Jaki ojciec… (?) Beksińscy. Portret podwójny

Rodzina Beksińskich, tradycyjne burżuazyjna, pochodzi z Sanoka. Rodzice Zdzisława, jak przystało na typowych przedstawicieli mieszczaństwa, lubowali się w rozgrywkach tenisa, podróżach, towarzyskich spotkaniach. Mały Zdzisio w dzieciństwie czerpał nauki od matki, która od najmłodszych lat szukała w synu śladów talentu artystycznego, przechowywała starannie jego rysunki, uczyła grać na fortepianie (czego Zdziś bardzo nie lubił). Ojciec natomiast zostawił mu w spadku coś, co w przyszłości miało odegrać wielki wpływ na jego twórczość – halucynacje.

Z jakiegoś powodu dzieci nie lubiły Zdzisława. Miał niewielu kolegów i tylko jednego przyjaciela. Zresztą sam siebie nie lubił. Chciał być twardzielem, jak bohaterowie komiksów, które namiętnie czytał, ale patrząc w lustro widział zniewieściałą twarz i delikatnego chłopca, podatnego na zranienia fizyczne i psychiczne. Paradoksalnie, wojna nie była dla niego czymś strasznym, wręcz przeciwnie – uważał ja za przedsięwzięcie zgoła nieudane, ponieważ wbrew jego wyobrażeniom i oczekiwaniom było za mało trupów i ruin, a już na pewno miał za złe, że żadna bomba nie spadła na jego dom i nie zniszczyła fortepianu[1]. Pod koniec wojny jego ulubionym zajęciem było gromadzenie niewybuchów i uszkodzonych pocisków. To dziwne i niebezpieczne hobby skończyło się wypadkiem, kiedy wybuch urwał mu palce u dłoni. Znalazł pocieszenie przynajmniej w tym, że już nie musiał grać na znienawidzonym fortepianie.

Stanisław Beksiński, ojciec Zdzisława, wywierał na chłopca presję, aby ten poszedł na studia architektury. Argumentował, że po wojnie, kiedy miasta legły w gruzy każdy architekt będzie miał mnóstwo pracy. Nawet nie chciał słyszeć o tym, że syn chce zająć się filmem, ale w końcu obiecuje, że jeśli Zdzisiek ukończy architekturę w nagrodę sfinansuje mu szkołę reżyserską.

Na studiach nie należał do żadnej organizacji, nie podobają mu się zaangażowani politycznie koledzy. Męczy się na lekcjach rysunku. Nigdy nie otrzymał oceny większej niż trzy z plusem. W 1948 roku, w Krakowie zostaje zorganizowana I Wystawa Sztuki Nowoczesnej, która szybko zostaje zamknięta jako szkodliwa dla socjalizmu, ale wywiera wielki wpływ na Beksińskiego. Uświadamia sobie wtedy, że nie jest on z tego świata, nie należy do rzeczywistości, którą zastał, dlatego powinien stworzyć własna, wewnętrzna. Jeszcze na studiach Beksiński kupuje aparat fotograficzny, z którym się nie rozstaje. Fotografowanie staje się jego pasją, jest substytutem reżyserii. W Rzeszowie nie posiada ciemni, dlatego na jakiś czas porzuca hobby. Kiedy wrócił do swojej pasji, stała się ona na dłuższy czas jego głównym zajęciem i drogą ujścia energii twórczej. Pociągał go surrealizm, był estetycznym buntownikiem. Dramatyczny nastrój fotografii tworzył poprzez kontrasty czerni i bieli, ćwiartowanie sylwetki ludzkiej (prze zastosowanie dużych zbliżeń). Chyba właśnie fotografia była bezpośrednim bodźcem do rozwinięcia się talentu plastycznego Beksińskiego.

Zdzisław żywo interesował się psychiatrią (szczególnie pracami Junga) oraz interpretacją marzeń sennych, miał w swoim życiu etap fascynacji magią, jego koledzy z grupy Oneironu eksperymentują z LSD, ale Beksiński nie czuje potrzeby zażywać tego rodzaju „wspomagaczy” wyobraźni. Obawiał się tego, co może się wyłonić z jego wnętrza, był przekonany o tym, że jak „(…) poczciwy Huxley dodaje, że są tacy nieliczni, którym ukazuje się piekło – nie mam najmniejszych wątpliwości co do tego, że ja do nich należę”[2]. Beksiński opowiadając o procesie twórczości wielokrotnie wspominał o wizjach, które stawały mu przed oczami, a które chciał szybko przelać na papier jako szkic dzieła. Można było to interpretować jako siłę wyobraźni artysty, bodziec, ale prawda była taka, że rzeczywiście nawiedzały go wizje, halucynacje. Zmory atakowały jego myśli. Z jednej strony często budziły w nim przerażenie, ale z drugiej stanowiły bodziec i natchnienie pracy twórczej.

