O Hamlecie powiedziano już wszystko. Dramat doczekał się już chyba tylu opracowań, ilu żadne inne dzieło nie ma. Zajmowali się nim literaturoznawcy, psychologowie (z Freudem na czele), teoretycy kultury; pewne zwroty weszły do języka powszechnego, nie wszyscy nawet zdają sobie sprawę, ze mówią Szekspirem. Czy jednak na pewno nic nowego nie da się powiedzieć o tym arcydziele kultury? Oczywiście, że można. Idąc na przedstawienie do Teatru Powszechnego, znałem oczywiście historię księcia duńskiego, ale chciałem oczyścić myśli, pamięć z naleciałości, które utknęły w moim umyśle przez tych kilkanaście lat od pierwszej lektury dramatu. Okazało się, że niepotrzebnie. Hamlet jest jednym z tych utworów, które są niezwykle podatne na różnorodne interpretacje, jest to dzieło tak głębokie, że wystarczyłoby na kilka niezwykłych utworów. Porywające przedstawienie w reżyserii Macieja Englerta było jedną z nich.
Hamleta mogę nazwać dramatem świadomości. Świadomości nędzy istnienia i przede wszystkim własnej słabości, niezdolności do czynu. Są osoby, które wierzą w wielkie idee, ideały ale nie są zdolne do czynu. Trwają w zawieszeniu między wolą a działaniem. Ta słabość ciąży na ich duszy, sprawia, że w głębi pogardzają samymi sobą. Z tego stanu umysłu nie ma ucieczki niż tylko w działanie, otworzenie się na rzeczywistość i aktywne w niej uczestnictwo. Dystans między Hamletem a światem zostaje przerwany. Świat nie tylko jest poddany umysłowej kontemplacji, lecz także oddziałuje bezpośrednio na jego emocje. Hamlet był innym typem człowieka. Po śmierci ojca, króla, chciał uciec przed żalem do akademii w Wittemberdze, poświęcić się nauce. Szukał w niej ucieczki. Problem tkwił w tym, że książki i uczone dysputy kształcą umysł, ale odbierają siły. Ćwiczą teorię, ale nie oferują praktyki, zajmują się abstrakcją, a nie – rzeczywistością. Zagadnięty przez Poloniusza w bibliotece: „Książę, co czytasz?” odpowiedział: „Słowa, słowa, słowa”. Do Hamleta dotarło wtedy, że wiedza, którą czerpie z książek, to jedynie słowa bez treści. W momencie odkrycia przez bohatera dysonansu, w którym się znajduje, czyli w przepaści między zamiarem i czynem, tragedia się zaczyna.
Hamlet jest świadomy tego, że nie ma ucieczki ze świata, który jest tak bardzo niesprawiedliwy i okrutny. Jedynym właściwym wyjściem wydaje się śmierć, ale czy tym aktem rozpaczy zdoła się uwolnić od nędzy istnienia? Owszem, przerwie pasmo klęsk, których doświadczał i które go niszczyły na tym świecie, ale nie wie, co znajduje się po drugiej stronie. Również ta świadomość odbiera mu zdolność do czynu. Pozostaje mu trwać na ziemi, w tym półistnieniu. Rzuca wyzwanie światu, który napełnia go przerażeniem. Znajduje swój sposób na rzucenie wyzwaniu nędzy życia – popada (czy na pewno jedynie pozornie?) w szaleństwo. Czasami trzeba dać ponieść się szaleństwu, aby zachować resztki rozumu.
Należy również nieco powiedzieć o aktorach występujących w spektaklu. Borys Szyc w tytułowej roli może z jednej strony zaskakiwać a z drugiej – nie być zaskoczeniem. Zaskakuje w ogóle jego wybór do obsadzenia tej roli. Szyc-Hamlet jakoś nie do końca pasuje, ale chwile pomyślawszy, dochodzę do wniosku, że przecież książę nie był typem wyrafinowanego inteligenta, ale nieco melancholijnego, emocjonalnego młodzieńca. Nie jest zaskoczeniem, ponieważ Hamlet w jego wykonaniu wpisuje się jakoś w ekspresję artystyczną Borysa Szyca – mówi lekko chropowatym głosem, ze złością czy też ironią – zależy od tego, co się dzieje na scenie. Partnerują mu Andrzej Zieliński jako Klaudiusz, Katarzyna Dąbrowska w roli matki, Gertrudy oraz Sławomir Orzechowski jako Poloniusz. Wszyscy tworzą wspaniałe widowisko, trzymające widza w napięciu przez niespełna cztery godziny. Wspaniałe, zajmujące i w pełni angażujące przedstawienie.
Nie twierdzę naturalnie, że moja interpretacja jest jedyna i właściwa. Nie jest również (co oczywiste) pełna. Wszystko, co napisałem w niniejszym tekście, stanowi moją refleksję po spektaklu. Myślę, że właśnie w ten sposób reżyser interpretował tekst dramatu. Nie zapominajmy jednak, że Hamlet jest miniaturą życia ludzkiego, w której możemy się przeglądać jak w zwierciadle; zobaczymy w nim wszystkie obawy, które gnębią nasze duszę i rozum. Ten tekst żyje i każdy może go interpretować po swojemu, czerpiąc z dzieła wartości zgodnie z własną wrażliwością.
Tekst pierwotnie ukazał się w portalu NoirCafe.pl