Jest bardzo mało takich książek, o których mógłbym powiedzieć, że są na tyle ciekawe – zarówno pod względem treści jak i formy – że nie miałbym nic przeciwko, aby były one lekturą na studiach. Segredario ma wszystko, czego trzeba. Jest treść o głębszym sensie, forma znana z klasyków literatury, humanistyczne przesłanie, piękny język narracji. Być może nie byłaby lekturą obowiązkową, ale mogę sobie wyobrazić, że jako uzupełniająca nadałaby się doskonale.
Główną bohaterką powieści jest niejaka Gredechin Specht z niemieckiego Heidelbergu, która w wieku zaledwie 14 lat wyrusza w poszukiwaniu przygód oraz wykształcenia. Zapewne większość zdaje sobie sprawę z faktu, że wiek XVI to był wciąż czas, w którym kobiety były wykluczone z uniwersytetów i zawodów związanych z działalności intelektualną. Stąd też Gredechin pozostawia swoje rodzinne strony i przywdziewa męski ubiór i w przebraniu trafia w końcu do Krakowa. Zaczyna studia na Akademii Krakowskiej, a stancję znajduje u niejakiego Kallimacha, włoskiego poety i polskich monarchów.
Gredechin, teraz już jako student medycyny Georg, regularnie pisuje do swojej przyjaciółki z młodości, Enneleyn. Właśnie z tych listów czytelnik dowiaduje się o problemach codziennego życia studentów Akademii, z życia Krakowa, jego społeczności. Społeczności niejednolitej, w której nietrudno zauważyć konflikty i sympatie międzyludzkie, spory na tle kulturowym i religijnym. Kraków XV wieku jest przecież tyglem kultur i narodów. W pewnym sensie Kraków jako takie miasto, w którym krzyżują się losy różnych ludzi też jest bohaterem książki. Kolejne piętro intrygi, czy też kolejną szufladą wewnątrz szkatułki jest opowieść o losach życia Kallimacha – a dużo tam się działo – szalona młodość i perypetie miłosne, lata nauki, a w końcu spisek na życie papieża i pościg przez pół Europy. Czytelnikowi przyjdzie się zastanawiać, kto jest głównym bohaterem powieści, ponieważ to nie takie proste do rozstrzygnięcia.
W formie Segretario Macieja Hena to powieść szkatułkowa. Jeżeli czytelnik skojarzy tę formę z kultowym już Rękopisem znalezionym w Saragossie to trop będzie słuszny. Jest to powieść w powieści, narracja w narracji. Autor osiągnął ten efekt zamykając treść w formie listów pisanych przez bohaterów. Mamy tu więc motyw maskarady, historię kobiety, która w celu odebrania wykształcenia przebiera się za mężczyznę. Podobnie jak u Szekspira w Kupcu weneckim (w idei, nie w szczegółach – Portia przebrała się, aby być sędzią, a nie studiować). Język narracji jest stylizowany na język epoki, choć oczywiście nie jest to stylizacja głęboka – autor nie silił się na „wcielenie” języka, aby lektura nie stała się zbyt niestrawna. Jest to tylko i aż stylizacja słownictwa, która sprawia, że nieco łatwiej jest wsiąknąć w świat książki.
Nade wszystko urzeka jednak konstrukcja bohaterów. Postaci są żywe, oryginalne. Każda ma swoją historię, osobowość. A co najważniejsze, każda z nich da się lubić. I to właśnie dlatego lektura tak wciąga – czytelnik czuje zarówno do Gredechin jak i Kallimacha sporą dozę sympatii. A ponadto problemy, z którymi się zmagają wydają się bardzo bliskie, bo przecież wszystkim chodzi o miłość, przekraczanie własnych granic, akceptację, tolerancję…
Segredario jest książką być może nie wybitną ale w jakiś sposób wyjątkową. Dla byłego (niedoszłego) polonisty, dla studenta filologii polskiej jej lektura z uwagi na wiele smaczków, począwszy od narracji, przez formę epistolarną po formę szkatułkową, sprawiała niesamowitą radość. Nie znaczy to jednak, że Hen napisał powieść tylko dla polonistów. Myślę, że każdy miłośnik ambitniejszej literatury znajdzie radość z jej lektury.