Auschwitz jak Disneyland

Podobno nie należy oceniać książki po okładce, jednak należy przyznać, że okładka Warsztatu diabła Jachyma Topola jest wręcz genialna. Czerń, biel, szarość; złowrogi, znajomy kształt mający przywodzić na myśl obóz zagłady Auschwitz ale jakiś inny niż taki, jakim go pamiętamy czy to z własnej pamięci czy z fotografii. Z konturu bramy wjazdowej wyłania się stelaż, na nim osadzony jest cyrkowy diabelski młyn, który zamiast gondol ma czaszki. Niepokojące, w jakiś sposób niewłaściwe, ale nade wszystko: groteskowo wspaniałe.

Bohater Warsztatu diabła jest wynikową okoliczności; znalazł się w niewłaściwym miejscu i czasie. Sam o sobie mówił, że istnieje niejako przez przypadek; tylko dlatego, że kiedyś hitlerowcy nie zdążyli zabić jego matki. Coś – los, Bóg, przypadek – stanęło im na drodze i uniemożliwiło zrealizować plany. Jego życie jest naznaczone wojną i pamięcią o masowych mordach, które się wydarzyły na ziemi, na której żyje. Być może właśnie dlatego wybrał swoją drogę w życiu na przekór normom. On żyje przeszłością, korzysta z tego, co pozostało po drugiej wojnie światowej, okrucieństw zbrodni. Jednak nie po to, aby pielęgnować pamięć i czcić ofiary. Łamie pewne tabu, zrywa z przekonaniem, że miejsce ludobójstwa to miejsce w jakiś sposób uświęcone; a to dlatego, bo zarabia na życie rewitalizacją miejsc zagłady i przemienianiem ich w parki rozrywki. Jest w tym oczywiście coś ogromnie niewłaściwego, złego u podstaw, jednak czy aż tak trudne do wyobrażenia?

Topol w swojej książce, korzystając z krzywego zwierciadła groteski, stawia pytanie o to, jakie są granice – a w zasadzie czy są takie granice – pamięci o cierpieniu, których nie można przekroczyć. Z jednej strony mamy milczenie w obliczu niewyobrażalnego zła, a z drugiej jego teatralizację. Śmierć staje się spektaklem, a miejsce kaźni upiornym Disneylandem na miarę postrzeczywistości zanurzonej w cynizmie i nihilizmie.

Warsztat diabła nie jest powieścią nakierowaną na szokowanie i grę tanią prowokacją. Nie wydaje mi się też, aby była rażąco obrazoburcza. Oczywiście – jak wspomniałem wcześniej – myśl przewodnia obecna w powieści jest w jakiś sposób niewłaściwa ale w istocie ma ona skłonić do zastanowienia się nad tym, jaki sposób czczenia pamięci po ofiarach zbrodni jest właściwy oraz czy poprzez niewłaściwe użycie mechanizmów pamięci nie mordujemy ich po raz drugi. Ale też co pozostaje współczesnym? Milczenie?

Jáchym Topol, Warsztat diabła, przełożył: Leszek Engelking, Wydawnictwo WAB, Warszawa 2013
Rafał Siemko
Autor jaki jest, każdy widzi. Absolwent filologii polskiej, na co dzień pracuje w branży ubezpieczeniowej. Wielbiciel Metalliki, poezji Herberta, Miłosza i Szymborskiej oraz prozy Camusa i Vargasa-Llosy.
Skąd nazwa bloga? Rano czytam, później idę do pracy; po pracy gram na gitarze albo w piłkę nożną. A czas na pisanie znajduję jedynie w nocy. Aktualnie mieszkam w Monachium.
Rafał Siemko on Blogger

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *