Ernesto Sabato – Abaddon. Anioł zagłady

Książka argentyńskiego pisarza, Ernesto Sabato, została wydana przez wydawnictwo Znak w serii 50 na 50, czyli 50 najwybitniejszych dzieł z okazji pięćdziesięciolecia istnienia Znaku. Ideą przyświecającą temu przedsięwzięciu było ponowne wydanie, w nowym tłumaczeniu utworów, które odegrały wielką rolę w historii literatury. Według opisu zamieszczonego na okładce książki, Abaddon również miał być takim utworem. Aby być uczciwym muszę przyznać, że po przeczytaniu kilkudziesięciu pierwszych stron nie rozumiałem, w jaki sposób miałaby się objawiać ta świetność książki Argentyńczyka. Została ona napisana bardzo nieprzyjazną dla czytelnika narracją – niezwykle chaotyczną, urywaną i aby zrozumieć jej treść należy czytać z wielkim skupieniem, aby wiedzieć, kiedy skończył się jeden wątek, a zaczął drugi. Efektu dopełnia świat przedstawiony, który w swojej istocie jest amalgamatem rzeczywistości, nazwijmy ją umownie – realnej i silnie symbolizowanej sfery magii czy snu. Obie się przenikają, istnieją nie tyle obok siebie, ale oddziałują na siebie wzajemnie. Mimo wszystko książka ma w sobie coś niezwykle pociągającego.

Abaddon. Anioł zagłady to dzieło trudne i wielowymiarowe, które będzie wymagało kilkukrotnej lektury, aby zrozumieć je w pełni. Bohater powieści, Ernesto Sabato (alter-ego autora, ale nie jestem przekonany, czy można do końca traktować książkę jako dzieło autobiograficzne, choć wiele by na to wskazywało) wędruje po swym mieście – Buenos Aires. Spotyka się z różnymi ludźmi, a te spotkania są pretekstem do snucia dyskusji na temat wielu różnych spraw. Akcja dzieje się w roku 1973. Jak pisałem na początku wraz z bohaterem przemierzamy Buenos Aires. Ernesto jest pisarzem, autorem powieści Bohaterowie i groby oraz Tunel (tak, jak autor). Jego peregrynacje po stolicy Argentyny stanowią oś jego nowej książki, a on sam bohaterem własnej, powstającej powieści. Dwa światy się przenikają – rzeczywistość wnika do literatury, a literatura do rzeczywistości. Bohater tropi rzeczywistość, śledzi jej przejawy i próbuje wyodrębnić te jej oznaki, które łączą się z literaturą. Ale też próbuje odnaleźć te, które świadczą o tym, że rzeczywistość świata, w którym żyjemy jest odrębna od rzeczywistości literatury i jednak pozostaje w relacji podległej wobec świata namacalnego. Sabato zadaje pytanie, czy pisarz – a raczej artysta – może mieć wpływ na rzeczywistość, historię, czy jest tylko podległym jej sprawozdawcą. Podejmuje temat rewolucji, nazizmu, Boga, literatury czy choćby roli pisarza w społeczeństwie a także roli sztuki wobec życia i rzeczywistości.