Kiedy Beksińskim urodził się syn, matka nie posiadała się z radości, rozpieszczała go i chciała mu uchylić nieba. Zdzisław swojemu synowi na wszystko pozwalał. Nieco z powodu ciągłej nieobecności w życiu syna, trochę z jego idei wychowawczej. Nie ustalił nigdy granicy której nie można było przekroczyć, dlatego Tomasz robił, na co miał ochotę, przy tym był bardzo nerwowy, niemal wszystko mogło go wytrącić z równowagi. Jego ulubionymi słowami były: „dupa” i „gówno”. Beksiński mówił: „Wyobrażałem sobie, że przebrnę przez ten okres małego dziecka, którym się będzie zajmowała moja żona, a ja będę miał kumpla, z którym będziemy mieli stosunki równe, będziemy się interesować tym samym, będziemy dyskutować. Tak go wychowywałem, z tą myślą”[3]. Tomek we wszystkim naśladuje ojca – maluje, dużo czyta. W wieku 10 lat zostaje pisarzem. Pisze opowiadania, wiersze, pamiętnik. Chciał jak jego ojciec zostać artystą. Od najmłodszych lat kierował swoje zainteresowania na literaturę, fotografię, muzykę, teatr. Szczególne miejsce w jego sercu zajęła muzyka i jej się poświęcił bez reszty. Nie tylko był odbiorcą, ale przede wszystkim twórcą. Miał swój świat, niezwykle pedantyczny, zorganizowany. Nie miał poczucia obciachu, koniecznie chciał mieć otoczkę dla swoich występów, dlatego też dba o to, aby na każdym performansie było kilku jego przyjaciół. Nieważne ilu, ważne, aby miał publiczność. Wszyscy są zgodni co do tego, ze w istocie nie robił tego dla nich, ale dla siebie. Jest osobą zaborczą, jego bronią przeciw matce jest szantaż emocjonalny, który jest bronią silną ze względu na jego próby samobójcze, których się dopuścił i grozi kolejnymi.

Beksińscy. Portret podwójny  to opowieść o artyście męczonym fobiami i halucynacjami, który nie chciał pójść na ustępstwa z cenzurą ani samym sobą, nie potrafi uznać ugody jako rozwiązania. Nadrzędnym tematem jego twórczości będzie lęk, który stale towarzyszy mu w życiu. Od wczesnej młodości cierpi na nerwicę natręctw (zmieniają się jedynie natręctwa, sama choroba pozostaje niezmienna). Jest outsiderem, który niczego bardziej nie pragnął, jak tylko żyć w spokoju i sprzedawać obrazy, aby mieć za co kupić coś do jedzenia. Tworzy zachłannie i wciąż coś nowego. Nie tylko pod względem tematyki, stylu ale też materiałów. Namiętnie pisze listy – sążniste, kilkustronicowe, choć nieuporządkowane stylistycznie. Twierdzi, że ważniejsza jest dla niego sama idea, którą usiłuje w nich przekazać. Z taką samą pasją czyta książki. Bez ustanku, jedną za drugą. Nie jeździ nawet na obchody, na których ma być honorowany i nagradzany za twórczość.

Jest to również książka o niemożliwości miłości. Tomasz zakochuje się bardzo łatwo, w uczuciu szuka akceptacji, której mu brakuje i sam robi sobie krzywdę. Jeżeli kocha, to całym sobą. Oddaje siebie całego. Ujawnia się nie pozostawiając żadnej tajemnicy, nic dla siebie. Co miał na myśli, to na języku. Z tego względu dziewczęta, w których się kocha szybko się nim nudziły. Stosunki między ojcem i synem były dalekie od ideału. Zdzisław, zamknięty w swojej pracowni, odciął się od jedynego dziecka. Przebywając w swoim świecie nie chciał nawet uchylić drzwi, aby ojca wpuścić do tego świata. Czuć było chłód, niemalże obojętność między nimi. Beksińscy. Portret podwójny jest porażającym świadectwem przerażającej i wszechogarniającej samotności (nad)wrażliwych jednostek, która stała się esencją ich życia, a której nie chcieli zaakceptować. Nieograniczona pustka, którą czuł Beksiński znalazła również odzwierciedlenie w jego dziełach, których reprodukcje odnajdziemy na kartach książki. Niepokój egzystencjalny i śmierć będą jej stałym tematem ale też będą one niczym złowrogie fatum ciążyć na całym rodzie.

 

Magdalena Grzebałkowska, Beksińscy. Portret podwójny, Wydawnictwo Znak, Kraków 2014.

 

Tekst pierwotnie ukazał się w portalu NoirCafe.pl

 

[1] Por. Magdalena Grzebałkowska, Beksińscy. Portret podwójny, Wydawnictwo Znak, Kraków 2014, s. 25-26

[2] Tamże, s. 138

[3] Tamże, s. 89

Rafał Siemko
Autor jaki jest, każdy widzi. Absolwent filologii polskiej, na co dzień pracuje w branży ubezpieczeniowej. Wielbiciel Metalliki, poezji Herberta, Miłosza i Szymborskiej oraz prozy Camusa i Vargasa-Llosy.
Skąd nazwa bloga? Rano czytam, później idę do pracy; po pracy gram na gitarze albo w piłkę nożną. A czas na pisanie znajduję jedynie w nocy. Aktualnie mieszkam w Monachium.
Rafał Siemko on Blogger

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *