„No man`s land”, czyli co może się zdarzyć pomiędzy granicami…

Fabuła filmu koncentruje się wokół epizodu z wojny serbsko-bośniackiej z lat 90. ubiegłego wieku. Na linii frontu w nocy, w gęstej mgle zabłądził oddział posiłków bośniackich i zostaje ostrzelany przez artylerię serbską. Jeden z Bośniaków, Ciki przeżył atak i znalazł schronienie w opuszczonych okopach. Serbskie dowództwo natomiast wysłało dwóch swoich ludzi na zwiad – żołnierza doświadczonego i nowicjusza. W wyniku tego trzy osoby – dwóch Serbów i Bośniak spotykają się gdzieś w schronach między liniami okopów swoich armii – na tytułowej „ziemi niczyjej”. Zaraz po przybyciu starszy z żołnierzy rozstawia miny skaczące. Są one bardzo śmiercionośne. Samo nadepnięcie na jedną z nich nie jest szkodliwe, dopiero kiedy ktoś z niej zejdzie, ta pokazuje swoje straszliwe oblicze – wyskakuje nad ziemię i zasypuje cały teren wokół metalowymi kulkami. Takie rozwiązanie ma na celu zmaksymalizowanie strat w oddziałach wroga. Wykorzystując mechanizm działania miny, Serb kładzie trupy na nie, aby eksplodowały one, kiedy nie świadomi pułapki przeciwnicy będą próbowali zabrać ciała poległych. Bardzo szybko sytuacja ulega zmianie – w pierwszym starciu zwiadowców ginie weteran strony serbskiej, a do tego wkrótce okazuje się, że jeden z leżących w okopie żołnierzy żyje. Leży on na skaczącej minie i jeśli spróbuje wstać, ta wybuchnie.  Zginie zarówno on, jak i dwaj pozostali. Sytuacja jest patowa – Ciki nie chce zostawić kolegi, a Nino (tak ma na imię młody Serb) nie może uciec, bo boi się, że zostanie zastrzelony.

Wszystko, co dzieje się później, pokazuje jaką siłą jest wojna. Jak bardzo bezlitosną i pozbawiającą godności i wszelkich uczuć w swojej istocie. Widzimy, jak Nino jest zmuszony przez Cikiego do skakania w samej bieliźnie, „bo to on ma karabin”. Poniża go tylko dlatego, bo może, bo ma nad nim chwilowo władzę. Wzajemnie licytują się o to, kto zaczął wojnę, kto jest bardziej brutalny, kto zabija z większą bezwzględnością i tu również rację ma ten, kto trzyma na muszce drugiego. Należy jednak pamiętać o tym, że są oni świadkami swoich czasów i historii, która przetoczyła się po ich krajach. Brutalność i bezwzględność znają z autopsji i utożsamiają je z drugą stroną. Serb dla Bośniaka i Bośniak dla Serba był ucieleśnieniem, skupieniem i personifikacją przeżytego horroru w jednej osobie. Ciekawe jest natomiast to, że kłócą się o to wszystko pod ostrzałem, nie wiedząc nawet, kto strzela. To w jakiś sposób kieruje nas ku wnioskom, że konflikt zbrojny to żywioł, który pochłania zarówno atakujących jak i broniących bez różnicy. Jest bezosobową siłą, przed którą nikt nie może się uchronić. Cała sytuacja staje się coraz bardziej absurdalna, bo gdzieś zatracił się już, czy też raczej uległ zamazaniu, cały sens tego, co się dzieje. Chodzi tylko o to, aby nie dać się zabić.

Chciałem przedstawić ważny w mojej opinii epizod. Jest on krótki, bo rozegrał się w dwóch zdaniach, ale istotny ze względu na percepcję światopoglądu wpisanego w film. Na propozycję Ninego wymiany imion padła odpowiedź ze strony Cikego, że jest to niepotrzebne, bo następnym razem, kiedy będą się widzieć, jeden będzie celował z karabinu do drugiego. Może mieć to dwa znaczenia (albo i więcej): jest to odrzucenie propozycji ze względu na to, że gdyby poznali swoje imiona, to trudniej byłoby walczyć z osobą, która uzyskała tożsamość, twarz, osobowość, a nie jest tylko bytem zredukowanym do punkciku w celowniku. Mogłoby się okazać, że po drugiej stronie są tacy sami ludzie, w żyłach których płynie taka sama krew i która wypłynie, jeśli się ich zrani. Jest to świadome zanegowanie człowieczeństwa drugiej istoty. Tak właśnie ludzie tworzą swoją moralność  – z pozycji silniejszego, zwycięzcy. Aby sumienie i emocje nie zniszczyły od wewnątrz człowieka, musi on pozbawić równorzędnej pozycji moralnej drugą stronę. To silniejszy ustala reguły i to on stwierdza, kto jest godny, a kto nie. Prosty przykład takich opozycji: naziści – Żydzi, albo w innej dziedzinie: robotnicy – inteligenci (zwani pasożytami) w dawnym ZSRR, nadczłowiek – człowiek (w nietzscheańskiej terminologii), czy też bardziej banalnie i bliżej naszej codzienności: człowiek – drób (abyśmy mogli zjadać kury, musieliśmy wpierw wykluczyć je z naszego systemu moralnego, jako podlegające mu). To tylko kilka przypadkowo wybranych wyjątków, ale gdybyśmy poszukali głębiej przykładów byłoby więcej. Chodzi o zdefiniowanie zjawiska, które polega na odrzuceniu prawa innych, aby potwierdzić nasze roszczenia. Odrzucenie tego prawa często prowadzi nawet do zanegowania elementarnej godności istoty.

