Przyjaciele są dla ważni i wszyscy w mniejszym lub większym stopniu jesteśmy tego świadomi. Po ponad roku od rozpoczęcia się serii lockdownów i różnego rodzaju ograniczeń związanych z pandemią stało się to jeszcze bardziej oczywiste niż kiedykolwiek. Kryzys ostatnich osiemnastu miesięcy nadwyrężył wiele przyjaźni, stres związany z zastanymi okolicznościami, na które nie zawsze mieliśmy wpływ, doprowadziły do zmian w naturalnym stanie naszych kręgów społecznych. Choć – jak czytamy u Dunbara – istnienie social mediów spowolniło rozluźnianie naturalnych więzi społecznych (nawet abstrahując od „koronakryzysu”, którego doświadczamy), to nie zapobiegną one całkowitemu zerwaniu przyjaźni.
Dla porządku przywołam po raz kolejny pojęcie „liczby Dunbara”, ponieważ ono stanowi ośrodek narracji kolejnej książki tego naukowca. Liczba Dunbara to liczba bliższych znajomości, jaką człowiek potrafi utrzymać jednocześnie w tym samym czasie. Albo jak to skrócił Stephen Fry w jednym ze swoich programów satyrycznych – to te wszystkie osoby spośród twoich znajomych, do których możesz bez wahania podejść na lotnisku w Hong-Kongu o 3 nad ranem i one ucieszą się na twój widok.