„Vanitas”, Teatr Współczesny w Warszawie

Tytuł spektaklu autorstwa Valérie Fayolle nawiązuje do Księgi Koheleta i jednego z najpopularniejszych frazeologizmów Biblii, czyli: „Marność nad marnościami i wszystko marność”. Skojarzenia, które przywodzi  są jak najbardziej poprawne, natomiast podane zostaną nie w charakterze tragedii ale czarnej komedii, pełnej niewybrednego humoru.

Ojciec i głowa rodziny, niegdyś szanowany polityk w swoim testamencie stawia swoim dzieciom warunek: albo się ze sobą pogodzą albo on wszystkich wydziedziczy. Chodzi tu o wcale nie małą kwotę pieniędzy i majątku nieruchomego, który stanowi łakomy kąsek dla każdego z dzieci. Aby nie było zbyt łatwo, w swoim testamencie zawiera również zagadkowe zapisy dotyczące dodatkowej osoby dziedziczącej, której żaden z jego zstępnych nie zna, czym podsyca atmosferę niepewności. Zgromadzeni i domostwie ojca, młodzi natrafiają na coraz kolejne zagadki. Nie pomaga również fakt, że ich matka, choć wciąż dosyć sprawna fizycznie, to w dosyć zaawansowanym stadium demencji podrzuca co chwilę niejasne i równie zagadkowe uwagi na temat ojca i historii rodziny. Jak też można się domyśleć, nawet w próbach łagodzenia sytuacji i pojednania, rodzeństwo znajduje coraz więcej powodów do powrotu do starych konfliktów i rozniecania nowych. Ojciec, wciąż obecny, choć już mocno niedomagający próbuje zapanować nad sytuacją, niestety nie jest to tak łatwe, jak mu się wydawało. Tym bardziej, że jego dziedzice odkrywają więcej sekretów i tajemnic, niż senior rodu zaplanował.

Sztuka Valérie Fayolle to zasadniczo czarna komedia, choć gdyby silić się na szufladkowanie to byłaby to również komedia charakterów i sytuacji, po trochu również komedia sytuacyjna. Natomiast zdecydowanie wykracza poza ramy gatunkowe komedii; można w spektaklu dostrzec elementu filmu detektywistycznego, ponieważ próba dotarcia przez bohaterów do prawdy przypomina śledztwo. W trakcie tegoż trójka bohaterów odkrywa różne tajemnice, które choć dla rodzeństwa są niemałą katastrofą, a co najmniej wpędzają ich w uczucie bezsilności, to dla widzów są one powodem do wielu spontanicznych i entuzjastycznych wybuchów śmiechu. I tak właśnie jest – spektakl przede wszystkim bawi, ale w międzyczasie zadaje też ważne pytania o kruchość życia, tożsamość, o to jak pewne decyzje (niekoniecznie własne) mogą zaważyć o całym życiu.

Jest to ostatni spektakl Teatru Współczesnego w reżyserii Macieja Englerta jako dyrektora. Na scenie pojawia się  doskonale dobrana ekipa: zachwycająca Marta Lipińska jako Jeanine, Szymon Mysłakowski i Mateusz Król jako synowie, Monika Pikuła jako córka Caroline oraz Barbara Wypych jako Barbara, żona Jean-Baptiste’a. Każdy z aktorów gra w sposób naturalny, bardzo dobrze oddając cechy charakteru poszczególnych postaci. Leon Charewicz wychodzi na scenę dopiero po opadnięciu kurtyny, na oklaski, ponieważ w trakcie spektaklu bierze udział w dialogach ale jako głos zza sceny. Co nie powinno dziwić, ponieważ jego postać, ojciec jest obłożnie chory, u kresu życia i przykuty do łóżka.

Na koniec kilka słów na temat tegorocznej produkcji Netflixa pod tytułem Spadek. Na platformie filmowej niedawno ukazał się film, którego koncept jest bardzo podobny – tam też mamy ojca, którego dzieci są skłócone, a który aby naprawić relacje w rodzinie zaprasza ich do swojej rezydencji pod pretekstem testamentu. Z lektury samych opisów filmu i spektaklu Współczesnego można mieć wrażenie, że są to adaptacje tego samego utworu, jednakże tak nie jest. Fabuła filmu jest zdecydowanie inna, narracja idzie w innym kierunku, a co najważniejsze – w przypadku filmu Spadek wiedziałem dokąd zmierza narracja i jaki będzie finał mniej-więcej po 30 minutach filmu, podczas gdy z Vanitas tak nie jest. Jest dużo zwrotów akcji, równie nagłych, co niespodziewanych. Vanitas ogląda się o wiele lepiej.

 

recenzja ukazała się pierwotnie w portalu Teraz Teatr

Rafał Siemko
Autor jaki jest, każdy widzi. Absolwent filologii polskiej, na co dzień pracuje w branży ubezpieczeniowej. Wielbiciel Metalliki, poezji Herberta, Miłosza i Szymborskiej oraz prozy Camusa i Vargasa-Llosy.
Skąd nazwa bloga? Rano czytam, później idę do pracy; po pracy gram na gitarze albo w piłkę nożną. A czas na pisanie znajduję jedynie w nocy. Aktualnie mieszkam w Monachium.
Rafał Siemko on Blogger

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *