Nauka czyni ogromne postępy, mamy coraz większą wiedzę na temat rzeczywistości. To, co niegdyś można było wytłumaczyć jako cud bądź boską interwencję, dzisiaj można wyjaśnić, nie odwołując się do transcendencji. Przed teologami stoi trudne zadanie odnalezienia Boga i śladów jego działalności w racjonalnym świecie. Transcendencja i naturalizm jest taką właśnie pozycją – autor odwołuje się w niej do pojęcia Boga immamentnego we Wszechświecie, który jest jego nierozerwalną częścią.
Na początek należy wyjaśnić podstawową kwestię: transcendencja a naturalizm – jaki problem jest ukryty w tym zagadnieniu? Bóg jest stwórcą Wszechświata, a zatem sprawcą jego istnienia i funkcjonowania – w tym również przyrody. Czy można więc uznać, że ze względu na te uniwersalne prawa Bóg nie może ingerować w świat? Życiński w swojej książce będzie przede wszystkim starał się eliminować przeciwstawienia transcendencji i naturalizmu.
Mój światopogląd różni się znacznie od światopoglądu biskupa Życińskiego. Mamy odmienny punkt widzenia na tzw. sprawy ostateczne. Właściwie moje przekonania różnią się diametralnie od jakichkolwiek religijnych, dlatego miałem lekkie obawy przed rozpoczęciem tej książki. Lektura Transcendencji i naturalizmu była jednak dla mnie cennym doświadczeniem o tyle, że pobudziła mnie do myślenia i skłoniła do własnych refleksji. W dyskursie zmarłego w 2011 roku teologa, filozofa i biskupa rzymskokatolickiego panuje porządek, jest on doskonale przemyślany i trudno mu zarzucić niekonsekwencję bądź zaburzenia porządku przyczynowo-skutkowego. Czasami można jedynie zauważyć próby dostosowania rzeczywistości do własnych tez (o czym będzie mowa), ale ostatecznie była to odświeżająca lektura.
Już na pierwszych stronach Życiński wskazuje, jak pięknie nauka wyjaśnia funkcjonowanie Wszechświata, zauważa, że matematyka jest jego naturalnym językiem. Walczy z pojęciem Boga jako swoistego „wypełniacza luk”, czyli tendencji do odnajdywania jego śladów tam, gdzie nauka jeszcze nie wyjaśniła zasad funkcjonowania świata. I słusznie – bo tych luk w nauce jest coraz mniej. Stawia przed czytelnikiem obraz Boga Transcendentnego, który jest Naturą i przejawia swoje istnienie już na poziomie kwantowym. Człowiek „racjonalność Natury odkrywa w miliardach lat kosmicznych przemian, staje się szlakiem prowadzącym do domu Ojca”[1], a nazywając rzecz po imieniu – w ewolucji.
Józef Życiński na kartach swojej książki wyraża ubolewanie nad zmianą aksjomatu współczesnego pokolenia. W miejsce animal ration weszła istota konsumpcyjna, której nadrzędną wartością jest pragmatyzm, a zasadami: sukces, przyjemność i dominacja[2]. Jego obawy dotyczą głównie postępującej bezdomności aksjomatycznej człowieka. Dzieje się tak, ponieważ ludzie nie potrafią odnaleźć śladów Boga w świecie, a to dlatego, że jest on nie tyle nieobecny, co ukryty[3]. Ukryty w strukturze świata, nie narzuca swojej obecności, nie afirmuje istnienia, ale pojawia się dyskretnie. Powściąga egoistyczne pragnienia, aby poświęcić się na rzecz innych, ucina demonstracje dumy[4]. Ale czy Bóg rzeczywiście jest skromny z Natury? Czy Istota Doskonała, Nieskończona może być skromna? Czy rzeczywiście powściąga swoje egoistyczne dążenia, aby w ten sposób okazać miłość i zaufanie swojemu stworzeniu? Stworzeniu, które z zabijania uczyniło sport? Czy to rzeczywiście ma pomagać? Zaufanie w mądrość tego ukrytego Boga u Życińskiego było tak wielkie, że w pełni akceptował jego wyroki, nawet cierpienie niewinnych, choć sam przyznawał, że gdy patrzy na cierpiące dzieci, łamie mu się serce.
Teodycea jest moją ulubioną dziedziną teologii. Uważam ją za szczególnie dobitny przykład akrobatyki teologicznej, bo naprawdę trzeba bardzo się nagimnastykować, aby przyznać Bogu sprawiedliwość, widząc, jaki jest świat, który stworzył. Wielcy Kościoła dochodzili do różnych wniosków – żeby wspomnieć np. św. Augustyna, który twierdził, że tak naprawdę zła nie ma, jedynie czasami w niektórych miejscach brakuje dobra. Również świeccy filozofowie stawiali bardzo ciekawe tezy, jak choćby Leibnitz, który uważał, ze żyjemy w najlepszym możliwym świecie. Jeśli tak jest w istocie, to nie chciałbym widzieć tego najgorszego. Nie uważam, że nasz świat to samo zło i nie ma w nim piękna. „Czasami życie bywa znośne”, jak pisała nasza noblistka. Chodzi o to, jak często teologom zdarza się przeczyć rozsądkowi, jak często unikają zasady brzytwy Ockhama i bardzo zawile prowadzą swoje rozumowanie. Myślę, że czują głęboki strach przed przyznaniem, że Bóg też popełniał błędy – a robił to. Aby się o tym przekonać, wystarczy przeczytać Pismo Święte (nie wgłębiając się w temat: Noe i potop. Po potopie Bóg zawarł przymierze z ludźmi, obiecując, że nigdy więcej nie będzie próbował zgładzić całego gatunku. Czy to nie było nic innego, jak przyznanie się do błędu? 10 przykazań – Bóg dopiero po tym, kiedy ujrzał, jak wielkie zło czynią ludzie, ustanowił im prawa – przyznał, że wolna wola była błędem). Życiński przywołuje tezy Waltera Stokesa oraz Josepha Donceela o tym, że kochający Bóg pozostaje solidarnym towarzyszem naszych cierpień[5]. Pamiętając o tym, że wszystko pochodzi od Boga i że gdyby tylko chciał w mógłby dowolnym momencie zakończyć cierpienie ludzkie, to trzeba przyznać, że to marna pociecha. Oczywiście wszystko można wyjaśnić wolą bożą bądź bożym planem, ale no cóż… po kochającym i sprawiedliwym Bogu można się spodziewać więcej.
Życiński wierzy – co mnie bardzo cieszy – że człowiek nie jest niczym wobec Boga i innego człowieka. Nie pozostaje jedynie łupiną orzecha na falach morza, która jest poddana działaniom Natury. Jego funkcją na tym świecie nie jest tylko poddaństwo i ślepe posłuszeństwo Stwórcy: „Naszemu filozofowaniu towarzyszyłby nieuchronnie zgrzytliwy dysonans, gdyby było ono jedynie filozofowaniem z pozycji potencjalnego kopczyka popiołu”[6]. W tych słowach widać żywy humanizm biskupa. Jak zauważa: „Bóg Abrahama jawi się w biblijnych wydarzeniach jako Bóg żywych”[7]. Co prawda w swoim toku rozumowania podąża w kierunku życia jako nieśmiertelności duszy ludzkiej, ale należy też zacząć od życia już tutaj – na Ziemi. Trzeba być żywym i aktywnym w poszukiwaniach prawdy, kontestować uznane zasady i reguły. Podjąć wyzwanie życia. Życiński nie zgadza się również z nieśmiertelnością w znaczeniu „statusu muszki zatopionej w kropli bursztynu”[8].
Józef Życiński, Transcendencja i naturalizm, Wydawnictwo Copernicus Center Press, Kraków 2014.
Tekst pierwotnie ukazał się w portalu NoirCafe.pl
zdjęcie tytułowe – fragment okładki
[1] J. Życiński, Transcendencja i naturalizm, Kraków 2014, s. 31.
[2] Por. tamże, s. 26.
[3] Kenoza – wyniszczenie, uniżenie, ukrycie.
[4] Por. tamże, s. 46–47.
[5] Por. tamże, s. 104.
[6] Tamże, s. 93.
[7] Tamże.
[8] Tamże.