Szalbierz w Teatrze Dramatycznym

Szalbierz, przedstawienie Teatru Dramatycznego, jest rozwinięciem wątku powieści Iksowie György`ego Spiró, węgierskiego pisarza, znawcy polskiej kultury. Znanego w Polsce przede wszystkim z powieści „Mesjasze” opowiadającej o związku Adama Mickiewicza z sektą Towiańskiego w czasie Wielkiej Emigracji oraz zakazanej w Polsce lat osiemdziesiątych Iksowie. Książka znalazła się na cenzurowanym ze względu na rzekomą kpinę z naszych bohaterów narodowych.

W oparciu o tę powieść Spiró napisał dramat Szalbierz. Autor ujął w nim swoje refleksje na temat historii, władzy, teatru, cenzury. Zderzeniu kultury z polityką. Wskutek skandalu, który wyrósł wokół powieści nie doszedł do skutku przyjazd pisarza do Polski na prapremierę tegoż dramatu w teatrze Ateneum.

Akcja Szalbierza rozgrywa się w czasach po utracie niepodległości przez Polskę. Miejscem akcji jest wileńskim teatr, w dniu premiery Świętoszka. Tytułową rolę ma zagrać gościnnie legenda polskiej sceny teatralnej, Wojciech Bogusławski – aktor, śpiewak operowy, reżyser, pisarz, tłumacz; propagator ideologii oświecenia; dyrektor Teatru Narodowego w Warszawie, a przy tym wolnomularz. Nazywany już za życia ojcem polskiego teatru. Spektakl z gwiazdą tego formatu w obsadzie ma uratować wileński teatr od bankructwa. Miejscowi aktorzy spodziewa się postaci wybitnej, nie tylko niezwykłego aktora ale też wspaniałego i odważnego człowieka. Kim w istocie jest Wojciech Bogusławski? Jak się szybko okazuje: intrygantem, cynikiem, nieco egocentrycznym, przekonanym o własnej racji indywiduum. Całe lata zbierania wyrazów uznania od każdego i wszędzie, gdzie się pojawił, z pewnością przekonały go o swojej wyjątkowości. Co więcej, chwilę po przyjeździe do wileńskiego teatru odbiera hołdy tamtejszych aktorów. Witany z niemal nabożną czcią, pozwala na to karykaturalne przedstawienie, chyba chcąc zaspokoić własną próżność. Jest to chyba najbardziej groteskowa scena w całym przedstawieniu i też niezwykle zabawna. Panowie kłaniają mu się w pas, panie mdleją, a każdy pragnie zwrócić na siebie uwagę, widząc szansę na wybicie się do wielkich scen stolicy Królestwa. Jedynie reżyser zachowuje trzeźwość umysłu, ale tylko dlatego, bo do przedstawienia pozostało mało czasu i musi trzymać zespół w ryzach.

Szalbierz to komedia doskonale operująca karykaturą. Bo w Bogusławskim jest coś karykaturalnego. A raczej nie tyle w nim, ale w nimbie boskiego geniuszu, który go otacza, ponieważ sam jest osobą, która nie zaskarbia sobie sympatii widza. Bardzo szybko nabieramy do niego rezerwy, a nawet antypatii, ze względu na jego cynizm i protekcjonalne zachowanie, które – owszem –  powodują wiele wzbudzających śmiech, komicznych sytuacji, ale na dłuższą metę nikt nie lubi przekonanych o swoim geniuszu i wyzbytych skromności pyszałków. Bogusławski wzbudza podobne emocje u widzów teatralnych jak Jose Mourinho u kibiców piłkarskich.

Nie bez znaczenia jest fakt, że to właśnie Świętoszka mają wystawiać aktorzy wileńskiego teatru, a Bogusławskiemu trafiła się w przedstawieniu tytułowa rola. Właściwy tytuł sztuki Moliera to: Tartuffe albo szalbierz. Widzimy, że tytuł przedstawienia Spiró sugeruje przenikanie się czy też bezpośrednie korespondowanie jego przedstawienia ze sztuką Francuza. Bogusławski niczym Tartuffe zwodzi i mami obietnicami, ale czy za jego słowami stoją przekonania? Wydaje się, że nie. Kiedy tylko zjawia się na scenie, mówi z góry, że przyjechał po pieniądze. Ma długi w Warszawie, dlatego przyjął zaproszenie teatru w Wilnie. W trakcie rozwoju akcji mają jednak miejsce wydarzenia, których bezpośrednim sprawcą jest Bogusławski, a które pozostawiają miejsce do interpretacji dla widza i mogą znaczyć coś innego, niż na pierwszy rzut oka się wydaje. Nie wiadomo, czy jest on tak doskonałym graczem i manipulatorem, że nie obawia się oszukać rosyjskiego gubernatora na Litwie czy raczej jest bliższy faustowskiego Lucyfera, który „złego pragnąc zawsze dobro zdziała”.

Szalbierza wyreżyserował Gábor Máté, węgierski reżyser, aktor i dyrektor artystyczny budapesztańskiego Teatru im. Jozsefa Katony. Máté, podobnie jak Spiró, doskonale rozumieją teatr, jego rolę, charakterystykę, znają je również od zaplecza. Nie tylko to, co się dzieje na scenie ale też poza nią. Bardzo ciekawie odwzorowuje środowisko aktorskie. Ciekawi mnie, w jakim stopniu to, co widzimy na scenie jest przerysowane, a na ile te zabawne, niejednokrotnie komiczne zachowania aktorów odpowiadają faktom. Ale w przedstawieniu widzimy nie tylko karykaturę środowiska aktorskiego. Widzimy również zmagania artystów walczących z cenzurą i represjami. Trzeba pamiętać, że sam Bogusławski również kilkukrotnie w życiu stanął przed groźbą aresztowania za własną twórczość (choćby za najsłynniejszą jego operę, Cud mniemany, czyli Krakowiacy i Górale).

Na Szalbierza pójść warto. Jest to przedstawienie przemyślane i bardzo zabawne. Jego niewątpliwą zaletą są wyraziste postaci, które mają też jedną wspólną cechę – niezaspokojone ambicje, które pchają ich do coraz to bardziej śmiesznych czynów. Wbrew powieści, wokół której narosło tyle kontrowersji, nikt z przedstawienia nie powinien wyjść urażony.  Raczej rozbawiony.

 

Tekst pierwotnie ukazał się w portalu TerazTeatr.pl

 

Reżyseria: Gábor Máté

Tłumaczenie: Jolanta Jarmołowicz
 Scenografia: Balázs Cziegler
 Kostiumy: Anni Füzér
 Tłumacz i asystent reżysera: Patrícia Pászt
 Kierownik produkcji: Mateusz Karoń
 Sufler: Jaga Dal
 Inspicjent: Tomasz Karolak
 Kierownictwo muzyczne: Bela Krynicka
 Światło: Tadeusz Perkowski
 Asystentki kostiumografa: Joanna Gawrońska, Agata Wąs

Obsada

Bogusławski: Witold Dębicki
 Każyński, dyrektor: Sławomir Grzymkowski
 Rogowski: Andrzej Blumenfeld
 Kamińska: Agnieszka Warchulska  
 Kamiński: Sebastian Skoczeń
 Skibińska: Agnieszka Wosińska 
 Skibiński: Mariusz Drężek  
 Hrehorowiczówna: Małgorzata Rożniatowska     
 Pięknowska: Anna Szymańczyk
 Rybak: Kamil Siegmund
 Niedzielski: Maciej Szary
 Damse: Bartosz Waga
 Chodźko, krytyk: Piotr Siwkiewicz
 Gubernator: Maciej Wyczański
 Inspicjent: Henryk Niebudek
 Dekorator: Aleksander Trąbczyński
 Rekwizytor: Zbigniew Dziduch
 Suflerka: Jolanta Olszewska
Rafał Siemko
Autor jaki jest, każdy widzi. Absolwent filologii polskiej, na co dzień pracuje w branży ubezpieczeniowej. Wielbiciel Metalliki, poezji Herberta, Miłosza i Szymborskiej oraz prozy Camusa i Vargasa-Llosy.
Skąd nazwa bloga? Rano czytam, później idę do pracy; po pracy gram na gitarze albo w piłkę nożną. A czas na pisanie znajduję jedynie w nocy. Aktualnie mieszkam w Monachium.
Rafał Siemko on Blogger

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *