„Umarłe miasto” w Teatrze Wielkim Operze Narodowej

Paul opłakuje swą niedawno zmarłą żonę, Marie. Przygnębiony jej odejściem, snuje się po mieszkaniu, które zamienił w coś w rodzaju świątyni ku czci swej ukochanej. Zachowuje się niemal jak zombie, nie mogąc wyjść z otępienia, które powoli spalało jego duszę. Sytuacja staje się o tyle niebezpieczna, że mężczyzna poznał Mariettę, kobietę przypominającą mu żonę. Pochłonięty przez rozpacz, zaczyna fantazjować na temat kobiety, w której chce widzieć te same cechy, które urzekły go w Marie.

Paul po utracie ukochanej jest niezrównoważonym emocjonalnie człowiekiem. W napotkanej przypadkiem kobiecie chce widzieć swoją zmarłą żonę. Piękna tancerka wydaje się na początku kimś w rodzaju erzacu dla przygnębionego mężczyzny, ale za jej sprawą bohater popada w świat swoich urojeń na temat Marii/Marietty. W końcu dochodzi nawet do absurdalnej sytuacji, w której Paul chce, aby Marietta stała się jego Marią, ale równocześnie nie pozwala jej nawet porównywać się do żony. Coraz bardziej pochłania go świat marzeń i imaginacji. Aż w końcu nie wiadomo, co jest prawdą, a co wytworem wyobraźni Paula. Nie będzie niezasadnym nawet roztrząsanie, czy cała historia, która rozegrała się na scenie nie jest jedynie projekcją chorego z rozpaczy umysłu bohatera.

Przedstawienie zostało zrealizowane z dużym rozmachem. Scenografia, oświetlenie, gra aktorska artystów, ruch sceniczny są tutaj bardzo ważne. Reżyser wydaje się przesuwać nieco granice formalne przedstawienia z opery w kierunku spektaklu teatralnego, a być może nawet filmu. Choć opera jako taka powinna opierać się na muzyce i śpiewie, to w tym konkretnym przypadku jej filmowość nie jest zarzutem. Przedstawienie na takiej formule nie traci. A Umarłe miasto mogłoby być dobrym materiałem na scenariusz thrillera psychologicznego. Jest kilka obrazów, które z powodzeniem można byłoby wykorzystać w kinie.

Ciekawym – nierzadko spotykanym w teatrze – rozwiązaniem jest zastosowanie ruchomej sceny, która obraca się dookoła własnej osi. Jej centrum stanowi konstrukcja, która wraz z ruchem symbolicznie zmienia miejsce akcji z podwórza na wnętrze mieszkania oraz poszczególne jego pomieszczenia. Wraz z miejscem akcji zmienia się oświetlenie sceny, eksponujące przedmioty czy też postaci, kiedy to jest istotne dla fabuły. Jest tylko jeden mankament – projektor na scenie. Pełni on funkcję rekwizytu, na tym projektorze Paul ogląda filmy, na których jest jego ukochana Maria. Obracająca się scena powoduje, że w niektórych momentach silne i skupione światło projektora jest wcelowane w publiczność. Nie wiem, czy miałem pecha, że usiadłem w miejscu, w które oko projektora było skierowane, ale kilka razy mnie skutecznie oślepiło.

Najjaśniejszym punktem przedstawienia była niemiecka śpiewaczka Marlis Petersen. Stworzyła poruszającą i dość dwuznaczną kreację (Marietta bawiła się Paulem, czy dała sobą manipulować? Chciała kochać, czy być kochaną?). Jako Maria/Mariettą musiała pozostawać na granicy dwóch postaci, dwóch odmiennych postaci (czy intencją Ericha Krongolda było rozwinięcie motywu męskiego kompleksu madonny i ladacznicy?). Petersen zdominowała spektakl. Wystarczy wspomnieć, że to właśnie ona zebrała największe brawa. Lacek Laszczkowski może zadziwić niemałymi umiejętnościami aktorskimi, kreując postać zagubioną, popadającą w szaleństwo. Wokalnie nie mogę też mieć zastrzeżeń, aczkolwiek chyba należy zwrócić uwagę, że czasami nie było go dostatecznie słychać. Śpiewacy powinni jednak zwracać baczność na to, aby nie stać tyłem do publiczności, nawet podczas intensywnych ruchowo scen. Na uznanie zasługują również Michał Partyka (jako przyjaciel Paula, Frank) oraz Bernadetta Grabias (Brygida, wierna pokojówka). Orkiestrę Teatru Wielkiego poprowadził doświadczony dyrygent Lothar Koenigs, który w imieniu swoim oraz muzyków odebrał zasłużone brawa.

 

tekst pierwotnie ukazał się w portalu Teraz Teatr.

 

muzyka: Erich Wolfgang Korngold

libretto: Paul Schott według Georges’a Rodenbacha

dyrygent: Lothar Koenigs

reżyseria: Mariusz Treliński

soliści: Jacek Laszczkowski, Marlis Petersen, Michał Partyka, Bernadetta Grabias, Tomasz Rak,

Maria Stasiak, Natalia Kawałek, Pawło Tołstoj, Mateusz Zajdel, Magdalena Koleśnik

Chór i Orkiestra Teatru Wielkiego-Opery Narodowej

Chór dziecięcy „Artos” pod dyr. Danuty Chmurskiej

 

Rafał Siemko
Autor jaki jest, każdy widzi. Absolwent filologii polskiej, na co dzień pracuje w branży ubezpieczeniowej. Wielbiciel Metalliki, poezji Herberta, Miłosza i Szymborskiej oraz prozy Camusa i Vargasa-Llosy.
Skąd nazwa bloga? Rano czytam, później idę do pracy; po pracy gram na gitarze albo w piłkę nożną. A czas na pisanie znajduję jedynie w nocy. Aktualnie mieszkam w Monachium.
Rafał Siemko on Blogger

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *