Nastolatek zjeżdża autem z promu w Dover, mając ze sobą urnę pełną ludzkich prochów na fotelu pasażera i worek marihuany ukryty w schowku. Zatrzymany przez kontrolę celną, podgłasza w samochodowym radiu Mesjasza Haendla, aby spróbować opanować atak padaczki. Chwilę późnej zostaje zabrany przez policję na przesłuchanie. Tak zaczyna się książka Gavina Extence`a, której ciąg dalszy będzie wiwisekcją wyjaśniającą, jak doszło do tych wydarzeń.
Aleks dorastał w trudnych warunkach. Jego matka, która poczęła go z nieznajomym, gdzieś w pobliżu Stonehenge, prowadziła sklep ezoteryczny. Była też wróżbitką z pretensjami do przewidywania przyszłości. Alex został w wieku kilku lat trafiony w głowę przez meteoryt, który przebił dach jego domu. Wypadek ten pozostawił po sobie konsekwencje w postaci uszkodzenia mózgu. Młodzieniec jednak bardziej czuje się przez ten fakt wybrany, niż poszkodowany przez swój los, choć obiektywnie należy przyznać, że był wyrzutkiem, pariasem swoich czasów. Przez inność nie był akceptowana przez rówieśników, o czym nieraz przyszło mu się boleśnie przekonać. Po operacji mózgu, w czasie rekonwalescencji zaczął czytać chcąc poznać swoją chorobę (padaczkę).
Wszechświat kontra Alex Woods to ciepła opowieść o chłopcu, który musiał radzić sobie ze swoją innością. Szczęśliwie Spotkał na drodze życia kilka wyjątkowych osób, które choć na pierwszy rzut oka takie się nie wydawały, ale dały mu wiele wartościowych rad, jak się zmierzyć ze światem. Jednym z nich był pan Peterson, wdowiec, który był wielkim pasjonatem literatury Kurta Vonneguta i tą pasją zaraził chłopca. Aleks namawia mężczyznę do założenia grupy miłośników czytania. Aleks w lokalnej bibliotece powiesił ogłoszenie, w którym pyta i zachęca: „Czy kiedykolwiek zastanawiałeś się, po co tu jesteśmy, dokąd zmierzamy, jaki jest nasz cel, a może po prostu martwi cię kondycja wszechświata? Świecki Kościół Kurta Vonneguta”[1]. Te filozoficzne wieczory okazują się być odskocznią od prawdziwego życia, w którym ludzie zmagają się ze słabościami ciała i ducha, ale też śmiertelnością. Wszechświat kontra Alex Woods w pewnym momencie staje się książką o towarzyszeniu i asystowaniu przy umieraniu.
Każdy z nas zmaga się ze wszechświatem na swój sposób. Nie musi uderzyć w nas meteoryt, aby ta walka była bolesna i pełna cierpienia. Nie było tak, że cały wszechświat sprzysiągł się przeciw Aleksowi. Raczej Aleks nie był w stanie go ogarnąć, dlatego właśnie powieść stanowi pasjonującą relację o tym, jak bohater podjął te próbę. Rezolutny piętnastolatek, który zamiast poświęcać czas zabawom z rówieśnikami próbuje zrozumieć zasady funkcjonowania świata, w którym żyje. Abstrahując od tego, ze został trafiony meteorytem i wskutek tego cierpi na napady padaczkowe, był zwyczajnym nastolatkiem, jednym z tych , których spotykamy na co dzień. Jego historia w gruncie rzeczy może być historią każdego z nas – pełną ciepła, dziecięcego zdziwienia światem, ale nie wolną od goryczy i cierpienia. Co jednak najważniejsze w tego rodzaju książkach – autor wystrzegał się banału.
Nie lubię takich określeń, jakiego użyję za chwilę, gdyż trącą banałem, ale Wszechświat kontra Alex Woods to powieść-parabola o naszym zmaganiu się z życiem, kiedy wydaje się, że cały świat sprzysiągł się przeciw nam (zauważmy się: Wszechświat kontra Alex Woods, a nie Alex Woods kontra wszechświat). Dlaczego bohaterów jest nastolatek? Wybierając takiego prestidigitatora Gavin Extence mógł metaforycznie próbuje przekazać, że przystępując do walki ze światem każdy z nas, obojętne, w jakim jesteśmy wieku, będzie niedoświadczony wobec jego ogromu i niesamowitości. A najlepszą nauką dla czytelników jest to, że mimo wszystko Aleks podjął rękawicę rzuconą mu przez życie.
Gavin Extence, Wszechświat kontra Alex Woods, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2014.
Tekst pierwotnie ukazał się w portalu NoirCafe.pl
[1] s. 212