Jest to jedna z książek, o których trudno opowiadać. Fabuła co prawda istnieje i łatwo jest streścić jej temat, ale bardzo dużo dzieje się między słowami oraz dużo jest niedopowiedzeń. Narrator nie zawsze chętnie dzieli się swoją wiedzą i przemyśleniami z czytelnikiem. A oprócz tego sam bohater jest dosyć specyficzny, a to z powodu choroby.
Nieznany z imienia protagonista cierpi na prozopagnozję – bardzo rzadką chorobę neurologiczną, którą objawia się tym, że chory nie potrafi zapamiętać twarzy ludzi. Potrafi zapamiętać jej poszczególne elementy, ale jego mózg nie potrafi poskładać ich w całość. Każda napotkana osoba jest dla niego nieznaną osobą. Nie wie, czy swojego rozmówcę już kiedyś spotkał czy nie.
Bohater wyprowadza się z Porto Alegre do małej Garopaby. Tubylcom tłumaczy, że jego marzeniem od zawsze było mieszkać nad morzem, ale naprawdę powód jest zgoła inny. Bezpośrednim bodźcem do tego ruchu jest samobójcza śmierć jego ojca, o której zresztą ojciec uprzedził go zawczasu; ale też jest to poszukiwanie. Właśnie w Garopabie przed laty mieszkał jego dziadek, który zmarł w niewyjaśnionych do końca okolicznościach. Bohater skąd inąd ma informacje, że dziadek znany z porywczego charakteru mógł paść ofiarą linczu.
Tok narracji jest bardzo gęsty. Gęsty od emocji i atmosfery tajemnicy zasnuwającej przeszłość. A przeszłość może być kluczem do zrozumienia teraźniejszości. Bardzo dużo dzieje się w dialogach, które odkrywają całe pokłady niewygaszonych emocji, wciąż pulsujących pod skorupą spokoju. Ciekawe jest to, że autor wplata dialogi w tok narracji, nie wyodrębnia ich, raczej sugeruje, że wydarzenia i rozmowy to całość, fabuła wchłania dialogi, co dodatkowo zagęszcza narrację.
Powieść – jak to jest dosyć charakterystyczne dla literatury południowoamerykańskiej – ma w sobie pewne elementy tajemnicy metafizycznej. Istnieje podświadome przeświadczenie, zarówno w świadomości bohaterów jak i konstrukcji świata przedstawionego, że istnieje jakaś Tajemnica. Coś ponad życiem. I przez to należy nastawić się na (częściowo przynajmniej) metaforyczne odczytanie powieści. A nawet być może należy ją potraktować ją jako przypowieść o poszukiwaniu siebie. Ale bez obawy – w żadnym wypadku nie można powiedzieć, że powieść Galery trąci banałem. Wręcz przeciwnie.
Tekst pierwotnie ukazał się w portalu Literatki.com
Daniel Galera, Broda zalana krwią, przełożył: Wojciech Charchalis, Dom Wydawniczy Rebis, Poznań 2016.