Śluby panieńskie to lekka komedia, zabawna opowiastka o konfrontacji pierwiastka męskiego i żeńskiego. Jeden z epizodów odwiecznej wojny damsko-męskiej. Kto wyjdzie z niej zwycięsko?
Gustaw, przystojny fircyk i trzpiot, cieszący się powodzeniem u kobiet i korzystający z wszelkich uroków życia nie spieszy się do żeniaczki. Za namową stryja zaczyna się starać o względy przyrzeczonej już mu wcześniej Anieli. Radost skłonił go prostym fortelem – zdradził, że dziewczęta złożyły śluby nienawiści do rodu mężczyzn. Gustaw potraktował to jako wyzwanie. Przeciwwagą dla niego jest Albin – wypłakujący morze łez nieszczęśnik, który wykazuje się bezgraniczną uległością wobec ukochanej Klary. Klara to energiczna, błyskotliwa i inteligentna dziewczyna, dysponująca ciętą ripostą. Nie obawia się stawić czoła Gustawowi. Aniela, jej siostra, jest całkiem inna niż Klara – łagodna, naiwna i uległa. Jest pod silnym wpływem siostry, za jej namową decyduje się na złożenie ślubów.
Cała komedia bazuje na konstrukcji bohaterów. Z jednej strony każdy z nich sam w sobie jest zabawny, ale też z zestawienia poszczególnych osobowości wynikają zabawne sytuacje. Aniela jest bardzo zawstydzona obecnością Gustawa, odwraca wzrok, ucieka. Jej reakcje i gesty są przesadzone, niemal karykaturalne, ale dzięki temu bardzo zabawne. Wielka w tym zasługa umiejętności Patrycji Soliman. Albin zachowuje się równie karykaturalnie. W swoim uwielbieniu dla Klary nie zna granic. Wciąż w nią wpatrzony, z egzaltacją mówi o swoim uczuciu i niemożliwości jego zrealizowania. Doskonale wszedł w rolę cierpiętnika. Sądzi w swojej naiwności, że jeśli będzie wystarczająca długo i żarliwie wzdychał do ukochanej i płakał nad własnym losem zmiękczy jej serce. Tak się nie dzieje. Klara wojownicza i uparta, bawi się doskonale co rusz studząc zapały wzdychającego do niej od dwóch lata Albina, jest zadowolona, że ktoś ją adoruje a jednocześnie czuje się wspaniale z tym, że może go odtrącać co chwilę. czuje jakąś sadystyczną przyjemność.
Oprócz komizmu postaci – jak widać bohaterowie są swoim przeciwieństwem, a para Gustaw-Klara pozostająca w ciągłym antagonizmie bawi niepomiernie grami słownymi – występuje również komizm słowny. Sama treść ślubów jest bardzo zabawna, dziewczęta deklamują: „przyrzekam na kobiety stałość niewzruszoną”. Kobiety stałość. I to w dodatku stałość niewzruszoną. Każdy łatwo dostrzeże subtelny dowcip pisarza zawarty w tym sformułowaniu. Nie chcę zostać odebrany jako seksista; wskazuję jedynie, że autor gra pewnymi powszechnymi stereotypami, puszczając oko do czytelnika. Fredro wplótł też w tekst wiele przysłów i sentencji, występuje dużo wypowiedzi mających charakter aforyzmów, stąd język utworu jest źródłem komizmu słownego. Często stosowaną strategią jest przytaczanie wypowiedzi jednych bohaterów przez innych, jednakże w odmiennej intonacji i dla innych celów czy też wykorzystanie wieloznaczności słów. Te zabiegi zostały wprowadzone szczególnie w celu bawienia dorosłych czytelników, a teraz widzów przedstawienia – gesty, ton głosu bohaterów, aluzje subtelnie sugerują ich dwuznaczność. Żarty związane ze sferą seksualności są przemycone bardzo taktownie, bez żenady i prostactwa. Na tyle taktowne, aby młodszy widz ich nie wychwycił, ale na tyle czytelne dla dorosłego widza, żeby nie było wątpliwości.
Śluby panieńskie w Teatrze Narodowym to jedno z tych przedstawień, które są idealnie dopracowane pod względem reżyserii – każdy z aktorów wie co ma robić, co mówić i w jaki sposób. Nie udałoby się jednak to przedsięwzięcie bez doskonałych aktorów – chylę czoła przed całą obsadą. Kwartet: Soliman-Baar-Hycman-Małecki tworzą doskonałe i niezapomniane kreacje, tak żywe i jedyne w swoim rodzaju. Każdy z bohaterów jest równie ważny i każdy dostaje swój czas. Konfrontacje między nimi bawią i śmieszą. Na szczególne wyrazy uznania zasługuje Grzegorz Małecki. Jego Albin to prawdziwy majstersztyk. Mistrzostwo. Wszystko – słowa, gesty, ton mowy i mimika tworzą tę postać.
Utwór Fredry to klasyka komedii polskiej. Tematyka jest wciąż aktualna, najwidoczniej zbyt wiele w sprawach damsko-męskich od tych 170 lat się nie zmieniło. Komedia stanowi doskonałe studium miłości, która – jak się okazuje – nie jest identyczna w każdym przypadku, a potrafi przejawiać się w diametralnie różnych odmianach – inaczej kocha Gustaw, inaczej kocha Albin. Fredro wydaje się mówić, że miłość to gra, w której dozwolone są wszystkich chwyty, również oszustwo, kłamstwo i zwodzenie. Widząc jak Klara traktuje Albina widz łatwo wybacza wybiegi, jakich panowie się dopuszczają w celu uwiedzenia dziewcząt. Cel uświęca środki, choć prawdą jest, że tutaj wszystko dzieje się w konwencji salonowej gry towarzyskiej, nie jest traktowana do końca serio.
Śluby panieńskie w Teatrze Narodowym jest przedstawieniem doskonałym. Z całą pewnością warto je zobaczyć. A to za sprawą doskonałej gry aktorskiej oraz interpretacji reżysera. Przychodzi mi do głowy pewna analogia tego spektaklu i animacji wytwórni DreamWorks – formalnie przedstawienie kierowane jest raczej do młodzieży (tematyka, dowcipne dialogi) ale występują w nim pewne aluzje i nawiązania, które uchwyci i zrozumie jedynie dorosły. Z tego też względu gwarantuję, że wszyscy niezależnie od wieku będą się świetnie bawili.
Tekst pierwotnie ukazał się w portalu TerazTeatr.pl
reżyseria: Jan Englert scenografia: Barbara Hanicka muzyka: Leszek Możdżer światło: Mirosław Poznański Katarzyna Gniewkowska - Pani Dobrójska Patrycja Soliman - Aniela Kamilla Baar - Klara Jan Englert - Radost Marcin Hycnar - Gustaw Grzegorz Małecki - Albin Jacek Różański - Jan