Druga możliwość, którą rozważam, to świadome powstrzymywanie się od zawarcia bliższych relacji, aby móc wykluczyć ewentualność zawahania się w przyszłości, gdyby przyszła konieczność walki. Obaj muszą pamiętać, że walczą przeciwko sobie i empatia byłaby potencjalnym zagrożeniem na polu walki, mogłaby w decydującym momencie prowadzić do wahania, a w wyniku tego do śmierci.

Autocenzura i negowanie własnych uczuć nie jest jednak tak łatwe, jak się wydaje – w czasie wymiany zdań między oponentami okazuje się, że obydwaj – zarówno Ciki, jak i Nino znają tę samą osobę – dziewczynę, o której opowiadał Ciki swemu koledze leżącemu na minie, a której ten nigdy nie spotkał. Tutaj dzieje się coś kompletnie nieprzewidzianego i niepożądanego w takiej sytuacji – przez chwilę czuje on większą wspólnotę z człowiekiem, którego chciał zabić niż ze swoim towarzyszem broni, swoim ziomkiem.

Spójrzmy na całą tę sytuację z szerokiej perspektywy. Żaden ze znajdujących się w schronie nie pamięta, kto zaczął wojnę, żaden nie wie, w jakim celu znajdują się w tym konkretnym okopie – konflikt toczony przez oba państwa jest bardzo odległy i niezrozumiały dla tych trzech ludzi. Jedno, co wiedzą to to, że są przeciwnikami i równie silnie chcą przeżyć. Toczą więc swoją małą bitwę o przeżycie gdzieś na obrzeżach wielkiej bitwy. Nie widzą, że ich konflikt w swojej istocie jest pozbawiony sensu i pełny absurdu. Jak słusznie zauważa, leżący na minie Cera, wszystko jedno, kto zaczął, bo oni wszyscy znajdują się w „jednym gównie” – dzielą  jeden los, od kiedy się spotkali w tym okopie, mają wspólną historię i ten sam cel – przeżyć, choć może nie do końca o tym pamiętają. Mimo tej wspólnoty wciąż czują się śmiertelnymi wrogami, a nie decydują się zabić drugiego tylko z tego powodu, że najprawdopodobniej sami by zginęli przy okazji. Gdzieś w tyle głowy, w podświadomości tkwi to przekonanie, że ich powinnością jest zwyciężyć swego wroga i pozbawić go życia.

Taki obraz wojny rysuje się w filmie, taką wizję przedstawiają autorzy. Są jednak także inne, może mniej eksponowane a równie ważne zagadnienia, które tutaj tylko zasygnalizuję. Jednym z nich jest sformułowanie zarzutu skierowanego w stronę społeczności międzynarodowej. Jak wiadomo w Bośni działały siły pokojowe ONZ. To, w jaki sposób twórcy filmu przedstawiają nam działania tej organizacji jedynie pogłębia absurd całej sytuacji, zbliżając się niebezpiecznie do karykatury. Musimy pamiętać, że ONZ została powołana, aby chronić niewinnych, ale tak naprawdę nie może nic zrobić. Tutaj jest stowarzyszeniem podporządkowanym realizacji zakulisowych gier politycznych i jedyną jej rolą jest obserwowanie jak rozprzestrzeniają się działania zbrojne, ewentualnie wejście między walczących i rozdzielenie ich na chwilę. Brak jest zdecydowanych działań dążących do przerwania konfliktu, a nawet obojętność na los ofiar wojny, a przy tym pieczołowita dbałość o zachowanie pozorów, co doskonale jest spointowane w końcowych scenach filmu.

Obecna w filmie jest też krytyka współczesnych mediów jako tych, które pozostają w ciągłej pogoni za sensacją i wstrząsającym tematem – im bardziej krwawym, tym lepiej. Relacje mają być bez emocji, bez refleksji, bez działania. Nie wystarczy, że relacja jest prowadzona w centrum zdarzeń, ale jest też utrzymywana presja, aby kamera była wcelowana w żołnierza, który leży na minie. Na naszych oczach odbywa się handel cierpieniem i krwią niewinnych. Może ze względu na odległość cały konflikt staje się on tak abstrakcyjny i nieokreślony, który można oglądać gdzieś z dala, całkiem bezpiecznie.

W mojej recenzji kilka razy powtórzył się termin „absurd”, gdyż według mnie jest to słowo-klucz do recepcji „No man`s land”. Według mojej oceny jest to zresztą termin w pełni określający istotę wojny, konfliktów zbrojnych, w których giną ludzie. Film jest bardzo ciekawą pozycją, godną uwagi. Twórcy postawili na dobrze skomponowany scenariusz, w którym konfrontują ze sobą dwie strony konfliktu, ale w pewnym momencie konfrontacja przechodzi we wspólnotę. Wspólnotę w bezsensownej walce i śmierci.

 

czas trwania: 1 godz. 38 min.

gatunek: Dramat, Wojenny

produkcja: Belgia, Francja, Wielka Brytania, Włochy, Słowenia, Bośnia i Hercegowina

scenariusz i reżyseria: Danis Tanović

Branko Djurić – Ciki

Rene Bitorajac – Nino

Filip Šovagović – Cera

 

Tekst pierwotnie ukazał się w portalu NoirCafe.pl

Rafał Siemko
Autor jaki jest, każdy widzi. Absolwent filologii polskiej, na co dzień pracuje w branży ubezpieczeniowej. Wielbiciel Metalliki, poezji Herberta, Miłosza i Szymborskiej oraz prozy Camusa i Vargasa-Llosy.
Skąd nazwa bloga? Rano czytam, później idę do pracy; po pracy gram na gitarze albo w piłkę nożną. A czas na pisanie znajduję jedynie w nocy. Aktualnie mieszkam w Monachium.
Rafał Siemko on Blogger

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *