Brać skromnie, wyzbywać się lekko… Rozmyślania(do siebie samego) Marka Aureliusza

„Seneka – tak mówią ci którzy kończyli gimnazjum/a ci którzy nie znają łaciny/wołają mnie: umarły” pisał Zbigniew Herbert. W powszechnej świadomości obraz stoika, nieco stereotypowy, to obraz osoby, która odbiera z równą obojętnością wszystko, co mu się zdarza w życiu – zarówno dobre jak i złe rzeczy. Stoik to filozof praktyczny. Chce się zabezpieczyć przed bólem i cierpieniem życia, dlatego odrzuca jakiekolwiek emocje. Tak samo obojętne mu są narodziny jak i śmierć. Sposobem na dobre życie ma być zachowanie umiaru: „Wzgardzi ktoś mną? Jego sprawa. (…) Znienawidzi? Niech tam. Ja będę uprzejmy i życzliwy każdemu (…)[11.13]” czy też bardziej znaczący przykład: „Figi szukać zimą – oznaka szalonego. Taki jest też człowiek, który szuka swojego dziecka, kiedy już go nie ma [11.33]”. To jest kwintesencja stoicyzmu – nie obruszać się, kiedy ktoś nam złorzeczy, gardzi nami albo nienawidzi; nie rozpaczać długo i nie „zamieszkiwać przeszłości” nawet, gdy spotka nas tragedia utraty dziecka. Stoicyzm jednak, jak się wkrótce przekonamy, to nie jest zabicie w sobie emocji i zastyganie w kamieniu. Stoicyzm jest o wiele bardziej wyrafinowanym światopoglądem i może być wielce pomocny w zaakceptowaniu, a nawet zrozumieniu życia, siebie i kosmosu.

Dzieło rzymskiego cesarza zalicza się do kategorii diatryby. Diatryba to gatunek literacki charakterystyczny dla pism filozoficznych starożytnej Grecji (Marek Aureliusz, choć był Rzymianinem, pisał po grecku), a jest to napomnienie rozmówcy w formie wyimaginowanego dialogu. W tekście możemy przeczytać jedynie to, co mówi jedna strona – umownie możemy nazwać tę osobę nauczycielem. Nauczyciel ten prowadzi swego rodzaju terapię, skłaniając do głębszego zastanowienia i kontemplacji tematów ważnych, trudnych, a niejednokrotnie bolesnych. Tekst nie jest uporządkowany; jest urywany po każdej myśli, mówca przeskakuje co chwila na kolejny wątek; taka forma sprawia wrażenie, że jest to zaledwie wprowadzenie do sprawy i daje nam przyczynek do samodzielnych medytacji. Ze względu na taką konstrukcyjną fragmentaryczność wypowiedzi kompozycja tekstu opiera się na numerowaniu poszczególnych wypowiedzi. Każda cząstka jest oznaczona liczbą porządkową rozdziału i wypowiedzi.

Książka, o której piszę, znajduje się stale w zasięgu mojej ręki, bardzo blisko w razie nagłej potrzeby. Uważam, że Marek Aureliusz mógłby z powodzeniem być psychoterapeutą. Udaliby się do niego ci ludzie, którzy pragną znaleźć odpowiedź na pytanie, jak mamy znieść zło, które jest nieodłączne dla naszego świata, jak przyjąć cierpienie, kiedy przychodzi niepostrzeżenie, jak wypełnić pustkę, która czasami atakuje nasze dusze. Ale udaliby się do Marka Aureliusza również ci, którzy nie ufają wizji chrześcijaństwa, tj. nieskończonego istnienia duszy oraz wizji życia, w której spełnienie można znaleźć w miłości, albo ludzie, którzy chcą wzbogacić tę wizję o sens w życiu skończonym, które tak naprawdę mogłoby się skończyć już dzisiaj i którzy pytają: dlaczego nie zakończyć tego już teraz, nie przyspieszyć nieuniknionego?

Punktem wyjścia do rozważań jest fakt, że śmierć jest czymś normalnym na tym świecie i przyjdzie. Stoicy uważają, że nie tylko można to zaakceptować, ale też dojrzeć w niej jakiś wyższy sens. Śmierć nie jest niczym wielkim, gdyż z szerszej perspektywy życie nie jest wyjątkową rzeczą w kosmosie. Sama śmierć natomiast ma cel w tym, że rzeczy przemijając, pozwalają zaistnieć innym. Aureliusz uważa za źródło zła zarówno zbyt wybujały patos, jak i z drugiej strony namiętności. Kultura, jaką proponuje, opiera się na zwątpieniu w afekt i przelotne doznania. Podstawą jest rozum i chłodna ocena. Powinniśmy chronić naszego daimona przed chaosem, pielęgnować go. Daimon dla Marka Aureliusza jest to boski pierwiastek, niekiedy tożsamy z umysłem. Sama nazwa konotuje z pojęciem eudajmonii. Jeśli będziemy pielęgnowali swojego daimona, to osiągniemy idealną harmonię. To on właśnie służy nam do rozpoznania dobra i zła i definiuje nas jako istoty ludzkie. Nie znaczy to, że namiętności są całkiem zakazane. Znaczy to tyle, że nie powinny one rządzić naszym życiem. Sedno jest w zachowaniu umiaru i równowagi. Jak to uczynić? Z jednej strony zauważmy, że jesteśmy tylko cząstką większej całości i to nie ważniejszą częścią, a z drugiej strony nasze życie nie jest czymś unikalnym w skali czasu. Każde pokolenie przed nami i każde, które przyjdzie po nas, żyły takim samym życiem. Nie jesteśmy niczym unikalnym w skali wszechświata. Każdy przed nami i każdy po nas cierpiał tak samo. I ta wspólnota ma być dla nas pocieszeniem. To punkt wyjścia do życzliwości, pokojowego współżycia i współdziałania. Przestajemy żyć w izolacji, a stajemy się częścią kosmosu i równi wszelkim bytom. Dlatego możemy osiągnąć szczęście tutaj i teraz nie licząc na szczęście w zaświatach. Dlatego, że wszyscy jesteśmy częścią tego samego kosmosu powinniśmy żyć we wspólnocie i dla drugiego człowieka. Z drugiej strony nakłania nas do utrzymywania indywidualności naszej duszy i nieustającej pracy nad nią. Według filozofa ważne, aby miłość uległa przedefiniowaniu, powinny być przesunięte granice tego, co w sobie zawiera. Mniej nacisku stawiajmy na namiętność i sprawy cielesne, a przejdźmy do czułej wyrozumiałości. Akceptacji braków i niedoskonałości drugiej osoby. W odróżnieniu od filozofii chrześcijańskiej, Marek Aureliusz nie uważa, że można w miłości znaleźć spełnienie. Wie on bowiem, że w większości przypadków nie kocham osoby takiej, jaką ona jest, ale wyobrażenie, jakie o nie sobie stworzyliśmy. Kilka stuleci później tezę tę powtórzył Freud. Tym bardziej spełnienia nie znajdziemy w seksie, który jest tylko pocieraniem narządów. I żeby było jasne: Marek Aureliusz nie postuluje nihilizmu, odrzucenia wszelkich emocji i uczuć, ale chce wskazać, jak odsiać te ważne od tych nieistotnych. Dzięki szerszemu spojrzeniu na rzeczywistość przejawiał większą umiejętność akceptowania rzeczy, na które nie miał wpływu. Co jest reprezentatywne dla takiego punktu widzenia, uważał czas naszego życia za ledwie widoczny punkt między nieskończonością przeszłości i przyszłości. Właśnie taki punkt widzenia pozwala przyjmować każdą ewentualność za tak błahą i nieistotną i każdy smutek oraz cierpienie odrzucić jako błahostkę, którą nie warto zajmować swoich myśli. Najistotniejsze dla spokoju duszy jest to, aby widzieć rzeczywistość taką, jaką jest ona naprawdę. Zauważmy, ze to, co niejednokrotnie bierzemy za wielkie, znaczące i niepodważalne – w swojej istocie jest liche i nic nie warte, jeśli spojrzymy na to z rozleglejszej perspektywy. Marek Aureliusz wielokrotnie podkreśla, że cała Ziemia to jedynie punkt w nieskończenie wielkim kosmosie [por.4.3, 8.21, 10.6, 12.32].

Wychodząc od skali kosmosu Marek Aureliusz chce przygotować naszą percepcję na odbiór i przedefiniowanie rzeczywistości w nowych kategoriach. Kategoriach wspólnoty, podobieństwa oraz wymiaru naszych codziennych spraw. Dąży do udowodnienia, że bycie człowiekiem jest zadaniem, które wymaga otwartości i naturalnej dobroci, empatii. Najważniejszą cechą i celem w życiu człowieka jest osiągnięcie cnoty i karmienie nią swojego daimiona. Według Aureliusza samo poznanie dobra i zła wystarczy, aby porzucić zło i wybrać dobro. Co jednak filozof definiuje jako dobro? Przede wszystkim dobro wynika bezpośrednio z harmonii wszechświata, którego cząstką jest człowiek i kiedy ta harmonia ulega załamaniu, rodzi się zło. Poznawanie dobra jest procesem, który nigdy się nie kończy. Filozof postuluje, aby wciąż weryfikować i badać fakty, zjawiska, podważać je, aby odpowiedzieć sobie, jakiej cnocie ono służy, jaką ma wartość dla człowieka i wszechświata, gdyż godne uwagi jest tylko to, co służy ładowi wewnętrznemu. Rozum i zdolność rozumowania są kluczowymi sprawami w życiu. Marek Aureliusz jest zwolennikiem skromności i porzucenia fałszywej wytworności, wynoszenia się ponad innych.

Marek Aureliusz był filozofem-praktykiem; jak przekazują nam dokumenty historyczne, nie tylko wyznawał zasady stoicyzmu i ich nauczał, ale też ściśle się do nich stosował. Wierzył w naturalny porządek wszechświata, w którym nie tylko życie było podporządkowane naturze, ale też cały świat. Łatwiej mu było zatem przyjąć wyroki losu, jakie mu przypadały w udziale. Dla niego wszystkie przeciwieństwa naturalne dla człowieka i życia, jak na przykład narodziny i śmierć są integralną i równoprawną częścią tej samej rzeczywistości i choć naznaczone całkiem odmiennymi emocjami, to tak samo naturalne dla całego wszechświata. Wszystko, czego doświadczamy, jest normalne dla życia, jest sprawiedliwe i nic nie jest ponad nasze siły. Jest to część tego wielkiego porządku świata. Nawet kiedy inni są dla nas nie do zniesienia nie ma powodu do pretensji do świata – po prostu tak jest i tak ma być [por. 9.42] Kiedy skaleczę się w palec Marek Aureliusz nie powie mi: „Nic się nie stało”, powie: „Skaleczyłeś się i leci ci krew. Ale nie martw się, bo zaraz się zagoi – tak to już jest.” Tak działa świat w swojej harmonii. Naszym natomiast celem, sensem życia powinno być wykonywanie tego, co jest właściwe człowiekowi – spełnianie roli, którą nam wszechświat zadał w swojej nieskończonej harmonii. Być dobrym dla ludzi i dokładać troski o współżycie społeczne to wszystko, co powinno zajmować ludzi. Marek Aureliusz powtarza wielokrotnie, że takie podejście jest jedynym możliwym, jeśli zdamy sobie sprawę z faktu, że wszyscy jesteśmy sobie równi i złączeni w jeden organizm, ponieważ wszyscy jesteśmy istotami rozumnymi – najdoskonalszymi istotami we wszechświecie i dlatego równi. „Należy dobrze ludziom czynić i ich znosić [5.20]” jest to clou stoicyzmu w wydaniu Marka Aureliusza; zdrowe współżycie między ludźmi i zwykła dobroć są najważniejsze. Dobroć, wyrozumiałość, empatia, zrozumienie i akceptacja. Przyjmijmy na chwilę stoicki punkt widzenia i odpowiedzmy szczerze przed sobą czy nie ma w tym sposobie widzenia racji: „Wpadasz w gniew na człowieka, który śmierdzi jak cap albo któremu cuchnie z ust? Cóż Ci złego zrobi? Takie ma usta, takie ma pachy. Konieczność każe, ażeby z takich miejsc pochodziły takie wydzieliny. [5.28]”

 

Marek Aureliusz, Rozmyślania( do siebie samego), przekład z grackiego, wstęp i komentarz Krzysztof Łapiński, Wydawnictwo Czarna Owca, Warszawa 2011

 

Rafał Siemko
Autor jaki jest, każdy widzi. Absolwent filologii polskiej, na co dzień pracuje w branży ubezpieczeniowej. Wielbiciel Metalliki, poezji Herberta, Miłosza i Szymborskiej oraz prozy Camusa i Vargasa-Llosy.
Skąd nazwa bloga? Rano czytam, później idę do pracy; po pracy gram na gitarze albo w piłkę nożną. A czas na pisanie znajduję jedynie w nocy. Aktualnie mieszkam w Monachium.
Rafał Siemko on Blogger

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *