Lockdown krzyżuje plany wielu twórcom sztuki. Wiele teatrów już wcześniej zaczęło udostępniać nagrania swoich spektaklów za pośrednictwem internetu. Widzieliśmy już też kilka premier zrealizowanych dzięki dobrodziejstwom sieci. Tak też stało się w przypadku najnowszej produkcji Teatru Polskiego we Wrocławiu.
Choć przedstawienie Kaligula zostało zainspirowane dramatem Alberta Camusa, nie jest to klasyczna interpretacja tego utworu. O ile na samym początku, przez kilka pierwszych minut widz nie wiem jeszcze, czego jest świadkiem, to bardzo szybko okazuje się, że akcja spektaklu ma miejsce we współczesnym szpitalu. Widzimy wpierw młodego człowieka w dosyć osobliwym płaszczu czy szlafroku, a może szpitalnej pidżamie, biegającego po scenie, targanym epileptycznymi spazmami. Nie jest to jednak główny bohater, ten pojawi się nieco później. Wydaje mi się, że autor chce przekazać w ekspozycji, że ten szpital może funkcjonować w formie placówki zamkniętej. Bohater pojawia się nieco później, w postaci młodzieńca w najzwyklejszym T-shircie Motorhead i czarnych dżinsach. Dla ścisłości należy jednak zaznaczyć, że jest ich dwóch. Dwóch aktorów w tym samym czasie gra jednego bohatera. Obaj pojawiają się na scenie i obaj grają równie ważną rolę. O tym jednak nieco później.
Okazuje się, że mężczyzna zalazł się tam po śmierci swojej siostry Drusilli, z którą żył w kazirodczym związku i po nieudanej próbie samobójczej. Bez wątpienia zamknięcie bohatera w czterech ściana szpitala jest strategią twórczą. Reżyser spektaklu umieścił bohatera w miejscu, w którym będzie mógł skupić się na swoim świecie wewnętrznym, ponieważ świat zewnętrzny jako taki przestał istnieć, a raczej nie dochodzą z niego bodźce. Otwiera to przestrzeń na rozmyślanie, na podróż w głąb własnego umysłu, szukanie sensu i celu istnienia. Jednakże nie jest jasne, czy bohater jest Kaligulą, czy w swoim szaleństwie i zatraceniu jedynie przyjmuje jego postać, staje się niejako inkarnacją. Możliwe, że sposobem młodego, wkraczającego dopiero w dorosłość i nadwrażliwego chłopca na bezsens istnienia jest przyjęcie punktu widzenia okrutnego szaleńca. W programie do spektaklu można znaleźć podpowiedź, że taką właśnie interpretację może przyjąć za prawidłową. Przyjęcie tożsamość cesarza ma pomóc bohaterowi lepiej zrozumieć istnienie i stawić czoła życiu pogrążając się w buncie przekraczającym granice logiki. Jakby metodą przeciwstawienia się szaleństwu świata było popadnięcie w szaleństwo.
Trzeba pamiętać o tym, że Kaligula wrocławskiego Teatru Polskiego ma rodowód Camusowski. Owszem, widz jest świadkiem bezmyślnego i nielogicznego na pierwszy rzut oka postępowania cesarza, jednak u Camusa nic nie dzieje się bez przyczyny i celu. Wszystko, co się dzieje w dramacie jak i też na scenie ma swój cel. Wystarczy sobie przypomnieć, że naczelną zasadą definiującą świat w twórczości francuskiego pisarza jest absurd. Świat nie jest logiczny, jest absurdalny, próba ogarnięcia go rozumem i logiką jest nie tyle trudna, co bezcelowa. Wobec absurdu życia jedynym możliwym i koniecznym środkiem i celem istnienia jest bunt. Człowiek przegrał ze światem już w chwili, kiedy się urodził. Jednakże podejmuje walkę, musi ją podjąć. Bunt! Bunt jest koniecznością wobec absurdu istnienia ale bunt może mieć inne oblicza. Doktor Rieux, bohater Dżumy też się buntował wobec świata i życia, źródłem tego buntu również był absurd i brak celu istnienia, jednak rodzaj buntu, jaki podjął Kaligula jest całkiem inny. Ta sama pustka, która drążyła istnienie Rieux pchnęła go jednak na całkiem inną ścieżkę. Wydaje się, że Kaligula chce sprawdzić, czy granice absurdu da się przekroczyć, a środkiem do tego ma być jego przesyt.
