Kupiec Wenecki to jedna z najbardziej niedocenianych sztuk Szekspira. Nieobecna niestety w szkole, odkrywa swoje tajemnice jedynie przed badaczami bądź pasjonatami twórczości Mistrza ze Stratfordu. Dlaczego tak jest? Może mieć to związek z jednej strony z tym, że program nauczania jest skupiony na tragediach Anglika, a Kupca można znaleźć w zbiorze komedii[1]. Z drugiej strony okrucieństwo przedstawione w dramacie jest tak niezwykłe, tak bardzo groteskowe, że w jakiś sposób chyba zniechęca do lektury jako dramatu dziwacznego, przerysowanego, karykaturalnego. A szkoda, bo wcale tak nie jest.
Fabuła osadzona jest w realiach XVI-wiecznej Wenecji. Bassanio próbuje uwieść piękną Portię, jednak w jego oczach brak finansów mu to uniemożliwia. Zwraca się z prośbą o pożyczkę do swojego drogiego przyjaciela Antonia. Ponieważ Antonio zainwestował własne środki w towary na kilku okrętach, które popłynęły w różne strony świata, pożycza 3 tysiące dukatów od żyda Shylocka, licząc, że na czas spłaty długu jego okręty wrócą i będzie mógł spieniężyć ładunek, aby spłacić dług. Shylock podczas spisywania umowy stawia jednak swój warunek – jeżeli nie odzyska swego długu na czas nie weźmie procentów od pożyczonej sumy, a zamiast tego będzie miał prawo wyciąć funt ciała Antonia, z dowolnego miejsca, które wybierze. Okręty, które miały przynieść Antoniowi toną w drodze powrotnej, a Shylock zgłasza się po odbiór należnego mu zastawu.
Termin „Szajlok” wszedł już do powszechnego użytku jako określenie bezwzględnego wierzyciela, lichwiarza wymuszającego zwrot długu[2]. Chociaż sympatia widza jest po stronie Antonia i Bassania, to należy przyznać, że Shylock – jakkolwiek dziwne wyda nam się jego żądanie – przedstawia logiczną, popartą prawem argumentację. Kiedy przyjmuje zastaw od Antonia zarzuca mężczyznom, że czują do niego jedynie pogardę i nigdy nie okazali mu choćby trochę szacunku, a znajdują go dopiero wtedy, kiedy muszą pożyczyć pieniądze. W tamtym momencie sympatia widzów jest po stronie Żyda. Bardzo szybko jednak odwraca się o sto osiemdziesiąt stopni, kiedy okazuje się, że on sam też czuje do swoich chrześcijańskich adwersarzy nie mniejszą pogardę. A efektu dopełnia warunek, pod którym zgadza się udzielić pożyczki Antoniemu – pod zastaw chce przyjąć funt jego ciała. Ta prośba wydaje się tak nierealna i dziwna, że mężczyźni przyjmują warunki Żyda.
Nienawiść rodzi nienawiść. Jest to samonakręcająca się spirala przemocy i okrucieństwa. Chrześcijanie gardzą Żydami, Żydzi Chrześcijanami. Narastająca przez wieki nienawiść między nacjami znajduje ujście w egzekucji tegoż osobliwego zastawu. Prawdą jest, że w zachowaniu i słowach Shylocka jest coś takiego, co sprawia, że nie czujemy do niego sympatii – jego chorobliwy materializm, cynizm i dwulicowość (między innymi ze względu na konstrukcję tejże postaci Szekspir był uznawany za antysemitę). Jest człowiekiem, który żyje tylko po to, aby pomnażać majątek, a szlachetny i szczodry Antonio utrudniał mu skutecznie interesy, wykupując długi jego dłużników. Motywem lichwiarza wydaje się więc zemsta. Ale zemsta za co? Jest to jedynie powierzchowna ocena tej postaci. O ile możemy się zgodzić, że dług trzeba oddać (umowa to umowa – sprawa honoru) to niepojęte jest dlaczego Shylock nie chce odstąpić od wykonania wyroku. Nie chodzi o pieniądze, ponieważ nie chce przyjąć wielokrotności pożyczonej kwoty. Chodzi o zemstę, jednakże motywy, którymi się kieruje są zrozumiałe i w jakimś stopniu uzasadnione. Z tym, że kara wydaje się niewspółmierna do przewinienia. Shylock z prześladowanego stał się prześladującym.
