O prozie Charlesa Bukowskiego już kiedyś pisałem przy okazji recenzji tomu Najpiękniejsza dziewczyna w mieście. Będąc uczciwym wobec siebie, muszę przyznać, że niewiele mam do dodania na temat jego twórczości. Historie o zwykłym szaleństwie są tak samo odrażające i pociągające jednocześnie jak każdy przejaw jego twórczości. Jedyną różnicą jest to, że ostatnio chciałem dotrzeć dotrzeć do tajemnicy popularności Bukowskiego i nazwać jej naturę, a dzisiaj już nawet nie próbuję.
Historie o zwykłym szaleństwie to zbiór opowiadań powstałych w początku lat siedemdziesiątych. Jak zawsze u Bukowskiego/Chinaskiego proza jest naturalistyczna, brutalna. A także autotematyczna – Bukowski pisze o samym sobie. Porusza się w półświatku meneli, ladacznic i hazardzistów, od czasu do czasu zjawiając się na wieczorach autorskich. Jak pisałem w recenzji Najpiękniejszej dziewczyny… są trzy rzeczy, które napędzają ten świat: seks, alkohol i pieniądze. Nic się nie zmienia w tej kwestii. Świat Bukowskiego nie jest miejscem, w którym chciałoby się zamieszkać. A jeśli przez przypadek ktoś znalazłby się na jednej z jego ulic, uciekłby natychmiast nie oglądając się za siebie.
Nowy tom opowiadań doskonale wpisuje się w twórczość Bukowskiego. Jest to proza, która nie oszczędza czytelnika. Wzbudza niepokój i odrazę. Nie jest to proza realistyczna, wykracza poza realizm, nie mogę również powiedzieć, że autor Amerykanin pisze w poetyce naturalizmu. Jego opowiadania przełamują schematy gatunkowe.
Proza Bukowskiego jest mocna, drażni zmysły i szarga emocje. Dla niektórych (większości?) czytelników będzie zbyt brutalna, karykaturalnie naturalistyczna. Zdecydowanie przestrzegam przed lekturą Bukowskiego osoby o dużej wrażliwości, może się okazać zbyt odrażającym doświadczeniem.
Charles Bukowski, Historie o zwykłym szaleństwie, przełożył Michał Przybysz, Wydawnictwo Noir Sur Blanc, Kraków 2015.