Tramwaj zwany pożądaniem. Teatr Ateneum

To już drugi spektakl teatralny na podstawie dramatu Tennesseego Williamsa, który widziałem w ciągu dwóch tygodni. Tydzień wcześniej byłem na Kotce na gorącym blaszanym dachu, tym razem miałem okazję zobaczyć Tramwaj zwany pożądaniem w reżyserii Bogusława Lindy. Byłem bardzo ciekawy kreacji Stanleya Kowalskiego – głównego bohatera, którego kreacją miał się zająć największy twardziel polskiego kina.

Tramwaj to chyba jedne z najbardziej znanych dramatów amerykańskiego pisarza. Popularność zyskał głównie dzięki ekranizacji Elii Kazana, w której główną rolę zagrał Marlon Brando. Dzisiaj jest to już kultowa produkcja. Historia dzieje się w domu Kowalskich w Nowym Orleanie. Blanche DuBois, siostra Stelli Kowalski przyjeżdża w odwiedziny do siostry. Okazuje się, że jej siostra wyszła za mąż za prostackiego i brutalnego Stanleya. Blanche jest kobietą nie do końca zrównoważoną psychicznie, żyje w świecie iluzji i marzeń, wyobrażeń o sobie samej. Stanley podejrzewa Blanche o oszustwo przy sprzedaży majątku rodzinnego. Dochodzi do konfliktu między nimi, w który wkrótce zostaje włączony Mitch – przyjaciel Stanleya (a do tego podręcznikowy wręcz przykład mężczyzny cierpiącego na kompleks madonny i ladacznicy), zauroczony jego szwagierką oraz Stella. Emocje biorą górę nad rozsądkiem.

W Blanche DuBois jest coś bardzo niepokojącego, co wzbudza u widzów podejrzenia niespójności wewnętrznej tej postaci. Jej postępowanie sugeruje niezrównoważenie, ale jest to raczej potrzeba udowodniania samej sobie, że wciąż jest młoda, piękna i potrafi wzbudzić pożądanie. A obsesyjne dbanie o czystość i urodę zewnętrzną było wyrazem wewnętrznej konieczności maskowania brudu jej duszy. Od początku wydaje się, że coś ukrywa, że jej nagłe i niespodziewane przybycie do siostry nie jest przypadkiem. Stanley natomiast jest dziki i nieokiełznany. Flirtuje ze szwagierką od pierwszej chwili, ale bardzo szybko kończy tę grę. Szybko okazuje się, że jest prostakiem tylko pozornie. W tonie jego głosu słychać ironię, pozwala Blanche sądzić, że nad nim góruje intelektualnie, ale widać, ze to on kontroluje sytuację. O wiele łatwiej mu prowadzić tę konfrontację z poziomu osoby niegodnej uwagi.

Przedstawienie teatru Atrium jest spektaklem wyjątkowym. Z jednej strony jest to klasyka dramatu amerykańskiego i literatury światowej, pełne naturalistycznej, ale bardzo przyziemnego spojrzenia na miłość i pożądanie w przekładzie Jacka Poniedziałka – nowym tłumaczeniu, które doskonale oddaje wulgaryzm i prostolinijność amerykańskich przedmieść lat 60`. Niewątpliwym atutem tej właśnie inscenizacji sztuki Williamsa jest gra aktorska. Julia Kijowska zagrała z dużą brawurą, ze szczyptą chaosu typowego dla niezrównoważonej psychicznie postaci, jaką była Blanche oraz całą gamą emocji. Stanley w wykonaniu Tomasza Schuchardta jest inny niż w wykonaniu Brando (pan Tomasz musiał zdawać sobie sprawę, że będzie porównywany do tej legendy kina). W filmie było to nieokrzesany prostak, który nie krył swoich emocji i pogardy. Tutaj jest bardziej wyrafinowany, jest to całkiem inna postać stworzona za pomocą odpowiedniej intonacji i tempa głosu, gestów. Stanley stopniowo niszczył Blanche, zaczął od drobnych uszczypliwości, przeszedł do otwartego ataku. Na taki cynizm i wyrafinowaną manipulację nie stać prostaka. Owszem – wulgarny był, ale ostatecznie nie mówił, że lubi „zrobić sobie dobrze”, a nie „zrobić se dobrze”. Sedno tkwi w szczegółach, również lingwistycznych.

UWAGA w następnym akapicie będzie spojler!

Przy okazji recenzji książkowej wersji dramatów Williamsa pisałem, „trzeba się też zastanowić, czy gwałt miał miejsce w rzeczywistości, czy jedynie w głowie Blanche. Myślę, że Williams o tym nie przesądza. Jest to wątpliwe, biorąc pod uwagę, że Blanche była mitomanką i fantastką. Nie można jej wierzyć, bo żyje w świecie urojeń. Stanley był brutalny i chamski, ale to nie przesądza o tym, że ją zgwałcił. On raczej brzydził się szwagierką, a poza tym kochał – mimo wszystko – Stellę nad życie. Moim zdaniem Stanley tego nie zrobił, ta kobieta budziła w nim raczej obrzydzenie niż pożądanie. Gdyby to zrobił, to by oznaczało, że chciał ostatecznie zgłębić i upokorzyć pogardzaną Blanche. Nie chodziłoby mu wtedy w żadnym stopniu o popuszczenie żądzom, ale o ostateczne poniżenie szwagierki i brutalne wtargnięcie w sferę jej kobiecości, który to obszar Blanche nade wszystko chciała ochronić przed „reliktem epoki kamienia łupanego”, Stanleyem. Kowalski był dziki i nieokrzesany, ale nie byłoby go stać na tak wyrafinowane okrucieństwo. Był jedynie prostakiem, a nie bestią”. Biorąc pod uwagę Stanleya w interpretacji Schuchardta napaść fizyczna w postaci brutalnego gwałtu była wtargnięciem w ostatnią sferę, którą Blanche pilnowała i która miała pozostać nietykalna. Czystość ciała była dla niej odzwierciedleniem czystości ducha. Naruszenie integralności cielesnej zniszczyło jej psychikę. O ile po filmie Kazana miałem duże wątpliwości co do tego, czy do gwałtu na Blanche doszło, o tyle po przedstawieniu aktorów z teatru Ateneum takich wątpliwości nie miałem.

Przytaczając fragment poprzedniej recenzji, poszerzając ją o refleksje o tym samym motywie o wrażenia z przedstawienia teatralne miałem na celu udowodnienie, jak dużo zależy od autorskiej interpretacji reżysera i aktora. Dysponując tym samym tekstem, ale operując ospowiednio tonem głosu i tempem można stworzyć niemal inną postać. To jest niesamowite zarówno w teatrze jak i kinie.

Historia związku Stelli i Stanleya mówi nam, że pożądanie jest bliźniacze nienawiści. Między nimi jest tak cienka granica, że niekiedy trudno zauważyć, kiedy ona zanika i te dwie emocje zlewają się w jedną. Jak i czy można odróżnić miłość od pożądania? Jest to trudne, ponieważ pożądanie bez miłości może istnieć, ale miłość bez pożądania już nie. Mówi nam też przede wszystkim, że kocha się nie dzięki czemuś, ale wbrew. Często wbrew rozumowi.

 

Tennessee Williams

TRAMWAJ ZWANY POŻĄDANIEM


przekład – JACEK PONIEDZIAŁEK

reżyseria – BOGUSŁAW LINDA

scenografia – JAGNA JANICKA

ruch sceniczny – JAROSŁAW STANIEK

światło – KATARZYNA ŁUSZCZYK

premiera – 27 lutego 2014




SPEKTAKL DLA WIDZÓW DOROSŁYCH




Występują:




Blanche – JULIA KIJOWSKA

Stella – PAULINA GAŁĄZKA

Stanley – TOMASZ SCHUCHARDT

Mitch – BARTŁOMIEJ NOWOSIELSKI

Eunice – EWA TELEGA

Steve – TOMASZ KOZŁOWICZ

Pablo – JAN JANGA TOMASZEWSKI

Lekarz – TADEUSZ BOROWSKI

Pielęgniarka – KATARZYNA ŁOCHOWSKA

Chłopak – MATEUSZ ŁAPKA
Rafał Siemko
Autor jaki jest, każdy widzi. Absolwent filologii polskiej, na co dzień pracuje w branży ubezpieczeniowej. Wielbiciel Metalliki, poezji Herberta, Miłosza i Szymborskiej oraz prozy Camusa i Vargasa-Llosy.
Skąd nazwa bloga? Rano czytam, później idę do pracy; po pracy gram na gitarze albo w piłkę nożną. A czas na pisanie znajduję jedynie w nocy. Aktualnie mieszkam w Monachium.
Rafał Siemko on Blogger

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *