Nie jestem miłośnikiem musicalu jako takiego. Ostatnio widziałem Nędzników w 2012 roku w tej właśnie konwencji i odczuwałem bardzo duży niedosyt. Zdecydowałem się natomiast na Cabaret, gdyż Teatr Dramatyczny przekonał mnie przedstawieniem Exterminator – jest to nie tyle musical, co komedia muzyczna, jednakże przezabawna i angażująca. Cabaret nie jest komedią, jest spektaklem zrealizowanym na podstawie książki Pożegnanie z Berlinem, która opowiada o schyłku epoki i nadejściu ciemnych dekad w przedwojennym Berlinie.
Akcja musicalu ma miejsce na początku lat trzydziestych. Berlin jest wówczas miastem pełnym dancingów i kabaretów, zabawy, beztroskiego (jeszcze) życia. Nad miastem i państwem powoli zbierają się ciemne chmury nazizmu. Sally i Cliff wspólnie mieszkają w domu, który wynajmują od pewnej starszej pani. Ich sąsiedzi i znajomi stanowią miniaturę społeczeństwa przedwojennego Berlina. Są to m.in. prostytutka, żydowski kupiec i notabl dochodzącej do władzy NSDAP. Wszyscy stanowią niezwykłą mozaikę postaci i charakterów. W jednym mieście mieszkają ludzie, którzy istnieją i funkcjonują w innych światach. Podobne tło historyczne ma inny spektakl Teatru Dramatycznego, Bent, jednakże tutaj jest jeszcze bardziej kolorowo, żywo. Wojna i holocaust stanowią dopiero cień, majaczący niewyraźnie na horyzoncie historii.
Zanim najważniejszą warstwą spektaklu, czyli muzyczną, wpierw stroną wizualną, wszak światło w przedstawieniu jest bardzo ważne. Całość to właściwe gra kolorami i czernią. Tło sceny tworzą rzędy świetlówek neonowych, które – w zależności od tego, co dzieje się na scenie – świecą różnymi kolorami bądź są zgaszone. Kiedy występują aktorzy kabaretu, cała scena rozbłyskuje różnymi barwami. Najczęściej są to czerwień i błękit. Kiedy na scenie aktorzy wykonują piosenki „spoza” kabaretu, scena jest oświetlona do połowy. Natomiast światła są gaszone, kiedy na scenie rozgrywają się sekwencje w pociągu, w wynajmowanym pokoju Cliffa czy na dworcu kolejowym. Wtedy jedynie trzy niewielkie reflektory oświetlają scenę, pozostawiając ją w półmroku. Tworzy to wyraźny kontrast między kabaretem a życiem. Ponad to już na początku przedstawienia konferansjer zwraca się do publiczności, zauważając, że życie w kabarecie jest piękne i wchodząc do środka, można pozostawić codzienne troski i smutne życie.
Kabaret to gatunek pokrewny z teatrem, widać to wyraźnie na scenie. Tradycyjny kabaret (nie kojarzący się z dzisiejszym) opierał się na piosence, tańcu, przebraniach. Jednym z najważniejszych środków przekazu była piosenka, poruszająca problemy społeczno-polityczne. Absurd i satyra wiodły prym, ośmieszając tzw. Wyższe sfery. Cabaret jest musicalem i stąd muzyczna warstwa wydaje się najważniejsza. Warto wspomnieć, że aktorzy nie są zawodowymi tancerzami ani nie śpiewają zawodowo. Każdy z nich wykonał ciężką pracę nad swoim wokalem i nad choreografią przygotowaną przez Artura Żymełkę. Efekt jest imponujący. Oczywiście nie należy się spodziewać, że aktorki będą wykonywały ekwilibrystyczne figury, jakie znamy z filmów, ale całość wygląda dobrze. W Cabarecie pojawiają się interpretacje piosenek, które każdy chyba kojarzy mniej lub bardziej. Między innymi evergreeny: Willkommen („Willkommen, Bienvenue, Welcome…”) czy też Money („Money makes the world go around…”), których raczej nie trzeba nikomu przedstawiać. Wszystkie oczywiście w języku polskim, w przekładzie Wojciecha Młynarskiego.
Muzyka jest najważniejsza, ale istotne dla spektaklu w reżyserii Eweliny Pietrowiak są również sekwencje mówione, wątki dramatyczne. Kabaret to życie inne, weselsze, pozbawione troski, które też w jakimś stopniu nie jest prawdziwe. Prawdziwe życie toczy się poza nim. Szare, pełne cierpienia, wymagające bolesnych decyzji. Nad Niemcami powili zachodzi też dzień i zbliża się ciemna noc nazizmu. Istnieje pewien dysonans między widzami a bohaterami, ponieważ widownia jest świadoma tego, co się działo w latach trzydziestych i czterdziestych dwudziestego wieku, a bohaterowie jeszcze tego nie wiedzą. Wierzą, że nie będzie gorzej niż jest teraz. Dlatego też ich tragizm jest tym większy w odbiorze zgromadzonej publiczności.
Z tyłu sceny, na platformie znajduje się zespół muzyczny, który akompaniuje aktorom. Muzyka w przedstawieniu jest na żywo, co pozostawia bardzo pozytywne wrażenie w widzach. Umiejętności wokalne aktorów są niezgorsze. Nie zauważyłem, aby zdarzyły się jakieś nieczystości bądź ewidentne fałsze. Całość sprawiała bardzo dobre wrażenie. Układ choreograficzny w kilku momentach może ocierać się o wulgarność, ale należy zauważyć, że przedstawienie ma ograniczenie wiekowe.
Uważam, że Cabaret jest artystycznym sukcesem Teatru Dramatycznego. Muzyka grana na żywo jest wielkim atutem przedstawienia. Scenografia – choć minimalistyczna – jest dopracowana i doskonale spełnia swoją rolę, oddając atmosferę międzywojennych kabaretów oraz szarej codzienności Niemiec, które zostały umiejętnie skontrastowane na scenie grą światła i ciemności. Rok 2016 warszawski Teatr Dramatyczny zaczął udanie.
Tekst pierwotnie ukazał się w portalu TerazTeatr.pl
libretto: Joe Masteroff muzyka: John Kander piosenki: Fred Ebb przekład libretta: Kazimierz Piotrowski przekład piosenek: Wojciech Młynarski reżyseria: Ewelina Pietrowiak scenografia i kostiumy: Katarzyna Nesteruk choreografia: Artur Żymełka OBSADA: Mistrz Ceremonii: Krzysztof Szczepaniak Sally Bowles: Anna Gorajska Cliff Bradshaw: Mateusz Weber Ernst Ludwig: Tomasz Budyta Fräulein Schneider: Agnieszka Wosińska Fräulein Kost: Magdalena Smalara