A wszystko przez uprzedzenia, których ofiarą ludzie stają się jedyne ze względu na pochodzenie, zawód, kolor skóry czy jakąkolwiek inną cechę. Shylock Shylockiem dla innych był jedynie wtedy, kiedy starano się go udobruchać, natomiast kiedy z niego gardzono i go wyszydzano, wołano po prostu: Żyd. Wołając „Żyd” w jakiś sposób, symbolicznie, odczłowieczali go. Pozbawiając go imienia pozbawiali indywidualności, a dalej człowieczeństwa. Wołali na niego: „pies”, Łatwiej jest gardzić innymi, kiedy nie widzimy w nich człowieka. To jest chyba właśnie pierwszy krok w rozniecaniu nienawiści rasowej – wykluczenie przedmiotu nienawiści z naszego kręgu, stworzenie dwubiegunowego podziału: my-oni. Antonio jest nie mniej zagadkową postacią. Bez zmrużenia oka pożycza swemu przyjacielowi 3000 dukatów, choć ten już wcześniej sprzeniewierzył równie wysoką pożyczkę. Nie chce nic w zamian. Godzi się wpierw podpisać weksel z tak osobliwymi warunkami, a później bez słowa sprzeciwu obnaża swoją pierś. To zbyt wiele. Widz ma wrażenie, że takie osoby nie są realne, że dramaturg gdzieś przesadził. Konstrukcja tej postaci nie może być uzasadniona przez zwykły kontrast: dobrotliwy Antonio – krwiożerczy Shylock. Cel musiał być inny. Mogę się jedynie domyślać, że wskazówką jest jego stosunek do lichwiarza. Najwyraźniej pogardza Żydem, pożyczkę od niego traktuje jako konieczność. Czy poprzez poddanie się okaleczeniu (a być może ostatecznie śmierć) Antonio chce przybrać szaty męczennika i udowodnić sobie i innym, że jego uprzedzenia są prawdziwe?
I za cóż to wszystko? Za to, że jestem żydem. Czyliż to żyd nie ma rąk, członków, organów, zmysłów, uczuć, namiętności? Nie żywiż się tymi samymi pokarmami, nie możeż być zraniony takiem samem narzędziem, nie ulegaż takim samym chorobom, nie leczyż się takimi środkami, nie czujeż tak samo zimna w zimie, a ciepła w lecie, jak chrześcijanin? Nie płynież z nas krew, jak nas zakłujecie? Nieśmiejemyż się, jak nas załaskoczecie? Nie umieramyż, jak nas otrujecie? A jak nas skrzywdzicie, nie mamyż się mścić za to? Jeżeliśmy we wszystkiem innem do was podobni, to i w tem chcemy was dorównać. Jeżeli żyd skrzywdzi chrześcijanina, w czemże się objawi jego pokora? W zemście. Jeżeli chrześcijanin skrzywdzi żyda, w czemże się ma objawić jego potulność na wzór chrześcijański?
Jest taka scena, w której bohaterowie dramatu są przebrani za kobiety. Dało się słyszeć wtedy męski głos z widowni: „To ma być Szekspir? To jakaś maskarada. Skandal”. Gwoli ścisłości: ten Pan chyba się nieco pospieszył z ferowaniem wyroków. Znając realia teatru elżbietańskiego czy choćby twórczość Szekspira wiedziałby, że przebieranki były czymś normalnym dla dramaturga. Choćby z tego powodu, że kobiety nie miały wstępu na scenę. A druga sprawa karnawał na przełomie wieków XVI i XVII pełnił rolę prześmiewczą, łamania tabu. Stąd też mężczyźni przebierali się za kobiety (często kobiety lekkich obyczajów), kobiety za kapłanów (tylko raz w roku, w karnawale przedrzeźnianie kleru, religii a nawet obrzędów było usankcjonowane). Tak więc nie ma powodów, aby się obrażać. Zapewniam, że w wykonaniu aktorów Trupy Lorda Szambelana[3] było jeszcze bardziej kontrowersyjnie. Ale przecież mamy też tak istotny dla fabuły wątek, kiedy to piękna i inteligentna Portia, o której względy walczy Bassanio będzie w przebraniu mężczyzny osądzała konflikt między Antoniem a Shylockiem[4].
Nie do końca jest jasne co w istocie jest tematem tego dramatu. Chciwość? Męska przyjaźń? Zawiść? Uprzedzenia? Prawo? Chyba wszystko w jakiejś części. Jest to jednak przede wszystkim dramat rozłączności prawa i sprawiedliwości, które powinny się wspierać, gdyż prawo bez sprawiedliwości jest okrucieństwem, a sprawiedliwość bez prawa samowolą. Nienawiść i uprzedzenia rodzą tylko nienawiść i uprzedzenia. Kupiec wenecki to dramat o rasizmie i nienawiści doprowadzonych do groteskowych rozmiarów. Shylockiem gardzimy, ale mu też współczujemy.
Tekst pierwotnie ukazał się w portalu NoirCafe.pl
[1] Nie oznacza to jednak, że sztuka jest zabawna, bo nie jest ani trochę. Komediami były określany utwory, które dobrze się kończą.
[2] http://www.slownik-online.pl/kopalinski/C38ED996CCF149EEC125658D00071415.php
[3] grupa aktorska, dla której pisał Szekspir
[4] Ciekawostka: Jak napisałem, w teatrze elżbietańskim kobiety nie miały wstępu na scenę. Role kobiece grali chłopcy przed mutacją przebrani za niewiasty. Wyobraźcie więc sobie sytuację, kiedy chłopiec gra przebrany za kobietę, przebraną za mężczyznę