Szkoda, że jest nierządnicą. Teatr Polski

Spektakl Teatru Polskiego jest jednym z tych, o których trudno coś powiedzieć; ciężko jest też pisać na temat przedstawienia, w którym osią fabuły jest związek kazirodczy, a przewijają się w nim też motywy nekrofilii, a zdrada jest jedną z – jak się wydaje – nadrzędnych zasad świata. Zastanawiamy się mimowolnie, czy dramat ze schyłku epoki elżbietańskiej opowiada o degeneracji świata i wartości humanistycznych czy jest wyrazem konieczności odrzucenia utartych konwenansów i dawnej moralności.

Głównym wątkiem i siłą napędową fabuły przedstawienia jest kazirodcza miłość Giovanniego i jego pięknej siostry Anabelli. Obok miłości kazirodczej istotną rolę w przedstawieniu odgrywa zdrada, która bardzo szybko pociąga za sobą zemstę, stającą się celem samym w sobie. W koło zemsty wpada zdradzona przez Soranzo, Hipolita. Sam Soranzo zarówno zdradzał jak i jest (będzie) zdradzany. Wierny pozostaje jedynie – jak to zwykle bywa – sługa: tutaj Vasquez, sługa Soranza; jak i służąca Anabelli – Putana. Dramat i przedstawienie paradoksalnie zarazem wpisując się w nurt utworów obnażających społeczny upadek moralny, w jakiś sposób pozostaje też sama tegoż żywym przykładem.

W tym świecie zdrady jedyną parą, którą łączy prawdziwe i głębokie uczucie są Giovanni i Anabella. Jest to miłość emocjonalna, pełna wielkich słów, a nade wszystko oddania i poświęcenia. Wszak ryzykują wszystkim utrzymując swój zakazany związek. Jednakże decydują się w pełni ponieść konsekwencje swoich decyzji. W porównaniu do pozostałych osób, które są opętane żądzą zemsty za niespełnioną bądź zdradzoną miłość, ich uczucie wydaje się jedynym prawdziwym. I jako właściwie jedyna para, zaczynają zdobywać sympatię i przychylność widzów. Nawet wygłaszający płomienne przemowy na temat potępienia i kary boskiej, ojciec Bonawentura brzmi wobec tego uczucia pompatycznie i nawet nieco śmiesznie. Ze słów Giovanniego i Anabelli wynika, że miłość jest najważniejsza i najwspanialsza i że dla niej można poświęcić wszystko inne. Wydaje się że autor przemawia ich głosem, próbując przekonać nas, że konwenanse i moralność religijna zbyt długo pętały społeczeństwo. Pozostaje tylko pytanie, czy to rzeczywiście miłość, czy jedynie ślepe pożądanie. A słowa – szczególnie emfatyczne – bywają zwodnicze.

Dramat pochodzi z końca XVII wieku, jednakże został uwspółcześniony. Mężczyźni prezentują się w garniturach, kobiety w przemyślanych, czarnych kreacjach. Prawdopodobnie nawiązuje to do mody końca lat `80, początku `90 ubiegłego wieku. Jest to świat kultury disco, co jakiś czas z głośników dobiega muzyka z mniej-więcej tego okresu (choć „ryczy” byłoby właściwszy słowem, jest nieco zbyt głośno w sekwencjach disco), ponadto centrum sceny jest podest, który ma imitować parkiet w klubie tanecznym. Bez wątpienia tym zabiegiem twórcy chcieli dać do zrozumienia widzom, że przedstawienie jest również o nas, a nie o naszych pradziadach.

Definitywnie najważniejsze w tym spektaklu są wieloznaczne, będące jakiegoś zadziwiającego rodzaju amalgamatem dobra i zła, postaci. Namiętność i ślepe żądze trawią bohaterów, zdrada i zemsta idą w parze. Miłość niesie śmierć. Niesamowite jest to, że patrząc z dystansu, w całej tej sztuce nie ma ani jednej pozytywnej postaci. Ani jednej. Jest może tylko przygłupi Bergetto, który niczym nie szkodzi, ale też niczym nie urzeka. Jest to typ osobowości, którą można określić jako: „niegroźny wariat”.

„Szkoda, że jest nierządnicą” to spektakl bardzo niejednoznaczny i zwodniczy w treści, a zdecydowany w formie. Przeważa estetyka siły, hałasu. Muzyka gra głośno, światło stroboskopowe jest jaskrawe, dialogi wypowiadane są niezwykle emocjonalnie, z przejęciem. Problematyka jest trudna, z jednej strony główny motyw kazirodczej miłości budzi podświadomy sprzeciw, ale w istocie jest to miłość piękna… I choć temat mogłoby się wydawać wymagałby nieco zastanowienia, ostrożności w realizacji, o tyle twórcy Teatru Polskiego nie bawią się w półśrodki, a uderzają widzów zdecydowanymi środkami wyrazu.

Spektakl jest przeznaczony jedynie dla widzów dorosłych. I jest jednym z tych przedstawień, które będą miały jedynie dwie możliwe oceny widzów – albo będzie się podobał albo nie. Ale według mnie warto spróbować.

 

Tekst pierwotnie ukazał się w portalu TerazTeatr.pl

Rafał Siemko
Autor jaki jest, każdy widzi. Absolwent filologii polskiej, na co dzień pracuje w branży ubezpieczeniowej. Wielbiciel Metalliki, poezji Herberta, Miłosza i Szymborskiej oraz prozy Camusa i Vargasa-Llosy.
Skąd nazwa bloga? Rano czytam, później idę do pracy; po pracy gram na gitarze albo w piłkę nożną. A czas na pisanie znajduję jedynie w nocy. Aktualnie mieszkam w Monachium.
Rafał Siemko on Blogger

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *