Mario Vargas Llosa, Wojna końca świata

Wojna końca świata to książka monotonna i ciężkostrawna. Nie wątpię, że część czytelników dobrnie jakoś do siedemdziesiątej, może setnej strony i przerwie czytanie. A to przez fakt, że w tej monumentalnej powieści Vargas Llosa wraca do najbardziej charakterystycznej dla niego formy literackiej, tj. wielowątkowej powieści, z różnymi narratorami, a przez to z różnymi punktami widzenia. Przez to zdarzają się też dosyć często zaburzenia w toku narracji, wtrącenia, niemal szalone skoki w czasie i przestrzeni. Wszystko to sprawia, że lektura tej epopei jest prawdziwym wyzwaniem, ale zapewniam, że sprostanie temu wyzwaniu – przyjemnością. Szczególnie, kiedy pozwolimy przemówić obrazom i głosom dobywającym się z książki.

Wojna końca świata ma swe źródło w autentycznych wydarzeniach, które miały miejsce w Brazylii u schyłku XIX wieku, kiedy to wybuchł jeden z najbardziej zdecydowanych buntów skierowanych przeciw władzy, jaki zdarzył się w tamtych czasach. Cały ruch rozpoczął wędrowiec asceta, zwany przez innych Nauczycielem. Swą działalność rozpoczął od naprawy upadających kaplic, porządkował cmentarze, a oprócz tego służył radą miejscowym oraz przepowiadał rychły koniec świata. Miejscowi wkrótce uznali go za autorytet w sprawach religijnych i w kwestiach wiary. Nauczyciel zjednoczył wokół siebie tysiące biedaków, którzy ruszyli jego śladem. Byli to ludzie pokrzywdzeni przez społeczeństwo, przez władzę świecką, żyli na granicy nędzy. Niejednokrotnie byli przestępcami, dla których charyzmatyczny przybłęda stał się symbolem walki z Republiką, ponieważ zdecydowanie wystąpił przeciw uznaniu ślubów cywilnych, które miały stać się alternatywą dla monopolu ślubów kościelnych. Uznał je za wystąpienie przeciw Kościołowi i gwałt na prawach boskich. Zaraz później doszły kolejne reformy państwowe – podniesione podatki, spis powszechny, zmiana systemu liczbowego. Republika stała się uosobieniem Antychrysta, któremu wyzwanie na śmierć i życie rzuciła ta grupa wyrzutków, przestępców i nędzarzy.

Vargas Llosa fundament autentycznych zdarzeń obudowuje fikcją, tworząc przy tym dzieło monumentalne, o niesamowitym potencjale znaczeń i sensów. Granica między prawdą i zmyśleniem zaciera się, tworząc amalgamat zdarzeń podlegający interpretacjom czytelniczym, zarówno osobistym, jak i w perspektywie historii jako bytu. Przedstawia przemoc, gwałt i brud społeczny bez ogródek, ukazując ich istotę. Zderza postawy i motywacje różnych ludzi, różnorodne interpretacje wydarzeń, w których wszyscy biorą udział. Jednocześnie zadaje pytania o to, skąd się bierze taka różnica w postrzeganiu tego samego obiektu i zjawiska. Llosa nie proponuje prostych interpretacji, raczej zdaje się na inteligencję czytelnika i jego własne postrzeganie świata, którego cechą nadrzędną jest relatywizm, a najbardziej jaskrawym przykładem – dwustopniowy kontrast. Wpierw autor przeciwstawia sobie dwie strony konfliktu: po jednej stronie staje grupa wyrzutków i ludzi marginesu skupiona wokół tajemniczego proroka, a po drugiej – regularna armia. Natomiast w drugim, głębszym stopniu odczytujemy dysonans wewnątrz tych grup. Ci, których można nazwać szlachetnie urodzonymi wykazują sie bestialstwem, grabiąc, zabijając bez litości i gwałcąc. Natomiast ta część społeczeństwa, która została zepchnięta na jego marginesy, okazuje się pełna poświęcenia i spowita nimbem świętości. Na niemal każdej stronie powieści czuć charakterystyczną atmosferę – duszną, gęstą, zwiastującą rychły koniec świata i koniec człowieka jako istoty moralnej. W sytuacjach ekstremalnych człowieczeństwo zostało wystawione na próbę, a podczas tej wojny okazało się, że to brud, nikczemność i chciwość wzięły górę. Punktem kulminacyjnym i dopełnieniem apokalipsy jest szturm i rzeź Canudos – opuszczonego majątku, w którym schronienie znajdują wyznawcy Nauczyciela. Sam Nauczyciel natomiast jest w jakimś stopniu odniesieniem do Jezusa z Nazaretu – wędrowiec, chciał przywieść ludzi do Boga, naprawiając ludzki aspekt religii i wzbudzić wiarę, a prowadziło to przez wyzwanie pośrednio rzucone świeckiemu państwu. Tak, jak Jezus zwiastował koniec pewnej epoki, przeminięcie jakiegoś świata, może nie na skalę globu, ale w skali makro – świata, w którym żyją bohaterowie powieści. Symbolicznie książka wprowadza też wiek XX, jest jego prologiem i zapowiada czas pogromów, ludobójstwa i wojen, które dopiero mają nadejść.

Wielowątkowość może być początkowo przeszkodą, ale jeśli damy się ponieść narracji, to staje się ona dogłębnie angażująca. Wojna końca świata toczy się na wielu płaszczyznach, korzystając z licznych strategii narracyjnych. Od opisu naturalistycznego, bogatego w szczegóły, przez ewangeliczne przypowieści o życiu Nauczyciela i „dzieje apostolskie” jego uczniów, aż po obiektywną z założenia, relację dziennikarza. Co ciekawe ten dziennikarz w momencie decydującym (rzeź Canudos)traci okulary i widzi jedynie cienie, rozmyte obrazy. Byłoby to nawiązanie do jaskini Platona, w której ludzie przykuci łańcuchami do ściany-rzeczywistości widzą jedynie cienie-idee? Czy autor chce przekazać, że za tym konfliktem kryje sie prawda, nieosiągalna i niezdefiniowana? Z wojny ocalały jedynie miłość i przyjaźń, aby świadczyć o tym, co się stało. Stworzyły one legendy, które są wynikiem naturalnej potrzeby człowieka – zrozumienia świata i związku życia z czymś, co jest ponad życiem. Ale tworzy się też pytanie o  granice między prawdą i legendą – czy jest ona stała i niewzruszona, czy raczej rozmyta, rozpływająca się w cieniu? Vargas Llosa nie odpowiada na te pytania, wydaje się, że ważniejsze dla pisarza jest to, aby je zadać. Odpowiedzi powinniśmy szukać my.

 

Tekst pierwotnie ukazał się w portalu NoirCafe.pl

Mario Vargas Llosa, Wojna końca świata, Wydawnictwo Znak, Kraków 2008
Rafał Siemko
Autor jaki jest, każdy widzi. Absolwent filologii polskiej, na co dzień pracuje w branży ubezpieczeniowej. Wielbiciel Metalliki, poezji Herberta, Miłosza i Szymborskiej oraz prozy Camusa i Vargasa-Llosy.
Skąd nazwa bloga? Rano czytam, później idę do pracy; po pracy gram na gitarze albo w piłkę nożną. A czas na pisanie znajduję jedynie w nocy. Aktualnie mieszkam w Monachium.
Rafał Siemko on Blogger

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *