Damien Echols, Życie po śmierci

Chyba nikt nie został tak niesłusznie oskarżony jak ja.[1]

W maju 1993 roku, w miasteczku West Memphis, zaginęła trójka chłopców. Poszukiwania dzieci trwały całą noc, aż następnego dnia, w wypełnionym wodą rowie melioracyjnym, znaleziono obnażone zwłoki chłopców. Ich nogi i ręce były związane sznurówkami, ciała brutalnie okaleczone i pokryte siniakami, otarciami oraz różnego rodzaju ranami. Niemal od razu pojawiły się plotki o tym, że za bestialskim morderstwem stoją sataniści. Wkrótce trójka nastolatków została aresztowana pod zarzutem morderstwa, w tym – Damien Echols. Dopiero teraz, po 200 stronicach wspomnień z dzieciństwa, zaczyna się najistotniejsza część książki – autor opisuje swoje pierwsze kontakty z przedstawicielami prawa, pierwsze reakcje społeczności. Najstraszniejsze były pierwsze dni – Damien osadzony w areszcie śledczym był przesłuchiwany dzień i noc, bez obecności adwokata, bez możliwości obrony. Przesłuchania Echols nazwał „torturami”, co zważywszy na fakt, że miał wówczas niespełna 18 lat, rzeczywiście mogło mieć dla niego wymiar dręczenia psychicznego i fizycznego. Sam proces to była farsa. Opierał się na wydumanych przez śledczych zeznaniach, które zostały wymuszane przemocą psychiczną i fizyczną na oskarżonych, szczutych na siebie nawzajem. W dużej części był oparty na poszlakach, adwokaci z urzędu przydzieleni do jego obrony nie robili właściwie nic, aby mu pomóc. Tłem dla kolejnych rozpraw była stale narastająca panika i oburzenie opinii publicznej, która domagała się od sądu jak najszybszego skazania winnych, co doprowadziło do błyskawicznego zakończenia rozprawy. Echols, jako jedyny pełnoletni, został skazany na śmierć. Zmaltretowany Damien próbował popełnić też samobójstwo przez połknięcie dużej ilości środków przeciwdepresyjnych. Został w czas uratowany przez strażników.

W trakcie procesu swoją szansę na zdobycie ciekawego materiału zauważyła telewizja HBO, która bardzo szybko przyjechała do Arkansas, aby nakręcić film dokumentalny o satanizmie, ofiarach z ludzi i rozpustnikach z subkultury goth. Film ten wniósł pierwsze wątpliwości do sprawy, ponieważ po przeprowadzeniu dziennikarskiego dochodzenia, dwaj filmowcy doszli do wniosku, że cała sprawa jest ukartowana. Przełomem była premiera filmu dokumentalnego w telewizji HBO Paradise Lost. Jak Damien wspominał: „do tamtej pory od nikogo nie usłyszałem choćby jednego ciepłego słowa. Zewsząd otaczali mnie ludzie patrzący na mnie z obrzydzeniem, pogardą i nienawiścią. Cały świat życzył mi śmierci. W obliczu tak wielkiej opresji trudno mi było żywić jakąkolwiek nadzieję. A teraz nagle zacząłem otrzymywać listy, w których ludzie pisali: «Przykro mi, że Cię to spotkało, chciałbym móc Ci jakoś pomóc».”[2] Właśnie wtedy rozpoczęła się wielka kampania na rzecz uwolnienia niesłusznie skazanych, która potrwa jeszcze kilkanaście lat, a zaangażują się w nią takie postaci jak Eddie Vedder (wokalista Pearl Jam), aktor Johnny Depp, Marylin Manson, reżyser Peter Jackson i wielu, wielu innych. Oprócz pomocy z zewnątrz wielką pomoc dla duszy Damiena miała filozofia wschodu, którą zaczął zgłębiać za kratami. Książka jest poruszającą (acz chwilami nieco może przesadzoną, o czym za chwilę) relacją osaczonego człowieka, który szuka sprawiedliwości, a przede wszystkim walczy o przetrwanie w miejscu, które miało za zadanie łamać ludzką wolę. W trakcie jego uwięzienia stało się też coś tak niesamowitego, że aż nieprawdopodobnego. Jedną z osób, która pisała do Damiena listy otuchy, była niejaka Lorri, która ujęła go swoją otwartością i ciepłem przelewanym na karty papieru. Ich korespondencja była coraz bardziej częsta i osobista, zaczęli do siebie dzwonić, aż w końcu w 1999 roku pobrali się. Ceremonia ślubna odbyła się w więzieniu.

Książka ta powstała, jak mówi jej autor, aby czytelnik mógł spojrzeć na życie z perspektywy innej niż swoja, bądź aby dowiedzieć się, jak wygląda życie ze strony tego, kto może je w każdej chwili stracić. Dla autora natomiast ma być ona katharsis – oczyszczeniem z makabry i potworności, które stały się jego udziałem. Wystarczy wspomnieć, jak wyglądał jego świat po przeniesieniu do celi śmierci:

Zabierają cię zakutego w kajdany i prowadzą wąskim korytarzem «na zewnątrz». Nie wyściubiając nawet nosa poza więzienne mury trafiasz do maleńkiego, cuchnącego, betonowego boksu przypominającego miniaturowy silos zbożowy. U góry jest zakończony stalową siatką, przez którą wpada światło słoneczne. Wiesz, że ponad siatką jest świat zewnętrzny, ale nie możesz go zobaczyć. Nie ma żadnej interakcji z innymi więźniami. Strach głęboko oddychać z obawy, że złapie się jakąś chorobę.[3]

Te wspomnienia są wciąż żywe w jego pamięci, a przelanie myśli na papier ma sprawić, że odzyska wewnętrzny spokój. Damien trafił do celi śmierci aż na 19 lat, aby w końcu – po przedstawieniu nowych dowodów – wyjść na wolność po oczyszczeniu z zarzutów. Tam wcześniej przeszedł gehennę ze względu na brutalność służby więziennej. Znęcanie psychiczne i fizyczne nad więźniami było dla strażników zabawą. Co najmniej raz w tygodniu robili „nalot” na celę wybranych więźniów – wpadali do celi, przetrząsali i niszczyli rzeczy osobiste, a to jakoby w celu sprawdzenia, czy nie posiada u siebie niebezpiecznych przedmiotów. Dosyć regularnie dochodziło również do pobić. Na sumieniu Damiena szczególnie ciążył również fakt, że – jak uważa – wielu więźniów było osadzonych i skazanych na śmierć za przestępstwa, których nie popełnili (było dużo osób opóźnionych umysłowo, które mogły paść ofiarą polowania na czarownice), ale przede wszystkim świadomość, że kolejna apelacja i wniosek o przesunięcie wyroku może zostać odrzucony i w każdej chwili może ponieść śmierć za zbrodnię, której nie popełnił. Najbardziej wstrząsające jest jednak sprawozdanie z codzienności w zakładzie więziennym. Każdy więzień spędzający ostatnie miesiące bądź lata w celi śmierci jest narażony na samotność, jakiej nigdy w życiu nie zaznał i na pogardę ze strony strażników. Właściwie każdy z opisywanych współwięźniów nie radził sobie psychicznie z sytuacją, w której się znalazł i skutki tego były opłakane. Ci, którzy mieli najwięcej szczęścia, popadali w depresję, a osoby najbardziej wrażliwe bądź najbardziej złamane, po prostu oszalały.

Za kratami zmienia się postrzeganie rzeczywistości, co prowadzi do dziwacznych zachowań. Ludziom brakuje tu punktu odniesienia. Nie ma żadnego barometru określającego granice «normalności», więc procesy myślowe zaczynają błądzić w nienaturalnych kierunkach i nagle ktoś zaczyna wrzeszczeć, że w jego jedzeniu jest krew. Byłem przerażony, zamarłem, kompletnie osłupiałem.[4]

Swoją opowieść zaczyna od najstarszych wspomnień, które w jego pamięci układają się w logiczną całość. Historię Damiana Echolsa poznajemy od lat dziecięcych, kiedy zaczął uczęszczać do szkoły. Jednak to, co najbardziej i najwyraźniej zapamiętał, to kary, jakie stosowała na swoich podopiecznych nauczycielka. Kary w jego opinii nieuzasadnione i zbyt surowe. Ma to z pewnością związek z faktem, że czuł się pokrzywdzony niesprawiedliwym wyrokiem sądu i przywoływanie takich właśnie wspomnień, było elementem autokreacji autora na dziecko niewinnie krzywdzone od najwcześniejszych lat życia. Próbuje swój bieżący stan umysłu i położenie umiejscowić już gdzieś w dzieciństwie, starając się powiedzieć, że wszystko zaczęło się już wtedy. Że całe życie prowadziło go do chwili, w której stanie przed ławą przysięgłych. Został pokrzywdzony przez los, jakby życie chciało go przygotować do ostatecznego ciosu. Na ile rzeczywiście tak było? Każdy musi ocenić sam. Pewne jest tylko to, że ten zabieg wzmaga niecierpliwość u czytelnika, który oczekuje na właściwą treść książki, czyli historię zbrodni, uwięzienia i procesu, a także tego, co sprawiło, że Damien odzyskał wolność. To, co zostało zapisane na pierwszych 100 stronach, można streścić następującym zdaniem: „Kiepska fryzura, czarna garderoba, młodzieńcza «poezja» i heavy metal – to wystarczy, by wysłać człowieka do więzienia, a nawet skazać go na śmierć”[5].

O samym morderstwie, śledztwie i procesie dowiadujemy się dopiero z aneksu, który został dodany przez Davida Jaussa – jednej z pierwszych osób, które postanowiły pomóc Echolsowi. A właśnie informacje z tej części książki są w mojej opinii najbardziej wstrząsające i oburzające, gdyż pokazują w pełnym wymiarze bestialstwo mordercy/morderców, a z drugiej wielką klęskę, kompromitację amerykańskiego wymiaru sprawiedliwości, jak też ogromną niesprawiedliwość wymierzoną przez system bezbronnej ofierze. Ale z pokorą należy przyjąć do wiadomości fakt, że książka powstała w konkretnym, wypowiedzianym przez autora celu, czyli z jednej strony, byoczyścić swoją duszę i rozum, a z drugiej pokazać innym ludziom, co on czuł w więzieniu, gdy nie wiedział nawet za co ktoś chce go pozbawić życia. Stąd też w tekście widoczny jest chaos i nieproporcjonalna hierarchizacja wydarzeń, którym Echols poświęca miejsce na kartach Życia po śmierci. Niekoniecznie autor uznaje za najważniejsze to, co uznaje za takie czytelnik, dlatego aneks jest bardzo dobrym uzupełnieniem. Gdyby natomiast aneks był na początku, w żaden sposób by to nie zaszkodziło lekturze, a nawet byłoby lepszym wyjściem.

Opowieść Damienia Echolsa to historia człowieka pokrzywdzonego przez los. Zgnębionego, który padł ofiarą oczywistej niesprawiedliwości. Jest to też opowieść o jego walce o zachowanie człowieczeństwa, pozorów życia w miejscu, gdzie prowadzi się jedynie egzystencję. „Człowiek może umrzeć w więzieniu z głodu, ale nie koniecznie z braku jedzenia. Chodzi o agonię i śmierć ludzkiej duszy wynikającą z braku przyzwoitości, miłości i towarzystwa”[6]. A także o potędze ludzkiej woli przetrwania. W końcu, o wielkiej potrzebie sprawiedliwości, która łączy obcych ludzi we wspólnej walce o sprawiedliwość, a „jedynym sposobem na pokonanie systemu to być od niego mądrzejszym. Wtedy nie będzie mógł cię zniszczyć i zetrzeć w proch twojego ducha”[7].

 

Damien Echols, Życie po śmierci, Wydawnictwo Znak, Kraków 2013.

 

Tekst pierwotnie ukazał się w portalu NoirCafe.pl

 

[1] Damien Echols, Życie po śmierci, Wyd. Znak, Kraków 2013, s. 11.

[2] Tamże, s. 260

[3] Tamże, s. 16

[4] Tamże, s. 332

[5] Tamże, s. 120

[6] Tamże, s. 383

[7] Tamże, s. 384

Rafał Siemko
Autor jaki jest, każdy widzi. Absolwent filologii polskiej, na co dzień pracuje w branży ubezpieczeniowej. Wielbiciel Metalliki, poezji Herberta, Miłosza i Szymborskiej oraz prozy Camusa i Vargasa-Llosy.
Skąd nazwa bloga? Rano czytam, później idę do pracy; po pracy gram na gitarze albo w piłkę nożną. A czas na pisanie znajduję jedynie w nocy. Aktualnie mieszkam w Monachium.
Rafał Siemko on Blogger

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *