Richard Wrangham w Paradoksie dobra rozważa moralny aspekt człowieczeństwa. Ludzie w skali jednostkowej oraz w całej historii istnienia gatunku potrafią zaprezentować całe spektrum zachowań – od niewyobrażalnego okrucieństwa po skrajną szlachetność. Nasi praprzodkowie byli nie mniej niż my sami skłonni do przyjaźni i wzajemnego wspierania się, jednak na podstawie źródeł wiemy też, że ci sami osobnicy i te same plemiona z taką samą częstotliwością przejawiały skłonność do agresji. Niczym wyjątkowym nie były tortury i egzekucje, zarówno wewnątrz jak i na zewnątrz poszczególnych społeczności.
Na podstawie świadectw archeologicznych oraz obserwacji współczesnych plemion łowców-zbieraczy wiemy, że tak dzisiaj samo jak i tysiące lat temu ludzie dzielili się żywnością i pracą, opiekowali się swoimi najbliższymi jak i osobnikami nie będącymi członkami ich rodziny. Jednakże mamy tyle samo dowodów na to, że już od samego początku istnienia naszego gatunku agresja i mord były na porządku dziennym i wydają się one uwarunkowane do koegzystencji w większych społecznościach. Przemoc była podstawowym narzędziem kontroli wewnątrz społeczeństwa.
Autor wprowadza przy tym kategoryzację agresji – dzieli ją na reaktywną i proaktywną. Myślę, że oba pojęcia są jasne ale dla porządku krótko je skomentuję – agresja reaktywna jest wówczas, kiedy jest spowodowana jakimś bodźcem, np. zachowaniem innych; agresja proaktywna jest związana z odgórnym zamiarem, planem. U ludzi agresja rozwinęła się inaczej niż u zwierząt. Jej reaktywna część została stłumiona, proaktywna jednak rozwinęła się do niespotykanych u innych gatunków rozmiarów. Skłonność ludzi do agresji reaktywnej malała w trakcie procesu samoudomowienia. Kluczem do zrozumienia tej zmiany jest zaistnienie i rozwój języka.