Chyba każdy miał w szkole czy na studiach „fajnego” nauczyciela. „Fajnego” w tym sensie, że nie trzymał się sztywno ramy nauczyciel-uczeń, potrafił tłumaczyć zawiłe tematy w prosty sposób, sięgając do przykładów z codziennego życia, nie używał terminów naukowych o ile nie było takiej potrzeby, a nawet tu i ówdzie rzucił żartem. Na jego wykłady chodziło się z chęcią, a aktywne były nawet te osoby, które zazwyczaj zajmowały ostatnie ławki, aby przypadkiem nie rzucać się wykładowcom w oczy.
Takim właśnie „wykładowcą” jest autor książki Jak być lepszym człowiekiem, Michael Schur. Mówiąc o nim jako o wykładowcy mam na myśli narratora i sposób narracji. Sam autor już w pierwszych wersach książki zastrzega, że nie jest on naukowcem ani pracownikiem żadnej z prestiżowych uczelni, raczej pasjonatem, który spędził wiele lat swojego życia na studiowaniu filozofii i dyskusjach z naukowcami. Być może dzięki temu pozwala sobie na utrzymanie lekkiego tonu narracji i dosyć obfite (choć w ramach rozsądku) rzucanie tu i tam drobnymi żarcikami.
Tytuł książki Jak być lepszym człowiekiem bądź w oryginale: How to be perfect (jak być idealnym/doskonałym, co brzmi jeszcze bardziej przewrotnie) mógłby sugerować, że autor z pozycji wszechwiedzącego powie czytelnikowi, jak ten ma wieść swoje życie, do tego zrobi to w punktach, a najlepiej w tak krótkich i prostych jak się da. Oczywiście tak się nie dzieje, zakładam, że żadne szanujące towarzystwo nie zdecydowałoby się nawet wydać takiej książki. Pozycja, którą trzymam w ręku skupia się na tym, jak w historii ludzie zmagali się z odwiecznym pytaniem: „Jak żyć” („…panie premierze!” chciałoby się dodać). Co to znaczy prowadzić życie dobrze i cnotliwe. Co to znaczy być dobrym człowiekiem i czy istnieje jedna, niezawodna definicja moralności albo jedna maksyma, którą wystarczy przestrzegać, aby być lepszym człowiekiem.