Przeszłość wciąż żywa – Marian Izaguirre, Tamte cudowne lata

Wbrew zapowiedziom na okładce, książka Tamte cudowne lata nie jest podobna ani trochę do Cienia wiatru. Ma własny, ciekawy – nieco sentymentalny, ale bez popadania w nostalgię – klimat. Stanowi swoisty hołd złożony literaturze, która potrafi stwarzać światy, kreować byty, stające się dla czytelnika światem równie realnym, jak ten, w którym żyjemy.

Nie sięgnąłem po tę książkę ze względu na zapowiadane podobieństwa prozy Izaguirre do powieści Zafona, ale ze względu na reklamę wydawcy, iż jest „niezwykłą historia o wielkiej mocy książek”. Rzeczywiście, jest w niej coś takiego, co pozwala poczuć magię tkwiącą w literaturze, są pewne fragmenty, które doskonale oddają siłę tkwiącą w książkach, ale jest ich mało i nie są rozwinięte. Ale może o to chodziło, aby pozostawić przestrzeń dla doświadczeń i własnych refleksji czytelnika.

Bardzo ciekawy jest mechanizm pamięci, który został przedstawiony w tej książce, ale też – jestem o tym głęboko przekonany – tkwi w podświadomości ludzi od zarania dziejów, przekazywany z pokolenia na pokolenie. Mówi on, że jakkolwiek byśmy się nie czuli w chwili obecnej, to i tak zawsze uznamy, że wcześniej było lepiej. Bez względu czy chodzi o mit sielskiego dzieciństwa, czy też o epokę, w której przyszło nam żyć. Każdy spogląda w przeszłość z utęsknieniem, nieco ją idealizuje, wzmagając tęsknotę za utraconymi „cudownymi latami”. Dzisiaj pozostał jej tylko mały antykwariat, ukryty gdzieś w zaułku jednej z madryckich ulic. Lola pragnie, aby czas sprzed wybuchu wojny, kiedy jej największymi zmartwieniami było zgromadzenie zapasu książek i znalezienie kompanów do dyskusji, powróciły. Jej młodość przesiąknięta idealizmem przeminęła niestety bezpowrotnie. Kiedy pojawia się u niej Alice, angielką, która w odróżnieniu od większości klientów szuka w księgarni klasyków literatury, a nie kolejnego romansu, przeszłość powraca. Wspólne lektury, pewnej powieści obyczajowej, tworzą namiastkę tego czasu, kiedy czuła się panem własnego życia. Te uczucie wolności i niezależności zagubiła gdzieś w ciągu tych piętnastu lat, które minęły od wybuchu wojny. Właśnie wybuch wojny domowej w Hiszpanii stanowi dla Loli cezurę w jej życiu. To ona zmieniła wszystko, przeniosła kobietę z ciepłego, bezpiecznego domu do małej klitki, z wspaniałego, bezpiecznego istnienia do egzystencji naznaczonej walką o każdy kolejny dzień. Ale czy na pewno przeszłość była tak piękna, jak Lola chce ją pamiętać?

Powieść Izaguirre ma konstrukcję szkatułkową – toczą się w niej dwie historie. Jedna opowiada o tworzeniu się więzi u dwóch kobiet, które wspólnie czytają powieść, a druga przywołuje świat bezpowrotnie utracony, po cudownych latach modernizmu – angielskiej arystokracji, paryskiej bohemy artystycznej. W obu przypadkach odnajdujemy wizję istnienia, życia jako takiego, które przynosi cierpienie, ale też wiele radości. Przeszłość, choć idealizowana (choć obiektywnie idealna nie była), nie niesie ze sobą rozpaczy związanej z jej bezpowrotną utratą, ale zadumę i jakiś rodzaj wdzięczności do losu za wszystko, co się w życiu przytrafiło, mimo, że niektóre wydarzenia pozostawiły bolesną pustkę.

Tamte cudowne lata, to opowieść o literaturze, marzeniach i miłości. W powieść jest też chyba wpisana pewna filozofia historii jako siły niszczącej. Czas trawi ludzkie marzenia i nie pozostawia złudzeń – życie jest ciężkie i nie rozpieszcza idealistów. Książki natomiast pozwalają im choć na chwilę oderwać się od bólu istnienia i spojrzeć na współczesność przez pryzmat literatury, czyli przeszłości, którą „nosimy pod pachą”. A fikcja potraf być bardziej prawdziwa niż rzeczywistość.

 

Marian Izaguirre, Tamte cudowne lata, przełożyła Barbara Jaroszuk, Prószyński i S-ka, Warszawa 2014.

 

Tekst pierwotnie ukazał się w portalu NoirCafe.pl

Rafał Siemko
Autor jaki jest, każdy widzi. Absolwent filologii polskiej, na co dzień pracuje w branży ubezpieczeniowej. Wielbiciel Metalliki, poezji Herberta, Miłosza i Szymborskiej oraz prozy Camusa i Vargasa-Llosy.
Skąd nazwa bloga? Rano czytam, później idę do pracy; po pracy gram na gitarze albo w piłkę nożną. A czas na pisanie znajduję jedynie w nocy. Aktualnie mieszkam w Monachium.
Rafał Siemko on Blogger

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *