Jak brzmi dźwięk klaśnięcia jednej dłoni?

Klaśnięcie jednej dłoni jest powieścią, którą mógłbym określić mianem intensywnie smutnej. Jej karty są przepełnione żalem oraz rozpaczą. Tytuł książki nawiązuje do jednej z najbardziej znanych zagadek filozofii zen, której kontemplacja ma prowadzić adepta do epifanii czy też oświecenia.

Fabuła powieści jest osadzona w realiach społeczności migracyjnych. Jej bohaterami są uciekinierzy z ogarniętej II wojną światową Europy, którzy  osiedli w Tasmanii. Nowa ojczyzna przyjęła ich na swoje łono, ale nie była dla nich dobrym ojczymem. Życie emigrantów było naznaczone ciężką pracą, ostracyzmem ze strony miejscowych i brakiem perspektyw na lepszą przyszłość dla nich i ich dzieci. Akcja powieści koncentruje się na relacji pomiędzy Sonją Baloch i jej ojcem Bojanem – uciekinierami ze Słowenii. Narracja postępuje i wraca w czasie, rozciągając się między pewną nocą 1954 roku, kiedy matka Sonji, Maria opuściła męża i dziecko, aż do 1989 roku, kiedy Sonja wraca do Tasmanii po 22 latach nieobecności.

Styl pisania Flanagana, jego narracja – chwilami zimna, beznamiętna, a chwilami wręcz poetycka – wciąga czytelnika. W jakimś stopniu powieść oparta jest na kontraście narracyjnym (przynajmniej tak mi się wydaje) między opisami nieodgadnionej natury Australii, jej nadzwyczajnego piękna, a naturą bohaterów. Sonja oraz jej ojciec są głęboko okaleczeni, przepełnieni bólem i rozpaczą. Nie tylko na tle osamotnienia w przybranej ojczyźnie, ale też ze względu na własną przeszłość i trudną relację wewnątrz rodziny. Bojan znęcał się nad córką, ale też miał chwile, kiedy wykazywał niezwykłą czułość dla niej. Czytelnik może się domyślać (a nawet jest pewny), że nie chodziło jedynie o alkohol. Wydaje się, iż wydarzenia związane z matką Sonji miały bardzo duży wpływ na Bojana, a czytelnikom nie jest dane poznać szczegółów z przeszłości. Tak naprawdę jest tylko jeden fragment na ten temat, który nieco wyjaśnia, ale wciąż za mało. Być może tak miało być, ale prawdą jest, że czytelnik za mało wie. Brak jest jasnej motywacji czynów Bojana . Narrator ujawnia przemyślenia bohaterów jedynie na temat spraw dosyć powierzchownych, ukrywając to, co jest w głębi.

Flanagan napisał świetną powieść, która broni się sama, mimo braku w postaci braku dostatecznej analizy psychologicznej bohaterów. Jej tytuł jest tyle zagadkowy, co otwarty na interpretację. Być może chodzi o to, że tak, jak nie da się klaskać jedną ręką; tak życie ludzi jest wypadkową relacji z innymi osobami. Bądź też, że nasze czyny są zawsze postrzegane przez pryzmat tego, w jaki sposób oddziałują na innych. Trudno mi powiedzieć. W każdym razie warto ją przeczytać – choćby dla narracji.

 

Richard Flanagan, Klaśnięcie jednej dłoni, przełożył: Robert Sudół, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2016.

Tekst pierwotnie ukazał się w portalu Literatki.com

Rafał Siemko
Autor jaki jest, każdy widzi. Absolwent filologii polskiej, na co dzień pracuje w branży ubezpieczeniowej. Wielbiciel Metalliki, poezji Herberta, Miłosza i Szymborskiej oraz prozy Camusa i Vargasa-Llosy.
Skąd nazwa bloga? Rano czytam, później idę do pracy; po pracy gram na gitarze albo w piłkę nożną. A czas na pisanie znajduję jedynie w nocy. Aktualnie mieszkam w Monachium.
Rafał Siemko on Blogger

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *