Edward Barton co prawda nie zapisał się do klasyki literatury anglosaskiej, ale zdobył uznanie u swoich rodaków i na podstawie jego prozy powstało kilka filmów. Niespodziewanie, będąc u szczytu kariery, dzięki powieści Antrakt, Barton wycofuje się z życia publicznego, milknąc na zawsze. Zerwał też kontakty z rodziną. Nikt nie wie, z jakiego powodu.
Helen, wnuczka pisarza, postanowiła dowiedzieć się czegoś więcej na temat swojego przodka. Niestety, w domu panuje zmowa milczenia. Ojciec Helen od lat nie rozmawiał z Edwardem, nie jest też skłonny do udzielenia jakichkolwiek informacji, czy też wspomnień na jego temat. Zupełnie, jakby senior Barton został w swojej rodzinie naznaczony piętnem ostracyzmu. Po jego śmierci Helen otrzymuje w spadku rezydencję, w której mieszkał. Jej uwagę przyciąga nie tylko biblioteczka, ale też stos papierów na strychu, a wśród nich dziennik. Helen sądzi, że jego lektura wyjaśni kim był jej dziadek i dlaczego jest tak niechętnie wspominany w jej domu rodzinnym.
Narracja Antraktu została podzielona na dwa głosy. Jeden należy do Helen, akcja dzieje się w teraźniejszości. Poznajemy bohaterkę i obserwujemy jej zmagania z historią rodziny. A przede wszystkim poszukiwanie prawdy na temat jej dziadka, określany przez niektórych mianem genialnego pisarza. Z drugiej strony jest głos jej dziadka, dobywający się z kart dziennika. Z jego zapisków wyłania się świat przedwojennego i wojennego Londynu, środowiska artystów (samozwańczych, nie bohemy artystycznej); w końcu skomplikowany i zagmatwany świat jego emocji i trudnej, zakazanej miłości, przeżywanej na zmianę z porywami namiętności.
Spieszę z wyjaśnieniami i chcę uspokoić wszystkich – nie jest to powieść z gatunku romansu. Być może tak się mogło wydawać z opisu w ostatnim akapicie, ale tak nie jest. Jest to powieść obyczajowa, z wątkami dotyczącymi istoty twórcy i jego dzieła, a także (w najmniejszym stopniu) psychologiczna. Chwilami niestety ociera się niebezpiecznie blisko o kicz i efekciarstwo. Taki był koszt wykreowania wyrazistych postaci i wikłanie ich w trudne relacje. Całe szczęście, Rupert Smith doskonale wiedział, kiedy powściągnąć swoje zapędy.
Rupert Smith, Antrakt, przełożyła Katarzyna Bieńkowska, Wydawnictwo Muza, Warszawa 2016.
Tekst pierwotnie ukazał się w portalu Booklips.pl