X-men. Przeszłość, która nadejdzie

Wszystko zaczęło się w 1973 roku, kiedy Bolivar Trask – opętany obsesyjną nienawiścią do mutantów autor programu Sentinel – zostaje zamordowany przez Mistique, zmiennokształtną mutantkę, podczas konferencji pokojowej w Paryżu. Świadkiem wydarzenia był cały świat, który wkrótce ogarnęła panika. Paradoksalnie, zamiast zatrzymać program mający na celu schwytanie i uwięzienie mutantów, zabójstwo sprawiło, że został on uruchomiony natychmiastowo.

Rozpoczęła się kampania mająca na celu namierzenie i uwięzienie mutantów zakończyła się wielką hekatombą ludności całego świata. Strażnicy – potężne i przerażające roboty – polowali na przedstawicieli rasy Homo superior, kiedy ludzie zaczynają im pomagać, roboty mimo pierwotnego założenia atakują również niosących pomoc, a wkrótce nawet tych, którzy potencjalnie mogą spłodzić dzieci, u których może nastąpić mutacja. W 50 lat świat opustoszał. Ludzkość została zdziesiątkowana,  żyje w gettach; niedobitki mutantów ukrywają się przed Strażnikami. Tej wojny nie da się już wygrać. Jedyna szansa to powstrzymać jej wybuch, zanim się zacznie.  Wolverine (Rosomak) zostaje cofnięty w czasie, aby zapobiec zamachowi na Traska. Zadanie będzie o tyle trudne, że musi skłonić do współpracy Charlesa Xaviera, który wówczas był pozbawiony swoich mocy i stale pod wpływem alkoholu oraz Magneto, uwięzionego w najpilniej strzeżonym więzieniu świata.

Fabuła rozwija się szybko, widz już na samym początku zostaje wrzucony  w sam środek wydarzeń. Cofamy się do genezy konfliktu ludzi i mutantów. Co ciekawe został on przedstawiony w taki sposób, aby zrównoważyć racje obu stron. Traska i Magneto, obu przyznając jakąś część racji. W istocie głównym motywem obu stron jest strach. Żaden z nich nie zyskuje jednak przychylności widzów, ponieważ wybrali skrajne rozwiązania. Trudno jednoznacznie ocenić kto jest dobry, a kto zły. Świat nie jest czarno-biały. Bardzo dobrym posunięciem było to, że twórcy uniknęli prostych podziałów, schematów. Każdy ma swoje racje, które są równie słusznie. Strach rodzi nienawiść a nienawiść przemoc. Tworzy się spirala zła, w którą zostają wkręceni wszyscy – nawet postronne osoby.

Niesamowite wrażenie sprawiają moce mutantów. Specjaliści od efektów specjalnych nie tylko poszli na całość w ich realizacji, ale też potrafili doskonale dopasować metody i środki do potrzeb. Dzięki temu moce Magneto, Sunspota, Icemana czy też nawet Xaviera nie wyglądają jak kuglarskie sztuczki, ale zwiastują coś nowego, niepojętą do tej pory jakość, która wprawia w zdumienie i przerażenie. Sentinele nie są wielkimi, blaszanymi robotami, jakich znamy z komiksu. W filmie Singera są niewiele większe od człowieka, ale są o wiele bardziej mroczne niż pierwowzór, budzą strach i sprawiają wrażenie nawet o wiele potężniejszych. Są bezlitosne, zorientowane jedynie na cel, czyli eksterminację mutantów.

Chwile napięcia i poczucia zagrożenia umiejętnie łagodzą elementy komizmu sytuacyjnego i słownego. Najczęściej są to żarty autotematyczne i należy znać choć trochę świat X-menów, aby je zrozumieć, aczkolwiek na szczęście do zrozumienia całego filmu nie jest to konieczne. Subtelnie zostają przemycone (świadomie bądź też nie) zagadnienia moralne – tolerancja, strach przed innością, poszukiwanie źródła zła. Film nie wprowadza tej problematyki na siłę, przeciwnie – te idee są przedstawione raczej aluzyjnie, ale są dosyć dobrze widoczne.

X-men. Przeszłość, która nadejdzie to sprawnie zrealizowane kino akcji z elementami kina moralnego niepokoju, które mogę polecić każdemu fanowi komiksów. Seria o mutantach wraca do dobrej formy po mniej udanych filmach o Rosomaku. Nie jest lepszy niż X-men 2, ale lepszy niż pierwsza część sagi i nie gorszy niż Ostatni bastion. Jak każdy film fantastyczny kieruje się własną logiką  w kilku miejscach należy wybaczyć twórcom pewne naciąganie faktów, ale ostatecznie nie przekraczają granic dobrego smaku.

 

Tekst pierwotnie ukazał się w portalu NoirCafe.pl

Rafał Siemko
Autor jaki jest, każdy widzi. Absolwent filologii polskiej, na co dzień pracuje w branży ubezpieczeniowej. Wielbiciel Metalliki, poezji Herberta, Miłosza i Szymborskiej oraz prozy Camusa i Vargasa-Llosy.
Skąd nazwa bloga? Rano czytam, później idę do pracy; po pracy gram na gitarze albo w piłkę nożną. A czas na pisanie znajduję jedynie w nocy. Aktualnie mieszkam w Monachium.
Rafał Siemko on Blogger

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *