Amy pracuje w jednej z korporacji branży kosmetycznej. Oddała swojej firmie najlepsze lata życia i poświęca jej cały czas, jaki posiada. Teraz ma być przeniesiona ze swojego działu – w taki sposób jej szef chce zakończyć łączący ich romans. Po burzliwej kłótni ze swoim przełożonym wyjeżdża na kilka miesięcy. Pobyt na Hawajach miał jej pomóc wrócić do równowagi i odnaleźć siebie, wyciszyć się nieco. Wraca odmieniona – pragnie odbudować relacje z byłymi współpracownikami, jest otwarta całą sobą na świat i pragnie wnieść nową wartość do struktury bezdusznej korporacji. Bardzo szybko okazuje się, że nie będzie tak pięknie, jak miało być. Same dobre chęci nie wystarczają, aby zmienić rzeczywistość. W swoim biurze jest niemile widziana, a do pracy wraca za pomocą szantażu. Nie dostała swojego starego stanowiska, ale została zesłana do piwnicy, aby podjąć pracę przy projekcie, o którym w innych departamentach nikt nie słyszał. Cała jej rola zamyka się w bezmyślnym wciskaniu kilku klawiszy na klawiaturze komputera. Doug – szef projektu, wmawia sobie, że to, czemu przewodzi, jest ważne dla firmy. Gra przed swoimi podwładnymi groźnego szefa, ponieważ boi się utraty kontroli nad zespołem, choć w jego wykonaniu są to raczej tylko pozory kontroli. Wybuchy gniewu spowodowane niesubordynacją pracowników są udawane, stanowią jedynie pozę przybieraną na potrzeby przedstawienia, które stało się koniecznością, aby utrzymać choć złudzenie sensu ich pracy.
Abaddonn – tak nazywa się firma, w której bohaterka rozwija karierę. Nazwa jest znacząca – pochodzi z mitologii, pierwotnie było to imię Anioła, który pochodził z samego dna piekła. Czasami mianem tym określano najgłębszą otchłań piekieł. Amy, trafiając do piwnicy Abaddonnu, trafia symbolicznie do najniższego kręgu otchłani. Świat korporacji, jaki widzimy w serialu, jest światem, w którym trwa stały wyścig szczurów. Nie pozwala na zawieranie szczerych przyjaźni, toteż wszechobecna jest dwulicowość i szyderstwo, a na porządku dziennym są zakulisowe rozgrywki. Firma jest molochem, który wchłania pracowników i zaczyna obrabiać według pewnego wzorca. Zrównuje ludzi według jednej miary i wskazuje nieprzekraczalne granice. Wszyscy są w ciągłej pogoni za sukcesem w życiu zawodowym, bez względu na koszty. Dobro korporacji jest stawiane zawsze przed dobrem pracownika. Abaddonn jest wyspecjalizowany w inwigilacji swoich pracowników i mierzeniu ich wydajności. Pracownik, który nie jest wystarczająco wydajny, jest wyrzucany z pracy. Korporacja boi się jedynie prawników, bo ich działanie może kosztować firmę sporo pieniędzy.
Tytuł Enlightened – przetłumaczony został na polski jako Iluminacja, jest tytułem symbolicznym. W przypadku Amy chodzi o iluminację duszy. Poprawniejsze byłoby jednak według mnie tłumaczenie dosłowne, tj. „Oświecenie”. Bohaterka przeżywa wielką przemianę, odkrywając w sobie i w otoczeniu pokłady miłości; chce wierzyć, że świat jest w porządku. Był moment, w którym była gotowa zrezygnować z pracy i pójść za głosem serca – zatrudnić się w fundacji non-profit, w przytulisku dla bezdomnych, ale ku swej rozpaczy nie mogła sobie pozwolić na zarobki, jakiej jej oferowała fundacja. W tej chwili zdała sobie sprawę, że jest niejako niewolnikiem Abaddonnu i banku ze względu na dług, który musi spłacać. Jej marzenia rozbiły się o skałę rzeczywistości. Dochodzimy do wniosku, że choć Amy zależało na zmianie, to „zmiana” nie odwzajemniała tych uczuć. Ponadto ta metamorfoza, jaką przeszła, nie była całkowita; Amy była niezrównoważoną, kiedy ją poznaliśmy i jest dalej tak samo niezrównoważona, kiedy żegnaliśmy ją z końcem sezonu. Próbowała odbudować życie, stawiała przed sobą wielkie cele, ale kiedy tylko coś szło nie po jej myśli, zawsze wypływała na wierzch jej nerwowość i cynizm. W istocie najbardziej była skoncentrowana na sobie. Jej egocentryzm przejawiał się najbardziej w tym, że nie widziała, kto tak na prawdę z niej szydzi, a kto jest jej przyjacielem. Z drugiej strony jest też możliwe, że Amy chciała ufać światu i zmienić go na lepsze, ale świat nie chciał tego przyjąć – odpowiadał jej niewdzięcznością i stałym rzucaniem kłód pod nogi. Nie może polegać na swojej matce ani na byłym narzeczonym, który swoje kłopoty próbuje pokonać narkotykami. Z perspektywy jej nieudanych dążeń wszystkie próby, pomysły i ogólna postawa bohaterki wydaje się oderwana od rzeczywistości, wręcz śmieszna (np. choćby zorganizowanie zajęć jogi w biurze, w godzinach pracy ku odstresowaniu). Nie dlatego, że się nie udało, ale dlatego, bo tak bardzo w swoim postępowaniu odstawała od „normalności”. Musimy też wziąć pod uwagę, że definicja „normalności” bardzo się zmieniła przez ostatnich kilkadziesiąt lat. To, co próbuje osiągnąć Amy, być może kilkanaście lat temu zostałoby uznane za normalne, bądź tylko trochę odchylone od normy. Zastanawiam się tylko, czy korporacja jest sensem dzisiejszej cywilizacji, czy jedynie jej przejawem. Być może nasze obyczaje już tak zdziczały, że wszystkie działania mające na celu naprawienie czegoś i powrót do źródeł wydają się śmieszne i głupie. Może właśnie w banałach kryje się prawda i sens.
Tekst pierwotnie ukazał się w portalu NoirCafe.pl
Laura Dern ... Amy Jellicoe Diane Ladd ... Helen Jellicoe Bayne Gibby ... Connie Sarah Burns ... Krista Jacobs Luke Wilson ... Levi Callow Timm Sharp ... Dougie Daniels Mike White ... Tyler Charles Esten ... Damon Manning Jason Mantzoukas Omar