MIM to prozatorski debiut młodego krakowskiego poety, Szymona Słomczyńskiego. Jak na utwór pisarza o lirycznej przeszłości jest zaskakująco „czysty” narracyjnie, wolny od naleciałości mowy wiązanej, konsekwentnie utrzymany w stylu realistycznym. Bohater powieści jest nieco młodszy od autora i wydaje się, że postać protagonisty ma być przedstawicielem pokolenia współczesnych dwudziestokilku- i trzydziestoletnich, którzy mają już za sobą inicjację i są nieodrodnymi dziećmi XXI wieku, którzy wstąpili w wiek dorosłości, choć ta dorosłość jest… niedojrzała.
Damian, dobrze zapowiadający się student bardzo szybko porzuca edukację, aby założyć internetowy portal. Jego aplikacja randkowa zaczyna dobrze prosperować, zapewniając mu w krótkim czasie dość duże środki finansowe. na tyle duże, że nie żałuje swojej decyzji i przez długi czas może sobie pozwolić na życie rentiera – ma bardzo mały udział w pracach nad utrzymaniem i rozwojem portalu, całą pracę scedował na swojego wspólnika. Rola pomysłodawcy i ojca tego przedsięwzięcia mu w pełni wystarczy. Trudno określić, czy tego rodzaju styl życia został mu zasugerowany przez jego wujka protagonisty, dziennikarza koniunkturalisty, lubiącego zabawę, seks i popularność. A nade wszystko wygodę. Bo chodzi przede wszystkim o wygodne życie, takie, w którym nie trzeba dużo robić, a można sporo zarobić. Kolokwialnie nazywa się to: „ustawieniem się w życiu”. Postać wuja Daniela jest przywoływana przez Damiana bardzo często. Nie jest to powiedziane wprost ale wydaje się, że mężczyzna mu imponuje, jako osoba, która wiedziała, co zrobić, aby żyć wygodnie i przy tym dostatnio.
Temat powieści można określić jako: „historia pewnej rodziny”. Jest przeszłość, która pozostaje przez długo czas pokryta mgłą niedopowiedzeń i jest teraźniejszość. A w niej trzy pokolenia. Zaskakujące jest to, że poszczególnych członków rodziny raczej niewiele łączy. Miałem wrażenie, że pomiędzy poszczególnymi jej członkami nie ma bliższej relacji, każdy żyje po swojemu, trochę wyobcowany. Ma własne tajemnice, o których nie wie nikt inny. W zasadzie jest to zaprzeczenie idei sagi rodzinnej, a może właśnie jest to saga na miarę rodzin XXI wieku? Najmłodsze pokolenie, które weszło w dorosłość chce się oderwać od przeszłości, wejść w życie na własny rachunek i ułożyć się wygodnie w życiu. Ich rodzice to cynicy, wierzący, że najważniejsze w życiu są znajomości, bo bez nich niczego nie da się osiągnąć, rozczarowani zastaną rzeczywistością i – niestety – trochę też własnymi dziećmi. Najstarsze pokolenie to schorowani ale silni charakterem dziadkowie, którzy choć już kilka razy byli na cienkiej granicy życia i śmierci, to chcą na złość swoim dzieciom pokazać, że są tu jeszcze, że coś znaczą, że to oni są prawdziwymi, twardymi ludźmi z dawnych lat.
Pesymistyczna jest to diagnoza na temat współczesnego społeczeństwa. Bo trudno nie doszukiwać się w powieści próby oddania charakteru specyfiki duszy polskiej „starszej młodzieży” wchodzącej w dorosłość i samodzielność z początkiem XXI wieku. Oprócz tego gdzieś w tle majaczą upiory polityki, która trawi społeczeństwo i co chwilę wyciąga jakiegoś trupa z szafy. Damian jest o tyle różny od swoich rówieśników, że oni się buntują przeciw zastanym schematom i oczekiwaniom wobec nich. Cel ich działania jest ten sam (wciąż ta „wygoda”) ale Damian jest przy tym bardziej apatyczny, obojętny. Znalazł swój sposób i chce jakoś egzystować, sądząc, że wymyślił perpetuum mobile. Ale to chyba znak czasu. Inteligenci tkwią uwięzieni w marazmie i w pozorach, ludzie biznesu nie są uczciwi. Prawdziwym etosem pracy wyróżnia się jedynie drugi wuj bohatera, Marek, który prowadzi warsztat samochodowy. On jest osobą ze starszego pokolenia, który czuje, że jego praca to nie tylko źródło pieniędzy i nie tylko rzemiosło ale coś więcej. Potrafi patrzeć na swoją pracę jako służbę.
Słomczyński w swoim prozatorskim debiucie kreśli obraz pokolenia współczesnych trzydziestolatków. Jest to obraz cokolwiek pesymistyczny ale w wielu elementach trafny i trafiający w punkt. Autor powiela przy tym niestety kilka zgranych już stereotypów rodem z amerykańskich filmów dla młodzieży (vide: popularne z początkiem ostatniej dekady tzw. teen movie); wydaje mi się, że ma to miejsce szczególnie przy konstruowaniu postaci kobiecych – arogancka, szkolna piękność; „kujonki”, które chcą udowodnić, że też potrafią zaszaleć. Obecny w powieści jest niezbyt głęboko rozwinięty wątek polityczny, w którym nietrudno odnaleźć analogie do aktualnej sytuacji w naszym kraju; jest również nieco bardziej rozbudowany niż poprzedni motyw prasy jako czwartej władzy i mechanizmów jej działania.
MIM z całą pewnością jest interesującym debiutem, stanowi dowód na to, że autor potrafi się odnaleźć w różnych gatunkach literackich i poetykach. Widać również u Słomczyńskiego umiejętność obserwacji otoczenia oraz rzeczywistości, w której przyszło mu żyć. Powieść jest przy tym napisana żywym językiem, jakim posługują się jego rówieśnicy, co sprawia, że książkę bardzo dobrze się czyta.
Szymon Słomczyński, MIM, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2019