niej dystansuje. Ale za to świetnie opisuje Berlin podpalony rewolucją, tragiczny los pogardzanych weteranów, pierwsze tygodnie hiperinflacji i nędzy powoli wychodzącej na ulice niemieckich miast i – w końcu – pierwsze iskry zapalne przyszłych konfliktów polsko-niemieckich o Śląsk.
Pokora jest z całą pewnością jedną z lepszych powieści Szczepana Twardocha. Bliżej jej do Morfiny czy Dracha niż do Króla. Choć raczej najbliżej ma do tej pierwszej. Nie postrzegałbym tego jako powrotu do formy bardziej „tradycyjnej” autorowi, która porzucił on na rzecz filmowości Króla. Książki o Szapirze i Sonii powstały z myślą o filmie i pierwotnie miały być scenariuszem przeznaczonym do ekranizacji, dlatego Pokorę nie traktuję jako powrót, lecz ciąg dalszy. Znajdziemy w niej podobną pierwszoosobową narrację, w której narratorem jest głos wewnętrzny bohatera, język silnie stylizowany na lokalna gwarę, przyspieszenia i spowolnienia akcji, plastyczne opisy. Wszystko to, co sprawiło, że Morfina odniosła tak wielki sukces, który – jak sądzę – Pokora powtórzy, a być może nawet prześcignie.