Miarkę za miarkę w Teatrze Dramatycznym

Tak się ciekawie złożyło, że Miarkę za miarkę w Teatrze Dramatycznym widziałem w dokładnie czterechsetną rocznicę śmierci Williama Shakespeare`a. Aż mnie kusiło, aby recenzję rozpocząć od tego – jakże banalnego i wyświechtanego już – stwierdzenia, że dramaty brytyjskiego pisarza są aktualne również dzisiaj… I jak się okazuje tak też zrobiłem. A to tylko dlatego, gdyż oglądając spektakl w reżyserii Oskarasa Koršunovasa trudno nie zauważyć, jak bardzo literatura (teatr) jest bliska doświadczeniu.

Wiedeń. Książę Wincencjo widzi, jak korupcja i brak moralności poddanych i władzy ogarnia jego kraj. Z tego powodu przekazuje władzę swojemu namiestnikowi, Angelo. Mężczyzna ma nieposzlakowaną opinię, znany jest jako osoba cnotliwa, godna zaufania, a nade wszystko uczciwa i wierna własnym zasadom. Wierzy w prawo, dlatego otwiera ponownie dawno zamknięte kodeksy i wprowadza drakońskie kary za jego złamanie. Sądy stają się bezduszne, więzienia przepełnione, prokuratura czymś w rodzaju inkwizycji prawa świeckiego. Wincecjo powraca do stolicy w przebraniu mnicha, aby sprawdzić jak sprawuje się jego poplecznik.

Bez wątpienia za tło dramatu służy biblia. Tytuł jest nawiązaniem do słów z Ewangelii według św. Mateusza: „Jakim sądem sądzicie, takim was osądzą, i jaką miarą mierzycie, taką i wam odmierzą”. Władza stanowiąca prawa musi pamiętać, że te same prawa dotyczą rządzących i według tych samych praw – prędzej czy później – będą sądzeni. Mechanizmy działania władzy są od wieków stałe i niezmienne. Prawo istnieje, ale jest niedoskonałe. Tym niemniej jest ono konieczne dla istnienia społeczeństw. Niedoskonałość prawa jako idei oraz niedoskonałość władzy (ludzi) prowadzi do kryzysu w państwie. Shakespeare świadomy tej dychotomii, zadaje pytanie o to, jaka powinna być władza i jaki powinien być władca. Władza korumpuje, rządzący nierzadko postępują przeciw zasadom, którym przysięgali służyć. Shakespeare daje jasny przekaz – osoby u władzy powinny być osobami z nieposzlakowaną opinią, wierzący w zasady prawo, ale też w rozwagę i sprawiedliwość w jego stosowaniu.

Pewne epizody przedstawienia Teatru Dramatycznego można odczytać jako aluzję bądź satyrę na polską rzeczywistość polityczną. Szczególnie scena finałowa, która dzieje się na sali sądowej czy też w parlamencie wiedeńskim przywodzi epizody znane z polskiego parlamentu. Będą tacy, którzy odczytają te „dodatki” jako wymierzone w tę czy inną partię naszej sceny politycznej. Nie jestem przekonany, czy to było na pewno potrzebne. Shakespeare jest ponadczasowy i uwspółcześnianie go na siłę nie zawsze (właściwie prawie nigdy) nie jest dobrym pomysłem. Nie pomaga również przeładowanie spektaklu seksualnością. Z jednej strony można się domyślić, że gdzie jest władza tam jest seks; że górnolotnym zapewnieniom o nieskalanej moralności dla kontrastu towarzyszy nieskrywana, zwierzęca żądza i „grzech” i zepsucie, jednakże te epizody były nieco zbyt wulgarne jak na mój gust. Nie były to jedyne aspekty tego przedstawienia, w których dramaturg nieco przesadził ze środkami wyrazu. Co jakiś czas są takie fragmenty spektaklu, w których widz odnosi wrażenie, że czegoś jest za dużo, za bardzo, zbyt wyraziste. I ten klimat udziela się aktorom, którzy momentami również grają za bardzo „zamaszyście”.

Największym mankamentem spektaklu, a raczej dramatu, jest fakt, iż końcowa scena dłuży się niemiłosiernie. Shakespeare w swoich utworach dosyć często stosował motyw masek i demaskowania, powolnego odkrywania prawdy przez przebieranki i wikłania winnych w gierki, mające obnażyć ich winy. Niestety tutaj autor nieco przesadził. Niepotrzebni wikłał swoich bohaterów w zbędne dialogi. Przez to finał i puenta nie rozbrzmiewają właściwie, zakończenie nie jest wyraziste.

Miarka za miarkę z całą pewnością wzbudzi dużo emocji. Szczególnie tych niezwiązanych z wartością artystyczną przedstawienia, a bardziej politycznych. Nie wiem, czy Teatr nie wybrał niezbyt sprzyjającego momentu na realizację takiego przedsięwzięcia. Mam duże obawy, czy nie zostanie wciągnięty w spór polityczny trwający od kilku miesięcy w Polsce jako jedna ze stron.

 

Tekst pierwotnie ukazał się w portalu TerazTeatr.pl

Rafał Siemko
Autor jaki jest, każdy widzi. Absolwent filologii polskiej, na co dzień pracuje w branży ubezpieczeniowej. Wielbiciel Metalliki, poezji Herberta, Miłosza i Szymborskiej oraz prozy Camusa i Vargasa-Llosy.
Skąd nazwa bloga? Rano czytam, później idę do pracy; po pracy gram na gitarze albo w piłkę nożną. A czas na pisanie znajduję jedynie w nocy. Aktualnie mieszkam w Monachium.
Rafał Siemko on Blogger

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *