Pamiątkowe rupiecie

Wisława Szymborska bardzo niewiele o sobie mówiła. Nie lubiła wywiadów, wieczorów poetyckich, rzadko udzielała się publicznie. Wieczory autorskie uważała za zbędną konieczność, a wywiady za wtargnięcie w jej sferę prywatną. Jak sama powiedziała podczas z jednego z wywiadów: „Gdybym trafiła do piekła, cały dzień, od rana do wieczora rozdawałabym autografy. Bo bardzo tego nie lubię”. Zawsze powtarzała, że wszystko, co dla niej ważne, co mówi o niej jako człowieku i poetce, jest zawarte w jej wierszach. W 1996 roku Szymborska odebrała literacką Nagrodę Nobla. W laudacji przedstawiciele Akademii Szwedzkiej wyjaśniali, że „w Wisławie Szymborskiej Szwedzka Akademia chce uhonorować przedstawicielkę niezwykłej czystości i siły poetyckiego spojrzenia. Poezji jako odpowiedzi na życie, sposobu na życie, pracy nad słowem jako myślą i wrażliwością. Wiersze Wisławy Szymborskiej to perfekcja słowa, wysoce wycyzelowane obrazy, myślowe allegro ma non troppo, jak nazywa się jeden z jej wierszy. Jednak ciemności, której nie ulegają one bezpośrednio, wyczuwa się w nich tak, jak ruch krwi pod skórą”. Konieczność wystąpień publicznych oraz popularność okazały się tak ciężkie i męczące, że autorka określiła później wieczór dziewiątego grudnia, kiedy to odebrała nagrodę, mianem „tragedii sztokholmskiej”. Tym bardziej zasługuje na podziw praca, jaką autorki, Anna Bikont i Joanna Szczęsna, włożyły w pisanie biografii noblistki. Zaczęły one jednak nie od przeczytania wszystkich wierszy Szymborskiej, ale od przebrnięcia przez wszystkie felietony ze zbioru Lektury nadobowiązkowe, które Szymborska pisała najpierw dla „Życia Literackiego”, później dla „Gazety Wyborczej”. O dziwo, to właśnie w nich najłatwiej można odnaleźć tropy mówiące o tym, jaką osobą była, co lubiła, a czego nie uznawała. To z nich właśnie możemy się dowiedzieć, że poetka darzyła szczególną estymą Manna, Montaigne`a, Pepysa czy Twaina. Wielkim podziwem otoczyła twórczość Vermeera. W tych tekstach widać również jej szczególne poczucie humoru oraz wrażliwość, a także styl, który przejawia się najbardziej przez metodę twórczą polegającą na wyliczeniach. Wśród tych esejów znajdujemy też wyjątki, w których poetka wyjawia mimochodem swoje poglądy na temat poezji jako idei (wiara w „tajemne moce drzemiące w każdej rzeczy” – piękna i chyba trafiająca w sedno definicja) i roli poetów („Artysto, twórz, nie gadaj” – powtarza za Goethem). Ale też zauważamy, że bywa niezwykle ironiczna i uszczypliwa dla przysyłających swoje próby poetyckie młodych pisarzy, co dla mnie było zaskakujące – wypowiedzi pełne subtelnej złośliwości jakoś mi nie pasowały do tak wrażliwej osoby.

Sporo miejsca zostało poświęcone towarzyszom życia noblistki. Pierwszym mężem Szymborskiej był Adam Włodek, on był też pierwszym krytykiem jej poezji i nawet po rozwodzie pozostał osobą, która czytała niepublikowane jeszcze wiersze Wisławy. Bardzo liczyła się z jego opinią. Najsilniejszy jednak i najdłuższy związek połączył ją z Kornelem Filipowiczem, prozaikiem. To Filipowicz rozbudził w poetce rozkosz obcowania z naturą, ponieważ jako zapalony wędkarz często zabierał ją na biwaki pod namiot. Choć byli razem szczęśliwi, nigdy ze sobą nie zamieszkali. Wisława Szymborska tak bardzo chroniła prywatność swoją i swoich bliskich, że dopiero po śmierci Filipowicza przyznała, że byli parą ponad 23 lata.

Poetka miała niezwykłe poczucie humoru. Warto wspomnieć, jakie były jej pierwsze słowa w przemówieniu po odebraniu Nobla. Powiedziała wtedy: „Podobno w przemówieniu pierwsze zdanie jest zawsze najtrudniejsze. A więc mam je już poza sobą…”. Nie cofała się przed żadnym, nawet najbardziej zwariowanym pomysłem na żart. Ewa Lipska na przykład była kiedyś poproszona o zakupienie za granicą sztucznych gówienek (!). Mało tego, kiedy wydawało jej się, że dowcip jest tego warty, pieczołowicie przygotowywała (nawet przez kilka dni, z wykorzystaniem przyjaciół) psikus, w który miała wpaść ofiara. Oprócz tego poetka miała słabość do „pamiątkowych rupieci” – wszelkiego rodzaju kiczowatych, dziwacznych i często paskudnych bibelotów, gadżetów przywożonych z dalekich podróży przez nią i darowanych przez jej przyjaciół. Znana była z tego, że każdemu ze swoich przyjaciół wysyłała kilka razy w roku samodzielnie wykonywane techniką kolażu kartki, pocztówki.

Biografia autorstwa duetu Bikont-Szczęsna nie jest jedynie zestawieniem suchych dat i faktów. Jest o tyle biografią, o ile przetłumaczymy nazwę gatunku jako bio – ‘życie’, grapho – ‘opisuję’, bo w istocie tym jest książka – opisywaniem przez anegdoty i wyjątki z twórczości życia noblistki. Tego, jaką była osobą, co było dla niej ważne, czemu się poświęcała do reszty. Jest to zbiór anegdot, ale anegdot uroczych i zadziwiających, które bezwiednie wywołują uśmiech na twarzy czytelnika. A przy tym świadczy, jak bardzo skromną osobą pozostała do końca życia Szymborska. Nigdy nie dotarło do niej, że jest wartościowym autorem poezji i jednym z najważniejszych pisarzy polskiej literatury, a także osobą, którą wielu podziwiało. Michał Rusinek, jej osobisty sekretarz, wspominał, że na swoich wieczorach autorskich przechodząc przez zgromadzony tłum, była przekonana, że oni wszyscy zgromadzili się na jakiś mecz. Wielbiciele poezji Szymborskiej, którzy są ciekawi, jaką osobą była prywatnie, mogą znaleźć kilka rodzynków, jak na przykład profil polityczny noblistki dokonany przez politologa na podstawie deklaracji poparcia, które kiedykolwiek podpisała (a robiła to bardzo rzadko). Książka jest z pewnością warta przeczytania, bo Szymborska była wyjątkową osobistością.

 

Tekst pierwotnie ukazał się w portalu NoirCafe.pl

Anna Bikont i Joanna Szczęsna, Pamiątkowe rupiecie. Biografia Wisławy Szymborskiej, Wydawnictwo Znak, Kraków 2012.

 

 

Rafał Siemko
Autor jaki jest, każdy widzi. Absolwent filologii polskiej, na co dzień pracuje w branży ubezpieczeniowej. Wielbiciel Metalliki, poezji Herberta, Miłosza i Szymborskiej oraz prozy Camusa i Vargasa-Llosy.
Skąd nazwa bloga? Rano czytam, później idę do pracy; po pracy gram na gitarze albo w piłkę nożną. A czas na pisanie znajduję jedynie w nocy. Aktualnie mieszkam w Monachium.
Rafał Siemko on Blogger

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *