W 2021 roku Square Enix studio wydało grę, na którą wielu czekało od pojawienia się pierwszej zapowiedzi. Strażnicy galaktyki, bo to o niej mowa miała zapewnić doskonałą rozrywkę fanom komiksów jak i osobom, które być może nie sympatyzują z kolorowymi zeszytami, jak również tym, którzy nie słyszeli o piątce bohaterów, którym przewodzi Star-Lord. Być może nieco przesadzę, jeśli powiem, że w Polsce ten kwintet pod względem popularności nie był nawet w pierwszej dziesiątce (a może wcale nie przesadzam?). Czy gra coś w tym względzie zmieni?
Fabuła Strażników ma miejsce kilka lat po ogromnej wojnie międzygwiezdnej, gdzieś w galaktyce Andromeda. Nasi bohaterowie rejestrują się jako najemnicy wynajęcia, ich celem jest zarobienie jak największych pieniędzy, które pozwolą im wieść dość wygodne życie. Brak tu zatem szlachetnych pobudek, postawę Strażników galaktyki moglibyśmy nazwać raczej awanturnictwem. Narobiwszy sobie długów, które mogą oznaczać odebranie ich statku kosmicznego albo nawet więzienie, załoga podejmuje się trudnego zadania pochwycenia groźnej bestii dla zamożnego prywatnego kolekcjonera. W trakcie misji dochodzi do pozornie nieszkodliwego zakładu między dwoma protagonistami, które doprowadzają do katastroficznych wydarzeń, zagrażających nie tylko ich życiu ale wręcz całej galaktyce. Tutaj właśnie przychodzi czas na szlachetne pobudki – Strażnicy biorą odpowiedzialność za swoje czyny i za wszelką cenę chcą naprawić swoje winy.
Postanowiłem zacząć recenzję od streszczenia fabuły, ponieważ nie mam żadnych wątpliwości, że fabuła, narracja i dialogi są największą siłą tej produkcji. Sądzę, że historii, którą opowiada gra nie powstydziłby się sam Dan Abnett ani James Gunn, czyli odpowiednio scenarzysta komiksów oraz scenarzysta filmów o Strażnikach. Historia jest doskonała i wciąga, a narracja prowadzona jest w taki sposób, że gracz czuje niezwykłą synergię, jaka istnieje między poszczególnymi członkami grupy. Każdy z nich ma własną historię, jest indywidualnością, która w jakiś sposób się rozwija w kontakcie z innymi. Kiedy słuchamy głównych dialogów albo przechodząc z lokalizacji do lokalizacji możemy słyszeć, jak nasi partnerzy rozmawiają ze sobą, a w miarę jak fabuła postępuje ich relacja ulega zmianie. Nie bez znaczenia jest to, jakie są wybory gracza, który ma możliwość w przypadku sytuacji spornych (bo relacje poszczególnych członków zespołu są dalekie od sielanki) stanąć po stronie którejś ze stron lub pozostać neutralnym.
Pełny oryginalny tytuł gry to: Marvel’s Guardians of the Galaxy. Jest to trzecioosobowa gra gatunku action-adventure, z elementami RPG w postaci (niezbyt rozbudowanej ale o tym później) rozbudowy postaci. Gracz wciela się w lidera grupy, Petera Quilla, pseudonim: „Star-Lord”. Pozostali członkowie grupy to Gamora, Rocket Raccoon, Groot oraz Drax Niszczyciel, wszyscy oni towarzyszą Peterowi w przygodzie i walczą razem z nim ale nie są to postacie grywalne. Można natomiast wydawać im polecenia z koła, czy raczej rombu rozkazów. Każdy z bohaterów ma własne unikalne umiejętności, które mogą być też łączone z umiejętnościami innych Strażników, aby maksymalizować obrażenia zadawane przeciwnikom. I muszę to przyznać – niektórych potyczek prawdopodobnie bym nie dał rady przejść, gdyby nie używanie rozkazów, dlatego warto nauczyć się z nich korzystać.
W przypadku Star-Lorda przyjdzie graczom szybko przyzwyczaić się do system momentum – przy strzelaniu z blasterów broń się przegrzewa i tylko trafienie w odpowiedni punkt zaznaczony na pasku broni pozwala automatycznie je przeładować i strzelać dalej. Gra wykorzystuje też system ładowania paska akcji i używania go w celu zwołania zbiórki w czasie walki – kiedy podczas walki pasek akcji jest wypełniony gracz może skorzystać z klawisza „R”, aby zwołać bohaterów i zagrzać ich do boju. Rolą gracza jest wysłuchać co mówi jego zespół, wychwycić słowa klucze i wybrać odpowiednią opcję dialogową, wygłaszając mowę, która ma ich zagrzać do boju. W przypadku złego wyboru – o ile dobrze zauważyłem – nie ma żadnych punktów karnych; natomiast w przypadku prawidłowego wyboru drużyna otrzymuje tymczasowy silniejszy atak oraz tymczasową nieśmiertelność.
Pokonani przeciwnicy zostawiają kryształy, które dopełniają pasek życia Star-Lorda, natomiast pokonanie całej grupy wrogów nagradza punktami doświadczenia, które pozwalają na odblokowanie dodatkowych umiejętności wszystkich strażników – najczęściej kolejne silne ataki, które można wywołać poprzez wydanie polecenia. W trakcie gry będzie też możliwość skorzystania z warsztatu, za pomocą którego Rocket wytworzy ulepszenia dla Star-Lorda (ulepszenie zbroi, podwyższenie punktów życia, umiejętności poboczne etc.)
Niewątpliwie silną stroną produkcji jest zatem fabuła i narracja, jest to jednak gra komputerowa, co zatem można powiedzieć o rozgrywce? No cóż, za dużo pozytywów nie mogę przywołać, ponieważ system rozgrywki jest zbyt linearny i zbyt prosty. Nie chodzi o to, że walki są zbyt proste, ponieważ nieraz sterowana przeze mnie postać ginęła w pozornie niewymagających pojedynkach. Chodzi o to, że brak jest różnorodności. Walka Star-Lordem polega na bieganiu wokół przeciwników, strzelania do nich blasterem, pilnując paska przeładowania i od czasu do czasu wydania rozkazów towarzyszom. Taki system szybko się nudzi. Niby seria gier „Arkham” o Batmanie opiera się na tym samym ale tam system ten działa i walka daje bardzo dużo frajdy, podczas gdy w „Strażnikach” gracz ma nadzieję, że jak najszybciej się skończy, ponieważ chce poznać dalsze wydarzenia z fabuły, kolejne rozdziały historii i posłuchać dialogów.
Czy zatem po tytuł Square Enix warto sięgnąć? Trochę tak, trochę nie. Na samym końcu byłem już dosyć zniecierpliwiony faktem, że przede mną kolejne wtórne, a przez co cokolwiek nudnawe sekwencje walki, które muszę przejść, aby poznać zakończenie historii. Ostatecznie nie żałuję ale nie żałuję dlatego, ponieważ grę nabyłem w promocji za 50% jej wartości początkowej. Gdybym kupił ją za pełną cenę to bym trochę żałować. Nawet nieco bardziej niż trochę.