To już trzecia powieść Radka Raka, która przeczytałem i recenzuję. Dwie pierwsze były dla mnie odkryciami, trzecia jest natomiast dowodem na to, że pisarz potrafi dostrzec swoje najlepsze strony i w pełni je wykorzystać. Baśń o wężowym sercu albo wtóre słowo o Jakóbie Szeli to zdecydowane zwrócenie się w kierunku prozy znanej z poprzedniej Puste niebo, prozy baśniowej, pełnej fantastycznych elementów, w której świat nadnaturalny nie istnieje obok naturalnego i jest tak samo prawdziwy, ale wręcz oba te światy krzyżują się i są jednakowo ważne. Choć gwoli ścisłości, niezbyt nawet uważny czytelnik zauważy, ze w najnowszej powieści to ten fantastyczny świat ma nawet trochę większy wpływ na losy głównego bohatera niż realny.
Akcja powieści Raka rozgrywa się na terenach Galicji Zachodniej, w połowie XIX wieku, a przynajmniej tak można wnioskować, kiedy utożsamimy głównego bohatera z postacią historyczna. Chociaż znajdziemy tez kilka tropów w fabule i narracji, które potwierdza te domysły. Pisarz podejmuje co prawda problem historiozofii powstania chłopskiego w Galicji, jednak robi to raczej zdawkowo, nie wgłębia się w temat. Ale, jak już wspomniałem, nie jest to książka historyczna ani za taką się nawet nie podaje. Realia Galicji i Rabacja są tylko pretekstem do opowiedzenia historii o temacie dosyć już wyeksploatowanym w baśniach – o tym, jak chłop chciał być panem – oraz przypowieścią o niespełnionej i trudnej miłości młodzieńca do swojej wybranki.
Kóba Szela jest niewolnikiem. Odbywa służbę w dość dużym gospodarstwie, będącym własnością zamożnego szlachcica. Mężczyzna nie jest przesadnie urodziwy ani – jak już można się było domyślić – dobrze sytuowany, jednak pewna Żydówka imieniem Chana oddaje mu swoje serce. Baśń jako gatunek literacki rządzi się swoimi prawami i oto czytamy, że kobieta dosłownie oddaje mu własne serce – jeszcze bijące, przed chwila wyrwane z piersi. Młodzieniec chowa je pod pazuchę, ponieważ – jak to w baśniach bywa – pragnie serca innej kobiety. Powodowany zazdrością, oddaje własne serce (znów – dosłownie je oddaje) pięknej Malwie.
Autor dał się już poznać jako mistrz narracji i gawędy, który lubuje się w budowaniu historii za pomocą plastycznego języka. Jak na powieść umiejscowiona w Galicji przystało, język tutaj jest niezwykle obrazowy, autor nie stroni tez od gwary i archaizmów, co nadaje powieści niepowtarzalnego klimatu, pozwala przenieść się w czasie i przestrzeni, do zapomnianego i utraconego świata. Choć należałoby się zastanowić, czy rzeczywiście Galicja powieści Raka to świat utracony, gdyż taka Galicja nigdy nie istniała, jest ona kreacją. Ale za to jaką fantastyczną kreacją!
Radek Rak lubuje się w formach z pogranicza rzeczywistości i baśni; nawet w tej powieści, w której dobór bohatera mógłby sugerować bardzo poważne, historyczne potraktowanie tematu, autor buduje opowieść mistyczna, o Galicji spoza miejsca i czasu. O Galicji targanej wewnętrznymi konfliktami, nieuwikłanej jeszcze w tryby wielkiej historii, choć ta już czeka na horyzoncie i coraz bardziej się zbliża. Zamiast tego czytelnik przenosi się miejsc gdzieś na odludziu, daleko od „cywilizacji”, miasta, daleko od historii. Do krainy, w której o wiele łatwiej spotkać mówiące węże, diabła i młodzieńca bez serca w piersi niż kowala. Życie chłopów jest ciężkie, są wykorzystywani przez szlachtę, prześladowani, niejednokrotnie muszą odejmować sobie od ust, aby zadowolić panoszących się panów ale przyroda, a tutaj większa moc niż stosunki feudalne. Natura jest czymś więcej niż tylko zegarem, wedle którego toczy się istnienie, według którego chłop wychodzi na pole, wiosna sadzi, a jesienią zbiera. U Raka jest bytem na równi z innymi bohaterami, a jej mocy nie da się zgłębić. Zupełnie jakby miała własny rozum i wole. Gdzieś pod tą bajkową powierzchnią dopiero, po przedarciu się przez mgłę stylizacji odnajdziemy przypowieść o życiu codziennym chłopów pańszczyźnianych, których byt był całkowicie i nieodwołalnie uzależniony od łaski albo niełaski panów. I o tym, jak w odpowiedzi na tę niesprawiedliwość budzą się żądza odwrócenia sytuacji i odwetu.
Pod względem narracyjnym i językowym powieść jest doskonała. Można znaleźć w niej wspaniałe i zachwycające rzeczy. Stylizacje językowe, archaizmy, baśniowa narracja, gawęda ludowa – to wszystko znajdziemy w książce Raka. Niestety w tej beczce miodu jest też łyżka dziegciu. Po jakimś czasie może jednak zacząć nieco nużyć. Zagęszczenie tego wszystkiego, o czym pisałem wcześniej zaczyna być tak duże, że przykrywa samą fabułę.
Baśń o wężowym sercu na równi z Pustym niebem mogę wymienić wśród pozycji „must read” współczesnej polskiej powieści. Radek Rak z wielką łatwością operuje językiem, stylizacjami, archaizmami, gwarą. Nie tylko wskrzesza gatunek baśni ale też wzbogaca go elementami przypowieści i bajki. Umiejętnie łączy w całość elementy pozornie do siebie niepasujące, tworząc coś nowego.