Zmieniany wciąż temat, urywane wypowiedzi, mnogość poruszanych aspektów przybliża książkę do strategii zwanej strumieniem świadomości. Najsłynniejszą książką reprezentującą ten nurt jest Ulisses Jamesa Joyce`a. Jest kilka podobieństw: Stefan Dedalus, bohater Ulissesa wędruje przez Dublin, Ernesto przez Buenos Aires, Ulisses jest zapisem jednego dnia z życia wewnętrznego człowieka, a zarazem miniaturą życia na tle archetypu podróżnika – Odyseusza. Abaddon też zamyka się w jednym dniu, ale jednak cel był nieco inny. Myślę, że przez taką a nie inną realizację zamysłu twórczego autor chciał pokazać, że rzeczywistość jest nieuchwytna, a poprzez mnogość przejawów życia i świadomości sens istnienia jest nieuchwytny. W przypadku obu powieści tytuły są znaczące – Ulisses mógłby się nazywać Odyseją za wielkim eposem starożytnym, a Abaddon to imię anioła śmierci (jego genologię wyjaśniałem przy okazji recenzji serialu Iluminacja – zachęcam do sięgnięcia po nią), który został uwolniony aby zesłać na ludzi zagładę. Świat, który Sabato opisuje, jest na skraju zagłady. Ulisses to nie jedyne dzieło literatury do którego nawiązuje argentyński pisarz. Są również wyraźne nawiązania do Braci Karamazow Fiodora Dostojewskiego, z jednej strony przez bezpośrednie zapożyczenie najbardziej znanego cytatu, że „jeśli Boga nie ma, to wszystko jest dozwolone”, a z drugiej strony jest też zapożyczenie formalne. Jeden z bohaterów Abaddona, Nacho, niczym Ivan zbiera wycinki prasowe. Ivan zbierał przypadki, w których okrutne, niezrozumiałe i niezawinione zło dotykało bezpośrednio dzieci (symbol niewinności), aby dać wyraz swemu przekonaniu, że jeśli takie bezinteresowne zło kłóci się z ideą Boga, który jest miłością, to na podstawie tego on odrzuca świat, w którym żyje. Według niego nie ma takiej Tajemnicy, która wymagałaby, czy chociaż usprawiedliwiała okrucieństwo wobec bezbronnych i nieskalanych grzechem  dzieci. Nacho ma natomiast pudło, na którego wieku napisał: „Uśmiechnij się, Bóg cię kocha” i w tym pudle również składuje wycinki z gazet. Te wycinki mają jednak nieco inny charakter. Zbiera on dowody na rzeczywistość zagłady, tego, że ona już się dzieje, a jej imieniem jest szaleństwo. Wspólnym punktem wszystkich artykułów prasowych zgromadzonych w pudle jest jakiś rodzaj obłędu, który ogarnął społeczeństwo – niepohamowana konsumpcja, okrucieństwo, rozpad więzów międzyludzkich, upadek wartości, a zastąpienie ich płytkimi emocjami. A wszystko razem tworzy wizję szaleństwa, które opanowało ludzkość. Być może idę za daleko w domysłach, ale można mieć wrażenie, że miniaturą społeczeństwa dla Sabato mógłby być dom wariatów. Z jedną istotną różnicą – penitencjariusze ośrodków tego typu są odizolowani od reszty ludzi, a społeczeństwo ogarnięte szałem nie ma takich granic buforowych i pogrążając się w obłędzie doprowadzi do swojej zagłady. Wszechobecne jest przeczucie nieuchronności zagłady, przeczucie, że los skażonego złem świata zostanie wypełniony jakąś katastrofą, po której zostaną jedynie zgliszcza. Jaka wobec tego jest rola artysty według autora? Sabato z jednej strony eksponuje ekspresywną rolę sztuki, która ma wychodzić poza swe ramy i oddziaływać na ludzi ale też ukazuje nieprzystawalność artysty do społeczeństwa. Sztuka ma za zadanie ocalenie i udzielenie azylu mistycznej części życia, świata idei w znaczeniu platońskim. Jedynie w sztuce objawia się cała rzeczywistość. Obowiązkiem artysty jest natomiast mówić prawdę, o czym przeczytamy w książce kilka razy. Pomylił się albo nie do końca zrozumiał intencję pisarza ten, kto pisał notę wydawniczą na tylnej obwolucie książki, gdzie czytamy, że „wedle Sabato można być tylko świadkiem, bezsilnym świadkiem”.  Autor silnie eksponuje obowiązek otwierania się i wpływania na ludzi oraz samą formą książki wskazuje na to, że w jakimś stopniu życie może być literaturą, a literatura życiem. Przywołam jeden ważny i trafny w mojej opinii cytat, z którym się w całości zgadzam: „Najdziwniejsze, że istoty tak różne czytają tę samą książkę, jakby tych książek było nieskończenie wiele; jeden tekst pozwala wszakże na niezliczone różne, a nawet przeciwstawne interpretacje życia i śmierci, sensu istnienia.” Z jednej strony Sabato zauważa, że nie istnieje jedno dzieło literackie, ale jest ich tyle, ilu jest czytających. Nie ma jedynej właściwej interpretacji. Co jest nie mniej ważne, wskazuje on na istotny aspekt literatury (przynajmniej tej wielkiej) – interpretuje życie i prowadzi do pytań o sens istnienia jednocześnie zostawiając w tym pierwszeństwo tak naprawdę właśnie czytelnikowi. Nie można zatem powiedzieć, że pisarz jest bierny, bo to właśnie on daje ważny bodziec do poszukiwania prawdy.

 

Ernesto Sabato, Abaddon. Anioł zagłady, Wydawnictwo Znak, Kraków 2011.

 

Tekst pierwotnie ukazał się w portalu NoirCafe.pl

Rafał Siemko
Autor jaki jest, każdy widzi. Absolwent filologii polskiej, na co dzień pracuje w branży ubezpieczeniowej. Wielbiciel Metalliki, poezji Herberta, Miłosza i Szymborskiej oraz prozy Camusa i Vargasa-Llosy.
Skąd nazwa bloga? Rano czytam, później idę do pracy; po pracy gram na gitarze albo w piłkę nożną. A czas na pisanie znajduję jedynie w nocy. Aktualnie mieszkam w Monachium.
Rafał Siemko on Blogger

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *