Starsza kobieta czeka spokojnie na łóżku szpitalnym na „gentlemana, przybysza z poza miasta”. Wyprasza swoich krewnych, ponieważ wie, że nikt poza nią nie może go zobaczyć, ale życzy sobie tylko jego towarzystwa. Inny człowiek przechodzi obok francuskiej piekarni. Słyszy odgłosy dobiegającą z niej piosenkę: „Alouette, gentille alouette” pochodzących z jego drzwi. Jest jedynym, który to słyszy. Piosenka słyszy jedynie on i za każdym razem kiedy tamtędy przechodzi.
To tylko dwa z setek przypadków, którymi zajmował się Oliviera Sacksa w swojej karierze psychiatry – zarówno klinicznej jak i akademickiej. Znalazły się one (i wiele innych) w jego najnowszej książce Halucynacje. Początkowo termin ten oznaczał „roztargniony umysł”. Dopiero w XIX wieku termin nabrał dzisiejszego znaczenia. Wcześniej to, co znamy jako halucynacje było nazywane „zjawami” bądź „omamami”. Dla ścisłości należy przypomnieć, ze dzisiejsza definicja to „spostrzeżenie zmysłowe bez realnego obiektu, widzenie i słyszenie rzeczy, których nie ma”[1]. Pojawiają się bez ostrzeżenia, niezależnie od woli i są tak samo realne, jak każda inna rzecz, którą dostrzegamy.
Olivier Sacks jest czynnym zawodowo lekarzem, nauczycielem akademickim (wykłada neurologię i psychiatrię). Nie jest to pierwsza książka, w której dzieli się z czytelnikami swoimi doświadczeniami. Najsłynniejszą jest chyba Mężczyzna, który pomylił swoją żonę z kapeluszem. Przedmiotem jego dociekań jest funkcjonowanie mózgu uszkodzonego chorobą. Ten temat podejmują też Halucynacje. We współczesnej kulturze zachodniej w powszechnym mniemaniu halucynacje sugerują szaleństwo lub ciężkie uszkodzenia mózgu, choć – jak dowodzi Sacks – większość halucynacji wynika z innych przyczyn. Pacjenci często milczą w obawie o to, że ich lekarze, rodzina i przyjaciele będą kwestionować ich zdrowie psychiczne, boją się stygmatyzacji. W rzeczywistości, ogromna liczba czynników medycznych, biochemicznych, neurologicznych, fizjologicznych i farmaceutycznych może wywoływać halucynacje. Według Sacksa wszyscy ludzie ich doświadczają: najpopularniejszą formą są marzenia senne. Najbardziej jednak doświadczają ich epileptycy, alkoholicy, narkomani, osoby w delirium, ale też po prostu starzejący się ludzie, u których następują zaburzenia widzenia bądź słuchu. W przeciwieństwie do marzeń sennych, u tych ludzi halucynacje mają miejsce na jawie. Mózg chce zrekompensować utratę bodźców zmysłowych, tworząc sztuczne obrazy tak samo realne dla osoby doświadczającej ich jak świat rzeczywisty.
Choć neurobiologia dzięki mapowaniu za pomocą rezonansu magnetycznego może rzucić światło na procesy, które zachodzą w mózgu przy powstawaniu halucynacji, to wydaje się, że Sacks nie jest zainteresowany neurologicznym, czy też technicznym dochodzeniem do źródeł omamów. Książka jest skupiona na fenomenologii poszczególnych przypadków, pogrupowanych w rozdziałach poświęconych poszczególnym typom klinicznym halucynacji. Co ciekawe jeden rozdział książki Sacks poświęca własnym doświadczeniom z halucynogennymi i odurzającymi lekami oraz marihuaną. Przyznaje się, że eksperymentował z nimi, ponieważ chciał doświadczyć zniekształceń percepcji, które wydawały mu się pociągające.
W Halucynacjach autor opisuje to, co nazywa „naturalną historią lub antologią halucynacji”, opisując ich wpływ na ludzi, opierając się zarówno na przypadkach klinicznych, którymi się zajmował jak i w dużej mierze własnymi doświadczeniami. Pisze o różnych rodzajach halucynacji – wizjach wywołanych przez smutek, uszkodzenia mózgu, migreny, leki i zaburzenia neurologiczne. Jest to książka bardzo ciekawa, którą czyta się jak swoisty przewodnik po najbardziej niezwykłych światach, jakie potrafi stworzyć mózg.
Oliver Sacks, Halucynacje, Wydawnictwo Zysk i S-ka, Poznań 2014.
Tekst pierwotnie ukazał się w portalu NoirCafe.pl
[1] s. 9