Spektakl powstał na podstawie dziennika Mirona Białoszewskiego.Tajny dziennik był dziennikiem intymnym, szczerym; utworem, w którym pisarz ukazał samego siebie. Szczerość i otwartość, z którą Białoszewski podszedł do jego tworzenia były też najpewniej powodem dla którego tak długo czekał na publikowanie. Z jednej strony autor chciał chronić swoich bliskich przed ciężarem jego emocji i wyznań, a z drugiej czekał na lepsze (bardziej liberalne?) czasy.
Pierwsze, co zwraca uwagę to scenografia. Tworzy je oryginalne umeblowanie mieszkania Mirona Białoszewskiego. Eksponaty, a więc scenografię można swobodnie oglądać, poczuć atmosferę tego pomieszczenia. W tle sceny wiszą trzy ekrany, na których są wyświetlone portrety pisarza. W trakcie przedstawienia będą się na niech też wyświetlały multimedia, w tle będzie też można usłyszeć nagrania. Z całą pewnością warto usiąść w pierwszych rzędach.
A o czym jest Tajny dziennik? O Mironie Białoszewskim. To jasne. Ale o Mironie-człowieku, a nie Mironie-pisarzu. Cały dziennik ma ponad 900 stron, dlatego twórcy spektaklu musieli – co jasne – dokonać wyboru treści, którą chcą przedstawić. I tak są wyjątki o jego dzieciństwie i młodości, o relacji z matką, bardzo dużo też o śmierci. Szczególnie w kontekście choroby nowotworowej jego matki oraz dwukrotnym zawale serca, który pisarz przeszedł. Sporo miejsca zostało też poświęcone wątkom homoerotycznych; jak wiadomo Białoszewski nie starał się za bardzo ukrywać swoich upodobań seksualnych, dosyć odważnie je opisywał (w odróżnieniu od Witolda Gombrowicza, który nawet w Kronosie ograniczał się jedynie do zdawkowego zapisania imienia przygodnego kochanka). W dzienniku pisze o tym otwarcie, obnażając swoją duszę i emocje. Potrafi spojrzeć na samego siebie z dystansu i wniknąć we własne wnętrze. Choć czasami jest to bolesne.
Tajny dziennik jest przedstawieniem na cztery głosy. Zapiski Mirona Białoszewskiego deklamują Michał Piela, Robert Majewski, Henryk Niebudka oraz Piotr Siwkiewicz. Mówią na przemian, przechwytując i kontynuując rozpoczętą myśl bądź rozpoczynając nową. Ze względu na fakt, iż na scenie raczej mało się dzieje i zdecydowana większość dzieje się w słowach, dlatego przedstawienie jest szczególnie wymagające właśnie dla aktorów, ponieważ musieli nauczyć się na pamięć dużą ilość tekstu i nauczyć się kto kiedy mówi; a w trakcie spektaklu nie możliwości, aby sobie to przypomnieć. Każda wpadka będzie niechybnie zauważona przez widzów. Panowie – jak na doświadczonych aktorów przystało – doskonale poradzili sobie z tą presją.
Spektakl jest raczej przeznaczony dla wielbicieli Mirona Białoszewskiego, ale myślę, że również osoby niezwiązane emocjonalnie z jego twórczością mogą zaryzykować. I powtórzę raz jeszcze – proszę siadać w pierwszych rzędach!
Tekst pierwotnie ukazał się w portalu Teraz Teatr
reżyseria: Wojciech Urbański scenografia i kostiumy: Anna Tomczyńska projekcje: Stanisław Zaleski muzyka: Marcin Masecki reżyseria światła: Paulina Góral asystentka reżysera: Marta Malinowska konsultacja kompozycji choreograficznej: Karolina Kraczkowska asystentki scenografa: Kaja Dębska, Barbara Koczarowa asystentka kostiumografa: Agata Stanula kierownictwo produkcji: Natalia Mołodowiec Obsada: Michał Piela (gościnnie), Robert Majewski, Henryk Niebudek, Piotr Siwkiewicz czas trwania: 1 godz. 10 min. (bez przerwy)