„Drach to śląskie słowo. Babcia tak na mnie wołała, jak coś zbroiłem: Ty drachu. Występuje też w kontekście latawca i smoka. Ale w mojej książce smoków nie będzie. Natomiast Śląsk będzie tylko jej scenografią, ale nie będzie jej tematem. Tak jak Warszawa była tłem w Morfinie”[1] – mówił Szczepan Twardoch o swojej nowej książce.
Nowa powieść Szczepana Twardocha to śląska epopeja. Narracja rozciąga się na przestrzeni 100 lat, a osadzona jest wokół losów dwóch rodzin. Początek XX wieku przynosi wielki niepokój społeczny, ferment kulturowy, który zostaje rozładowany dopiero po wybuchu wojny 1918 roku. Ten czas był szczególnie ciężki dla Ślązaków, którzy żyli na terenach politycznie niestabilnych, ze względu na fakt, że ich tożsamość narodowa nie pozwala im czuć się Niemcami ani Polakami. Są ludźmi pogranicza. Z tego samego względu ciężki los był ich udziałem w czasie II wojny światowej. Ślązacy zostali wcieleni do armii niemieckiej, jako mieszkający na terenach niemieckich, ale byli spisani na straty, traktowani jako mięso armatnie. Wpierw śledzimy losy bohaterów z perspektywy jednostkowej, a następnie zostają oni wtłoczeni w tryby historii, miażdżeni przez machinę wojenną. Fabuła przenosi nas również do czasów współczesnych, kiedy żyje najmłodsze pokolenie rodzin Magnorów i Gemanderów.
Twardoch tak jak w Wiecznym Grunwaldzie tak i w Drachu przy konstrukcji powieści posłużył się narracją symultaniczną. Nie ma dla niego też wielkiego znaczenia chronologia wydarzeń, pozwalając wątkom i motywom na swobodne mieszanie nawet w obrębie jednego rozdziału. Sygnalizuje przy tym na początku każdego rozdziału w których latach będą rozgrywały się wydarzenia. Nie na wiele się to zdaje, ponieważ ciąg przyczynowo skutkowy jest zaburzony. W Drachu historiozofia – jeśli jakaś jest – opiera się koncepcji czasu, który zatacza koła, jedna epoka przechodzi w drugą, później powraca, łączy się. Trudnością w lekturze mogą również się okazać dosyć często przytaczane dialogi w dialekcie śląskim i w języku niemieckim, które autor zdecydował się pozostawić bez tłumaczenia.
Czytelnik czuje się lekko zagubiony w świecie przedstawionym w powieści. Przeszłość i przyszłość spotykają się w jednym punkcie. Jedyną osobą, która potrafi to wszystko ogarnąć jest Drach. Obserwator i w metafizycznym sensie współuczestnik. Autor przemyca specyficzną filozofię ontologiczną, według której jesteśmy z tej samej materii, co każda rzecz ożywiona i nieożywiona. Wszystko pochodzi z ziemi i do ziemi wróci. Wszystko, co istnieje jest tym samym – pulsowaniem ziemi, różnymi przejawami tego samego bytu. Ludzie są częścią większej części, wszechogarniającej natury. Nie ma różnicy między nami a zwierzęciem, kamieniem czy deską. Może się to wydawać nieco dziwne, ale taka wizja rzeczywistości nie jest nowością w filozofii. Podobne twierdzenia pojawiały się już w antyku (idea monoizmu stoickiego). Odnajdujemy pewne tropy w powieści, które zdradzają, że narrator nie jest zwyczajnym człowiekiem, nie jest też typową konstrukcją odautorską narratora wszechwiedzącego. Jest on Drachem, postacią tajemniczą, eteryczną, wykraczającą poza rzeczywistość. On jest rzeczywistością. Utożsamia się z wszechświatem, jest jego esencją, całością. Mówi: „Nad grobem ponownie będą stali Stanisław i Pyjter. Nigdy nie zjechali na dół, w kopalnię. Od stu pięćdziesięciu lat wszystkie Gemandery, tak samo jak wszystkie Magnory i Czoiki, wpełzały w ciemność, w moje ciało”. Sam autor mówi: „Drach jest ziemią. Dlatego jako Behemot pojawia się w interludium o pierwszej wojnie światowej. To smok, Żmej, chtoniczne bóstwo, pogańskie w tym sensie, że bogowie pogańscy należą do porządku natury. Jeszcze w Starym Testamencie są cienie Boga, który jest podobnym Bogiem; dopiero później Bóg opuszcza porządek natury i staje się transcendentnym. Dopiero przez takiego Boga człowiek może się wyzwolić. Ja natomiast chciałem opowiedzieć Dracha głosem Boga pisanego małą literą. Nie Absolutu, tylko pogańskiego bożka”[2].
Powieści Szczepana Twardocha albo się wielbi albo nienawidzi. Tak było z Morfiną, tak było też z Wiecznym Grunwaldem, tak też jest z Drachem. Nie jest to lektura łatwa, wydaje się, że autor świadomie i celowo utrudnia swoim czytelnikom. Czy warto podjąć wysiłek? Jeśli podobały Wam się poprzednie powieści, wtedy jak najbardziej trzeba. Jeśli nie jesteście fanami prozy Twardocha, to Drach też Wam się nie spodoba. Nowy czytelnik z pewnością nie pozostanie obojętny na tę prozę.
Szczepan Twardoch, Drach, Wydanie pierwsze, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2014.
Tekst pierwotnie ukazał się w portalu Booklips.pl
[1] http://www.dziennikzachodni.pl/artykul/1005239,szczepan-twardoch-nowa-powiesc-drach-i-film-na-podstawie-morfiny,id,t.html
[2] http://natemat.pl/126329,szczepan-twardoch-na-pisanie-literatury-popularnej-szkoda-mi-zycia