„Uczciwość wobec siebie polega na odmowie przyjęcia usprawiedliwień dla kondycji ludzkiej”
Życie na wyspach jest zbiorem tekstów drukowanych w prasie w latach 1989-1996. Za ich wybór jest odpowiedzialna Joanna Gromek, która zauważyła, że mimo, iż były pisane przy różnych okazjach i z różnych powodów, to tworzą spójny, jednolity tom. Jego autorem jest poeta, intelektualista wywodzący się ze Wschodu i dojrzewający tam intelektualnie, a żyjący w Zachodnim świecie, który próbuje ocalić wartości od zapomnienia i szuka piękna w nieprzyjaznym świecie.
Książkę rozpoczynają dwa eseje teoretyczne. Stanowią one doskonałe wprowadzenie do zbioru, ponieważ wskazują tematykę i stanowią wstęp przewodnie zgromadzonych w książce esejów. W pierwszym poeta ujawnia, jakie są jego największe problemy we współczesnym świecie, w drugim natomiast przedstawia sztukę jako byt wyrastający z horroru, doświadczenia zła. W jego mniemaniu sztuka pochodzi z doświadczenia moralnego kalectwa i jako taka staje się niejako moralnym obowiązkiem. Poezja posiada moc oddziaływania na ludzi, jest czymś naturalnym i koniecznym. Poeta powinien pozostawać na uboczu człowieczeństwa, aby móc je opisać zgodnie z prawdą. Zadaniem poezji jest ocalenie ludzi. Jednakże Miłosz jest świadomy, że wobec rozkładającego się dzisiaj dziedzictwa kulturowego i upadku moralnego poezja jest coraz bardziej bezsilna wobec tego, co objawia się jako rzeczywistość.
Jednakże dzisiejsza sytuacja duchowa krajów zachodnich (albo świata) coś nam przypomina, a nie jest to analogia bardzo pocieszająca. Przypomina, oczywiście, sytuację w późnym Rzymie pogańskim, kiedy bogowie zachowali byt jedynie umowny, pozwalający na religię obrzędową, ale znikli z pism filozofów i poetów. Nie ma ich już u Lukrecjusza. No, powie ktoś, pokolenia jakoś żyły, miały swoje przyjemności, czymś się tam na co dzień kierowały, i trwało to dobrych kilka stuleci. Zapewne, tylko że nie warto im zazdrościć. „Rozpaczliwe poszukiwanie sensu istnienia” – ten tytuł jakiejś recenzji teatralnej w „The New York Times” da się zastosować do ówczesnych mieszkańców rzymskiego imperium. Oddawali się przeróżnym kultom, synkretycznie mieszali mity, a nade wszystko czerpali podnietę z widowisk krwi i seksu. Były to prawdziwe morderstwa na arenie i przedstawienia realistycznego porno. Czytając o ówczesnym życiu prowincji odległych od Rzymu, przekonujemy się, że wszystko odbywało się równocześnie. Bo z rozkładem (wedle naszej dzisiejszej oceny) współistniało tradycyjne, staroświeckie bytowanie miast i wsi, jeszcze godnych nazwy polis, ale tak samo dzisiaj „rozwój” nie odbywa się równomiernie, istnieją liczne wyspy starego obyczaju u nawet niekiedy decydują w demokratycznych wyborach.
„Człowiek to mowa, a on mówi, nazywa” – tak o roli poety mówi Noblista. Poeta jest obdarzonym iskrą bożą człowiekiem, który słowem kreuje rzeczywistość.
Część druga to dosyć luźne eseje na temat sztuki, a ściślej: literatury. Miłosz poświęca w nich miejsce kilku pisarzom, aby na przykładzie ich twórczości odpowiedzieć na pytanie czym jest literatura i jaka jest jej powinność. Nie stroni przy tym od bardzo krytycznej opinii na temat cywilizacji Zachodu. Przeciwstawia sobie kulturę Wschodu i Zachodu, dokonując przy okazji dosyć obszernej analizy twórczości Dostojewskiego (jest to bardzo ciekawy esej), ponieważ – jak twierdzi – cała jego twórczość jest świadomym utrwalaniem i komentowaniem przemian myśli i filozofii rosyjskiej. Sam Dostojewski był przeświadczony o głębokim upadku moralnym Zachodu i konieczności przeciwstawienia się jemu. Zachód ma ciało, Wschód duszę. Nie zanikła ona w narodach słowiańskich. Dostojewski jednak, choć był skazanym rewolucjonistą, wyznawał poglądy mające zgoła nic wspólnego z demokracją, a co więcej – wspierał całym sobą rządy autorytarne i rosyjską ekspansję terytorialną. Być może dla postronnego obserwatora stanowiło to dosyć dziwne zestawienie, ale dla wielkiego pisarza rosyjskiego jedno wynikało z drugiego. Jednakże – jak Miłosz przyznaje – wykładał na uniwersytecie Dostojewskiego z innego powodu. W czasach, kiedy ten tworzył dokonała się głęboka przemiana wskutek postępu myśli technicznej. Światopogląd oparty na teorii ewolucji, materialistyczny i ateistyczny starł się z dziedzictwem religijnym wieków. W literaturze rosyjskiej szczególnie ten konflikt się uwidocznił i był wyraźny jak w żadnej innej. I to właśnie Dostojewski zadał pytanie o to, jak będzie wyglądał świat, kiedy miejsce Boga-człowieka zajmie Człowiek-bóg.
Wśród esejów poświęconym pisarzom są dwa doskonałe poświęcone Albertowi Camusowi. Nie tylko jako twórcy ale też niezłomnego człowieka, który do końca życia postępował według własnych zasad, nie pozwalając sobie odstąpić od nich choćby na krok. Oprócz tego znajdziemy również eseje na temat twórczości cenionego przez Miłosza noblisty, Josifa Brodskiego oraz Tadeusza Różewicza, którego, jak pamiętamy, powitał w gronie poetów wierszem Do Tadeusza Różewicza, poety.
Książka kończy się esejem zatytułowanym: A nie mówiłem?, który stanowi podsumowanie tomu, jest doskonałą klamrą, spinającą całość, dostarczającą czegoś w rodzaju puenty. Mówi on o poezji Wisławy Szymborskiej, ale też szerzej o właściwościach poezji polskiej jako takiej. Podkreśla jej siłę oddziaływania i mocną pozycję w poezji światowej. Zarówno w tym eseju jak i w pozostałych można dostrzec wyraźnie silne przekonanie autora, że literatura ma moc zmieniania i kreowania rzeczywistości.
Czesław Miłosz, Życie na wyspach, wybór i opracowanie: Joanna Gromek, Wydawnictwo Znak, Kraków 2014.
Tekst pierwotnie ukazał się w portalu Literatki.com