Carlo Goldoni jest jednym z najwybitniejszych twórców teatru commedii delle’arte. W Polsce cieszy się dosyć dużą popularnością, co potwierdza fakt, że co jakiś czas, dosyć regularnie kolejne teatry sięgają do jego dorobku. Ostatnio gościł na deskach teatrów stołecznych ze Sługą dwóch panów i z Aferą w Chioggi. Co jest wyjątkowe w jego twórczości? To nie tylko mistrz komizmu sytuacyjnego i charakterów, to też sprawny scenarzysta i twórca niejednoznacznych postaci. Teatr Współczesny z Maciejem Englertem jako reżyserem wziął na warsztat Wachlarz – przedstawienie, które po raz ostatni w Polsce – jak donosi Encyklopedia Teatru Polskiego – był wystawiony w Teatrze Nowym w Łodzi w 1981 roku.
Centrum akcji przedstawienia jest – jak można się domyślić – przedmiot, właśnie tytułowy wachlarz. Jest on osią narracji i osią centralnego dla akcji sporu, ponieważ tenże przedmiot miał być prezentem dla panny na wydaniu. Jednej z dwóch, bo problem polega na tym, że w centrum uwagi są dwie panny, Kandyda i Giannina. Kandyda kocha z wzajemnością Ewarysta, Giannina natomiast kocha szewca Crespino. Wachlarz zamiast trafić od razu do rąk adresatki prezentu, zostaje przekazany w ręce tej drugiej, później ukryty przed wzrokiem ciekawskich, później gubi się, a później…
Dosyć powszechnym sylogizmem związanym z teatrem jest ten, że u Czechowa, jeżeli na ścianie wisi strzelba ona musi wystrzelić na końcu sztuki. Wachlarz tutaj pełni nieco inna funkcję, ponieważ ta „strzelba” strzela już na początku[1]. Przedmiot jest przyczynkiem do akcji i do dalszych gagów. Mieszkańcy miasteczka nie wiedząc wszystkiego zaczynają zadawać pytania: Co Ewaryst dał Gianninie? Dla której z panien jest przeznaczony ten prezent? Czy nie dochodzi tutaj do zdrady? Kto w kim się kocha? A w końcu: gdzie wachlarz się podział? Najgorsze jest to, że ludzie zachowując się jak ludzie – jeżeli czegoś nie wiedzą, to sobie dopowiedzą i tak tworzy się baza do komedii pomyłek. Mały wachlarz budzi nieproporcjonalnie do swoich rozmiarów wielki niepokój wśród adoratorów obu panien. Napędza akcję, rozwija intrygę, odsłania prawdziwe charaktery bohaterów.
A Goldoni miał swoją unikalną strategię tworzenia postaci. Nie były one szablonowe, jednowymiarowe. Wydaje się, że był doskonałym obserwatorem rzeczywistości i potrafił oddać ludzkie charaktery z ich całą kompleksowością. Co jest nietypowe dla commedii delle’arte, która mimo wszystko bazowała na szablonowych bohaterach i typach postaci. Autor wyszedł poza ten schemat, dzięki temu bohaterowie są ciekawsi, skłonni do głębszych przemyśleń, bardziej nieprzewidywalni i – w końcu – bardziej „żywi”.
Spektakl Teatru Współczesnego przenosi nas do XVIII wieku i widać to już w scenografii. Pozornie może ona tracić nieco myszką; taką scenografię widziałem na nagraniach Teatru Telewizji z lat siedemdziesiątych, a więc na realizacjach starszych ode mnie. Ale to tylko pozory. Ta „stara” scenografia doskonale pasuje do spektaklu, o jest to przecież komedia. Mająca nas przenieść do przeszłości. Szczerze mówiąc, mnie się podoba. Jest to – mówiąc językiem młodzieży – old-school. Doskonały old-school, bo wpisujący się w przedstawienie jako całość – temat, świat przedstawiony, dialogi, muzyka. Ponadto scenografia jest tak skonstruowana, że oczom widza ukazuje się małe miasteczko, z ciasnymi uliczkami. Mieszkańcy żyją bardzo blisko siebie, niemalże zaglądając sobie do okien. Są to warunki sprzyjające plotkom, pomówieniom i nieporozumieniom.
Co niezmiernie cieszy, to widok nowego pokolenia aktorów wstępującego na deski Współczesnego. W Wachlarzu pojawia się na scenie wiele osób (tu uklony również w stronę Janusza Sieniawskiego odpowiedzialnego za ruch sceniczny) ale warto zwrócić uwagę na to, że główne role otrzymali obecni studenci lub tegoroczni absolwenci: Maja Polka (Kandyda), Monika Pawlicka (Giannina), Przemysław Kowalski (Pan Ewaryst), czy też Maciej Kozakoszczak (oberzysta) i Julian Godzina. Wraz z ich nieco starszym kolegą Szymonem Roszakiem (szewc Crespino) oraz niezwykle już doświadczonymi Cezarym Kołaczem, Marcinem Bubółka oraz Agnieszką Pilaszewską i Sławomirem Orzechowskim zapewniają doskonałą zabawę. Trudno jest kogoś tutaj wysunąć przed grono, ponieważ każdy z aktorów spisał się doskonale i oglądanie ich na scenie było prawdziwą przyjemnością.
Teatr Współczesny udowodnił już wcześniej, że w doborze komedii do repertuary nie ma sobie (przynajmniej w Warszawie) równych i Wachlarz tylko to potwierdza. Ja bawiłem się przednio.
Autor: Rafał Siemko
listopad 2021
tekst pierwotnie ukazał się w portalu Teraz Teatr
Giannina, młoda wieśniaczka – Monika Pawlicka
Pani Gertruda, wdowa – Agnieszka Pilaszewska
Panna Kandyda, jej bratanica – Maja Polka
Pani Zuzanna, właścicielka sklepu – Agnieszka Suchora
Tonino, służący dwóch dam – Piotr Bajor
Cytrynek, służący w kawiarni – Marcin Bubółka
Tymoteusz, aptekarz – Leon Charewicz
Scavezzo, sługa w oberży – Juliusz Godzina
Moracchio, brat Gianniny – Cezary Kołacz
Pan Ewaryst – Przemysław Kowalski
Coronato, właściciel gospody – Maciej Kozakoszczak
Baron Del Cedro – Michał Mikołajczak
Hrabia di Rocca Marina – Sławomir Orzechowski
Crespino, szewc – Szymon Roszak
Scenografia – Marcin Stajewski
kostiumy – Anna Englert,
muzyka – Jerzy Satanowski,
ruch sceniczny – Janusz Sieniawski
światła – Katarzyna Łuszczyk.
[1] Oczywiście, w idei „strzelby Czechowa” chodziło o to, że każdy element sztuki musiał być niezbędny dla narracji, tutaj wachlarz jest przyczynkiem do akcji i to mógł być dowolny inny przedmiot ale analogia wydała mi się dość trafna.