Ireneusz Iredyński był pisarzem bardzo zdolnym i płodnym literacko na tyle, że mógł utrzymać się jedynie ze swojej twórczości literackiej. Odnajdywał się w wielu jej rodzajach – pisał dramaty, wiersze, scenariusze filmowe. Był człowiekiem niesłychanie pracowitym, potrafił w jedną noc napisać cały rozdział powieści. Znano go też z jego ekscesów i bójek. Do końca nie wiadomo, kim był – geniuszem czy szaleńcem. Po krótkim i burzliwym życiu Iredyński ciężko chory, z organizmem wyniszczonym chorobą alkoholową, zmarł w wieku czterdziestu sześciu lat.
Kreacja jest dramatem utraty samoświadomości artysty zagubionego w świecie, nad którym protekcję obejmuje marszand, obiecując pomoc w spełnieniu artystycznych ambicji artysty. Jan Nowak jest prowincjonalnym malarzem, który specjalizuje się w kopiowaniu dzieł mistrzów. Pewnego dnia w jego życiu pojawia się bardzo młody i tajemniczy marszand – Pan. Wkrótce okazuje się, że Jan jest niczym plastelina w rękach swojego opiekuna – pozwala się dowolnie kształtować, tworzyć zgodnie z jego pomysłem i wolą. Dzięki kilku wybiegom marketingowym Pana nieznany nikomu Jan staje się osobowością artystyczną. Marszand nadaje mu pseudonim „Nikt” („Nikt, czyli każdy”). W zamian za pomoc w zrealizowaniu swoich artystycznych pragnień Jan rezygnuje z własnej tożsamości. W relacji dwóch mężczyzn jest coś demonicznego, do głębi złego. Jan sprzedaje swoją duszę, aby paradoksalnie duszę ocalić, odzyskać jej harmonię, ponieważ chce osiągnąć doskonałość w malarstwie nie w celach materialnych, ale – artystycznych. Pan (do końca nie zdradził swojego imienia) jest postacią zagadkową, nieco szaloną, ale też niezwykle inteligentną i przenikliwą. Marcin Hycnar zagrał go z nieco zbyt wielkim rozmachem. W mojej opinii można było zinterpretować tę postać nieco inaczej, trochę subtelniej, celując w wyrachowanie i manipulację, które raczej ze swojej natury nie lubią egzaltowania. A być może tak miało być, może należy w tej kwestii zaufać reżyserowi i aktorom? Do mnie po prostu estetyka hałasu nie przemawia, stąd moje zastrzeżenia.
Co jest tematem tej sztuki? Szaleństwo? Być może. Obsesja? Też, ale chyba raczej w tym spektaklu chodzi o coś innego. Co ważne, należy ze skupieniem oglądać przedstawienie do samego końca, ponieważ finał nieco zmienia, czy raczej przekalibrowuje, całościową interpretację utworu. Z początku możemy odnieść wrażenie, że jest on z jednej strony o demiurgu, człowieku, który chciał wejść w rolę Boga i stworzył coś z niczego czy raczej – Nikta (bo tak należy odmieniać to imię używane jako nazwa własna). Z drugiej strony o człowieku, który pozwolił stwarzać siebie od nowa, postanowił zrezygnować ze swojej tożsamości na rzecz sukcesu artystycznego. Ostatecznie należy też brać pod uwagę interpretację szerszą, bardziej metafizyczną o tym, że wszystko może stać się dla człowieka bogiem, któremu winien jest bezwarunkowe poddaństwo. W tym przypadku to sztuka stała się bogiem i w końcu zażądała od swojego wyznawcy ofiary.
Na Kreację z całą pewnością warto się wybrać, ponieważ aż do końca angażuje widza bez reszty i pochłania jego uwagę. Jest to sztuka, która może mieć wiele interpretacji i każda może być równie właściwa. Należy przygotować się na nieco abstrakcji, nieco metafizycznego niepokoju, trochę głębi psychologicznej w przedstawionych postaciach, a nade wszystko – dużo miejsca na samodzielną refleksję już po zakończeniu przedstawienia.
reżyseria Bożena Suchocka scenografia Jan Kozikowski Gosia Anna Gryszkówna Pan Marcin Hycnar Nikt Jerzy Radziwiłowicz asystentki scenografa: Anita Trzaskowska, Elwira Szyszka inspicjenci: Ewa Dworecka, Adam Borkowski realizatorzy światła: Łukasz Obuch, Dariusz Wieczorek realizatorzy dźwięku: Piotr Gos, Marek Wojtulanis
Tekst pierwotnie ukazał się w portalu NoirCafe.pl