Jak można dowiedzieć się z jednego ze skrzydeł okładki, Sekta to trzecia część cyklu o przygodach detektywa Thomasa Ravnsholdta. Nie znam poprzednich dwóch, ale jak się okazuje, nie ma to żadnego znaczenia przy lekturze. Każda powieść, w której głównym bohaterem jest Kruk (duń. Ravn – kruk) jest zamkniętą całością i nieznajomość wcześniejszych jego przygód nie wpływa na odbiór najnowszej. A Sektą fani kryminałów – mimo kilku jej mankamentów – będą zachwyceni.
Thomas Ravnsholdt, były policjant po osobistej tragedii (zamordowana została jego narzeczona), aktualnie zarabia na życie jako prywatny detektyw. Odnajduje ludzi, demaskuje oszustów ubezpieczeniowych, zdobywa dowody niewierności małżonków. Swojej pracy nie lubi, jest nią zmęczony. Czasami nie lubi też sam siebie. Pewnego dnia na łodzi, na której Ravn mieszka zjawia się niejaka Katerine, która próbuje zachęcić bohatera do spotkania ze swoim pracodawcą, bogatym biznesmenem. Ferdinand Mesmer chce mu zapłacić wysoką sumę pieniędzy za odnalezienie jego syna, Jacoba. Ravnsholdt przyjmuje zlecenie.
Wpierw zajmę się wypunktowaniem wad książki, ponieważ nie ma ich zbyt wiele. Przede wszystkim czytelnik kryminałów (nie tylko najwięksi fani tego gatunku, ale też tacy, którzy czytają je od czasu do czasu) może mieć zastrzeżenia do konstrukcja bohatera – schemat policjanta po przejściach, skrzywdzonego w przeszłości jest już cokolwiek zużyty i trudno oprzeć się wrażeniu, że autor nie miał pomysłu na uzasadnienie motywacji jego postępowania. Aczkolwiek Krefeld wyłamuje się nieco z tego schematu, ponieważ jego bohater nie jest równie autodestrukcyjny, jak jego oponenci, co zazwyczaj ma miejsce w powieściach kryminalnych (szczególnie nurtu noir). Tkwi w przeszłości, ale też potrafi funkcjonować w teraźniejszości.
Kolejną wadą – choć może nie tyle wadą, co niedogodnością – jest rozwlekłość w prowadzeniu fabuły. Autor wydaje się nieco lawirować i kluczyć, rozwija wątki poboczne. Dość wspomnieć, że detektyw przyjmuje zlecenie dopiero około 70-80 strony. Jednakże z całą odpowiedzialnością mogę stwierdzić, że pisarzowi udaje się uniknąć dłużyzn.
Jest gęsta atmosfera, jest mrocznie, nie ma jasnego podziału na dobro i zło. Wręcz przeciwnie – to, co złe potrafi przybrać szaty dobra. Przybrało też jego imię, ale jak się niechybnie ma okazać: „po owocach ich poznacie”. Nie ma jednoznacznych bohaterów; począwszy od protagonisty, a kończąc na jego głównym oponencie – Jacobie Mesmerze (nazwisko nieprzypadkowe, odsyłam do terminu: mesmeryzm), każdy jest kierowany przez swoje demony. Przyznam, ze czytając powieść, sposób mówienia, logika, argumenty, którymi posługiwał się Jacob niezwykle mnie drażniły i wydawały się przerysowane; dopiero po jakimś czasie przypomniałem sobie, że właśnie takimi argumentami i takiego rodzaju narracją, jaką posługiwał się Mesmer, używają na co dzień ludzie przesadnie religijni, fanatycy. I właśnie taki charakter ma sekta Wybrańców Boga założona przez Mesmera – zgromadzenia ludzi przesadnie religijnych, pragnących osiągnąć wieczne życie, zaślepieni, prowadzeni przez Mistrza przekonanego o swojej racji. Chyba właśnie dlatego język powieści jest taki, jaki jest – został dopasowany do bohaterów. Kiedy trzeba pełny cytatów z Biblii, nieco pompatyczny; a w innych miejscach prosty, dosadny, konkretny.
Sekta to sprawnie napisana powieść kryminalna z elementami psychologizującymi, która – jestem pewny – spodoba się fanom gatunku. Akcja rozwija się w dobrym tempie (a przynajmniej po pierwszych siedemdziesięciu stronach), zwroty akcji następują dokładnie w tych momentach, kiedy powinny – czyli wtedy, kiedy czytelnik ich się nie spodziewa.
Michael Katz Krefeld, Sekta, Przekład: Elżbieta Frątczak-Nowotny, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2016.