Rola Kaliguli została powierzona przez reżyser spektaklu, Roberta Czechowskiego dwóm młodym aktorom, świeżo upieczonym absolwentom szkół teatralnych w Łodzi i we Wrocławiu: Hubertowi Kowalczykowi i Pawłowi Wydrzyńskiemu. Grają bohatera jednocześnie, czasami mówiąc ten sam tekst razem, czasami uzupełniając się wzajemnie, a czasami ustępując sobie miejsca. Towarzyszy im dosyć zagadkowa postać, nazwana Oddechem, określona przez twórcę spektaklu jako alter ego Kaliguli, dopełnienie symbolicznego trójkąta. Cesarz jest jeden i istnieje on w trójcy. Brzmi znajomo. Czyżby chodziło o rzucenie wyzwania Absolutowi? Trójka była liczbą doskonałości nie tylko w chrześcijaństwie ale też w filozofii i mitologii grackiej oraz rzymskiej. Czy jedynie będąc w trójcy można starać się szukać odpowiedzi na fundamentalne dla egzystencji na tym świecie pytania o cierpienie, o istnienie Absolutu, o sens i źródło istnienia?
Niezwykle ważny w spektaklu jest ruch, dynamika. Wydaje się, że właśnie w ruchu odzwierciedla się istnienie, a w dynamice bunt. Tancerze pojawiający się na scenie są nie tylko sposobem zapełnienia przestrzeni , oni są raczej czymś w rodzaju dopełnienia. Pełnią tutaj podobną rolę do tej, jaką pełnią Wiedźmy w „Makbecie” – stanowią personifikację podświadomości Kaliguli. Na scenie w tym samym czasie pojawia się bardzo dużo postaci, efekt tłumu potęgują lustra poustawiana w tle. Wzmagają one nie tylko poczucie tłoku ale tworzą też kakofonii w niektórych scenach. Kakofonię uzasadnioną jednak. Trzeba tutaj oddać sprawiedliwość wszystkim aktorom oraz choreografowi za doskonale wykonaną pracę.
Na szczęście ruch jest w spektaklu dopełnieniem filozoficznej wymowy spektaklu a nie jej zastąpieniem. Forma artystyczna jest rozbudowana, jednak nie przekracza tej granicy, w której przesłoniłaby treść sztuki. Choć czasami jest blisko, a gdyby tak się stało byłoby to niewybaczalne, ponieważ „Kaligula” Camusa jest bądź co bądź utworem filozoficznym.
recenzja pierwotnie ukazała się w portalu Teraz Teatr
przekład JANUSZ KASZA
opracowanie tekstu, inscenizacja i reżyseria ROBERT CZECHOWSKI
scenografia WOJCIECH STEFANIAK
kostiumy ADAM KRÓLIKOWSKI
choreografia i ruch sceniczny PIOTR MATEUSZ WACH we współpracy z tancerzami
wizualizacje JAKUB PSUJA
opracowanie muzyczne DAMIAN – neogenn – LINDNER
Kaligula Hubert Kowalczys (gościnnie), Paweł Wydrzyński (gościnnie)
Caesonia Anna Haba/Agnieszka Kwietniewska
Helikon Mariusz Kiljan
Młody Scypion Piotr Chomik
Cherea Krzysztof Kuliński
Matka Mucjusza Krzesisława Dubielówna
Patrycjusze Dariusz Bereski, Marian Czerski, Marek Feliksiak, Igor Kujawski, Tomasz Lulek, Stanisław Melski, Michał Mrozek, Michał Opaliński
Drusilla Marika Klarman (gościnnie)
Oddech Piotr Mateusz Wach (gościnnie)
Mordicus Krzysztof Brzazgoń
Succubus Kamila Revlon (gościnnie)
Hella Klaudia Cygoń (gościnnie)
Cosmos Eloy Moreno Gallego (gościnnie)
Necrodeus Jacek Skoczeń (gościnnie)
Cechą talentu jest niemożność pisania na zamówienie… Poza tym to Zgadzam sie z Toba w 100 i popieram w/w poglady w soposb proSubiektywny 🙂 E. Zegadlowicz.