Niewielki żółty tomik poezji leżący gdzieś na półce, czekający na swoją kolej był od kilku miesięcy moim wyrzutem sumienia. Jego widok przypominał mi, że wciąż jeszcze nie przeczytałem książki autorstwa laureatki Międzynarodowej Nagrody Literackiej im. Zbigniewa Herberta za rok 2022. Tym bardziej, że w tym samym roku jego autorka została również laureatką innego polskiego konkursu, Europejskiego Poety Wolności. W centrum laudacji obu nagród był ten sam tomik wierszy, Babi jar. Na głosy.
Polski przekład tomiku ukraińskiej poetki, Marianny Kijanowskiej wydany w 2022 roku przez gdański Instytut Kultury Miejskiej jest wyborem ze zbioru ponad dwustu utworów opublikowanych w tomie w Ukrainie w 2017 r. Kijanowska za ten tom otrzymała Narodową Nagrodę im. Tarasa Szewczenki, czyli najwyższą nagrodę państwową, przyznawaną za osiągnięcia kulturalne. Kijanowska tłumaczyła również polską poezje na język ukraiński, między innymi Tuwima, Leśmiana, Honeta, Tkaczyszyna-Dyckiego i za swoją działalność translatorską została wyróżniona w 2014 roku odznaką „Zasłużony dla Kultury Polskiej”.
Prezentacja tomu „Babi Jar. Na głosy”, źródło: kanał Youtube Europejski Poeta Wolności
Babi Jar to nazwa nie tylko wąwozu, dzisiaj leżącego na terenie Kijowa ale przede wszystkim jeden z synonimów zbrodni. W drugiej połowie września 1941 r. armia niemiecka zajęła Kijów, zamieszkany wówczas przez prawie 900 tysięcy osób. Jeszcze przed wejściem Wehrmachtu kilkadziesiąt tysięcy Żydów uciekło lub zostało wywiezionych przymusowo do Związku Radzieckiego, ale około 120 tysięcy pozostało, licząc, że okupacja niemiecka będzie lżejsza od radzieckiej. Z końcem września, w Jom Kipur przeprowadziło jednak akcję mającą na celu zagładę Żydów. W Babim Jarze, w 10-osobowe grupy zostawały kolejno zabijani strzałami z broni automatycznej, wpadając do wąwozu, tworząc kolejne warstwy ciał. W pierwszej akcji zamordowano ponad 30 000 osób. W tym samym miejscu aż do ponownego wkroczenia Armii Czerwonej okresowo powtarzały się masakry na Żydach, Ukraińcach, Polakach, Romach, Sinti. W sumie liczba ofiar mieści się w zakresie 100–150 tys. osób.
„Książka poetycka Marianny Kijanowskiej to nic innego, jak współczesne dziady. Poetka wydaje się kapłanką tego obrzędu, udzielając głosu kolejnym duchom z przeszłości, których ziemskie życie naznaczone było niełatwym do wyrażenia w słowach cierpieniem” – tymi słowami rozpoczyna się nota od wydawnictwa i trafia ona w sedno. Tomik poetycki mógłby być świadectwem, dokumentem przeszłości, gdyby nie fakt, że autorka oddaje głos tym, którzy już nie żyją. Którzy zostali bestialsko zamordowani. W istocie przypomina to przywoływanie duchów, być może aby pozwolić im zaznać nieco ulgi. Czy może raczej, aby pozwolić im wypowiedzieć ostrzeżenie. Każdy wiersz to oddanie głosu innej osobie, każdy z nich to inna historia. Tak inna, jak inni są ludzie. Każda historia jest historią indywidualną, wielka historia jest tu tylko tłem. Jeżeli mógłbym wysnuć jakąś analogię to do pracy kamerzysty w filmie dokumentalnym – poszczególny wiersz to głos kolejnego człowieka,który opowiada własną historię do kamery, która wykonuje zbliżenie na jego twarz. Kadr się oddala tylko wtedy, kiedy kamera przenosi swój obiektyw na kolejną osobę. W tym przypadku nie ma zgody na kolektywizację cierpienia, ponieważ w masie zacierają się doświadczenia indywidualne. W jednym ze swoich wierszy Wisława Szymborska pisze ironicznie że historia zaokrągla do zera, a „tysiąc i jeden to wciąż jeszcze tysiąc. Ten jeden, jakby go wcale nie było”. Kijanowska wychodzi naprzeciw tak postrzeganej historii, przeciw temu bezdusznemu, bezosobowemu żywiołowi – ona chce oddać sprawiedliwość każdej ofierze tej potwornej zbrodni.
Relacja z uroczystości wręczenia Międzynarodowej Nagrody Literackiej im. Zbigniewa Herberta 2022, źródło: kanał Youtube Fundacji Herberta
Wiersze są surowe, brak w nich wykwintnych środków wyrazu poetyckich, metaforyka nie jest głęboka. Te wiersze właśnie mają takie być – bez przesadnych, kwiecistych środków stylistycznych, one mają być minimalistyczne w wyrazie i przy tym bezpośrednie. Mają być ciosem wymierzonym w miękkie podbrzusze czytelnika. Nie ma tu heroizmu, nie ma patosu; jest cierpienie, ból, są reminiscencje z dawnego życia w każdym jego przejawie, coś, co byśmy nazwali codziennością. Wydaje się, że tylko taka minimalistyczna poetyka jest w stanie udźwignąć tak duży ładunek emocjonalny. Co ciekawe, w zbiorze są ofiary i ich cierpienie, praktycznie nie ma tutaj oprawców. Podobnie jak Zbiniew Herbert, patron Nagrody, którą autorka otrzymała w 2022 roku, tak i ona staje po stronie słabszych, tych, którzy przegrali i zostali skazani na śmierć. Ale jest coś jeszcze, poza słowami – wydaje się, że gdzieś tam, zawieszone w przestrzeni, niewypowiedziane, ale równie istotne pozostaje pytanie: czy jest możliwe, że zbrodnia się powtórzy?