Urbain Martien, bohater powieści (a także dziadek autora) był weteranem Pierwszej Wojny Światowej. W wieku około siedemdziesięciu lat napisał dziennik, który wręczył wnukowi zaraz przed swoją śmiercią. Zgodnie ze słowami Hertmansa, zajęło mu 30 lat zanim zebrał się na odwagę i przeczytał zapiski swego szacownego przodka.
Kiedy już to zrobił nie mógł zapomnieć o niezwykłych przygodach dziadka, nie potrafił przejść obojętnie obok jego doświadczeń oraz piękna zaklętego na kartach dziennika. Nie miał innego wyjścia, jak tylko uhonorować Urbaina w najwspanialszy możliwy sposób – zamienił jego dziennik w powieść. Powieść napisaną niezwykle plastycznym językiem, pełną emocji oraz zadziwiającą.
Wojna i terpentyna można nazwać sagą rodu Martienów, której ośrodkiem jest Urbain. Poznajemy go w najmłodszych latach jego życia, Belle epoque zbliża się ku końcowi. Dobrze wykształcona Céline wyszła za mąż za ubogiego ale utalentowanego malarza. Będący owocem ich związku Urbain, odziedziczył po ojcu miłość do malarstwa (Franciscus był utalentowanym malarzem fresków), która pozostała jego największą namiętnością aż do końca życia. Widzimy jakie wykształcenie odebrał, jesteśmy świadkami tego, jak rodzi się jego niezwykła czułość na piękno świata. Jednakże życie jest również okrutne. Urbain dorastał w biedzie w czasach industrializacji przemysłu. Pracował w hucie żelaza od kiedy skończył 13 lat, późnej wstąpił do Szkoły Wojskowej, aby kilka lat później trafić na front. Zostaje kilkukrotnie ranny. Jednakże nawet Wielka Wojna, choć odcisnęła się piętnem na jego duszy, nie odebrała mu naturalnej umiejętności dostrzegania piękna w życiu, które postrzegał przez pryzmat swojej wrażliwości malarza.
Powieść uwodzi narracją z doskonałym wyczuciem rytmu i harmonii, bohater widzi świat i życie nieco inaczej, niż każdy z nas. Nie wiem, na ile to zasługa Hartmana a na ile jego dziadka, który tak samo, jak odkrywał pierwiastki piękna w świecie, tak odkrywa tajemnice zakodowane w obrazach wielbionych przez siebie malarzy. Urbain również kopiował obrazy, zatem musiał dostrzegać (a może odkrywać) szczegóły i tajemnice w nich ukryte. Dziadek Hartmana kochał sztukę, a nade wszystko cenił flamandzkich artystów: Tyciana, Rubensa, Rembrandta, czy też Van Dycka (reprodukcje ich najsłynniejszych obrazów zostały zamieszczone w książce). Codzienność jednak nie zawsze była tak wspaniała, jak być powinna. Okopy Wielkiej wojny to błoto zmieszane z krwią, szczątki ciał jego kolegów, śmierć młodych. A nade wszystko upadek moralny. „Człowiek” już nie brzmi dumnie, coś się zmieniło, nastąpił koniec nie tylko epoki ale też pewnego rozdziału w dziejach świata. Nic już nie będzie takie samo. Ale najważniejsze jest to, w jaki sposób człowiek radzi sobie ze złem i cierpieniem. Urbain znalazł ukojenie w malarstwie.
Tytuł powieści jest symboliczny. Terpentyna zaczęła być produkowana pod konie XIX wieku. Znalazła zastosowanie rozpuszczalnik farb a w medycynie jako środek rozgrzewający, używany w leczeniu odmrożeń, do uśmierzania nerwobóli. Medycyna i malarstwo. Wojna i sztuka. Dziennik Martiena jest poruszającym świadectwem wrażliwej duszy strawionej przez demona wojny.
Wywiad pierwotnie ukazał się w portalu Booklips.pl
Stefan Hertmans, Wojna i terpentyna, przełożyła Alicja Oczko, Wydawnictwo Marginesy, Warszawa 2015.