Współpraca stanowi klucz do naszego przetrwania jako gatunku, ponieważ w toku ewolucji zwiększała nasze dostosowanie. W którymś momencie „dostosowanie” zaczęto jednak utożsamiać wyłącznie ze sprawnością fizyczną. W warunkach środowiska naturalnego, zgodnie z logiką, im osobnik większy i bardziej gotowy do walki, tym mniejsza szansa, że inni będą prowokować konflikty z nim – wskutek czego taka jednostka skazana jest na sukces. Taką hipotezę można podsumować słowami: „Większy może więcej”. Idąc dalej tym tokiem myślenia, może się wydawać, że w żywotnym interesie każdych osobników jest koncentrować się na własnych i tylko własnych zyskach, dlatego też najsilniejsze osobniki będą prezentować się jako te najbardziej samolubne. Poziom egocentryzmu miałby rosnąć wraz z poziomem siły. Jak można się domyślać, wnioski płynące z analizy autorów są całkiem inne.
„Przetrwanie najsilniejszych” jest jedną z tych teorii opisujących ludzką naturę, które można by było nazwać zdroworozsądkowymi; bo czy to, co napisałem, wyżej nie wydaje się logiczne? Ta teoria stała się w ostatnich dekadach podwaliną pod różne ruchy społeczne, poglądy wolnorynkowe, ruchy polityczne. Oczywiście diabeł, jak zawsze, tkwi w szczegółach. Dla samego Darwina, jak i współczesnych biologów, „przetrwanie najlepiej przystosowanych” odnosi się do czegoś bardzo konkretnego – zdolności do przetrwania i pozostawienia po sobie zdolnego do przeżycia potomstwa. Darwinizm miał złą sławę, ponieważ był odczytywany niezgodnie ze swoją podstawową myślą. Sam Darwin był nieustannie zadziwiany przez liczne przykłady przyjaznego nastawienia i współpracy, które obserwował w przyrodzie. To właśnie on zauważył (i nie omieszkał zanotować), że te społeczności, które składają się z największej liczby najbardziej przyjaźnie nastawionych członków, będą najlepiej funkcjonować i doczekają się największej liczby potomstwa. A idealnym sposobem na wygraną w ewolucyjnej grze jest maksymalizowanie przyjaznego nastawienia tak, aby współpraca kwitła. Natomiast pogląd mówiący, że „przetrwają najsilniejsi” wbrew intuicji może okazać się wręcz fatalną strategią przetrwania. Bycie największym, najsilniejszym i najbardziej agresywnym osobnikiem w stadzie może się wiązać z wysokim poziomem stresu, a tym samym znacznie uszczuplać bilans energetyczny organizmu, osłabiać układ odpornościowy i zmniejszać liczbę potomstwa.