„John Rambo. Ostatnia krew”. Koniec (?)

Długo nie będzie, bo nie ma za bardzo o czym pisać. Fabuła jest prosta i dosyć chyba schematyczna: starszy już, bo po siedemdziesiątce, łykający garściami różne piguły i zmęczony życiem John Rambo mieszka na farmie w Arizonie wraz z meksykańską gosposią swego ojca oraz jej córką, którą pomógł wychowywać. Będąca w wieku studenckim Gabrielle jedzie do Meksyku, ponieważ odnalazła swego ojca, który porzucił ją w dzieciństwie. Na miejscu zostaje sprzedana sutenerom. Rambo wsiada w swojego wysłużonego pick-upa i jedzie ją odszukać i sprowadzić do domu.

Jest to jeden z tych filmów, do których trzeba podejść z rezerwą, wówczas pewne uproszczenia, banały i po prostu brak pomysłu nie będzie (aż tak bardzo) przeszkadzał. Rambo. Ostatnia krew jednak wcale nie udaje czegoś, czym być nie ma. Nie miał być i nie jest filmem z bohaterami z pogłębioną psychologią, nie jest próbą rozliczenia z rzeczywistością (moim skromnym zdaniem Pierwsza krew była w jakimś stopniu też próbą rozliczenia z zabliźnioną już raną wojny w Wietnamie). Jest filmem mającym kończyć serię, opartym na prostym schemacie: akcja rodzi reakcję, a zadana krzywda konieczność zemsty.

Mamy więc wyjałowionego wewnętrznie Johna Rambo („I know, how dark man`s heart can be”), który utracił dawno cel życia, wciąż cierpiącego z powodu okrucieństw, których doświadczył w różnych etapach swojego życia. Świadczy samym sobą, że pustka egzystencjalna i cierpienie psychologiczne są okrutniejsze niż jakiekolwiek cierpienie fizyczne. Oczywiście teza ta została podana dosyć łopatologicznie ale z filtrem rezerwy o której pisałem wcześniej można dać się przekonać. I właśnie on szykuje się na wojnę do ostatniej krwi z meksykańskim kartelem. Jak to się skończy? Niestety wiadomo to o wiele za wcześnie.

Film jest zdecydowanie dla widzów dorosłych! Na ekranie widz zobaczy rany cięte, szarpane, kłute, tłuczone, postrzałowe. Im bliżej końca filmu tym ich będzie więcej. Będą ciała nadziewane na przeróżne ostrza, ucinane kończyny i głowy, wybuchy rozrywające ciała, tony wystrzeliwanej amunicji. Scen finalnej jatki na farmie Rambo mogłyby zawstydzić niejeden slasher. Po co to wszystko? „W imię zasad”, jak mówił swego czasu Bogusław Linda. Jedyną motywacją Johna Rambo jest właśnie zemsta, ponieważ nic innego w życiu już mu nie zostało. Zemsta zatem będzie totalna, naturalistycznie brutalna i skąpana w morzu krwi. Bez nadziei na naprawienie świata, chyba nawet bez nadziei na ulżenie w bólu, a jedynie na zadanie takiego bólu, jakiego sam zaznał. Nie jest to film, którego bohater zabija rzucając przy tym jakiś zabawny (w założeniu) komentarz. Zadawanie cierpienia poniekąd sprawia mu cierpienie.

Jednym ciekawym motywem, który mnie osobiście zaskoczył – nie poprzez samo to, że on występuje ale to jak inteligentnie został rozwinięty – był ten, jak Rambo zmienił się w demony z przeszłości, które go wciąż prześladują i jest tego świadomy. Myślami wciąż tkwi w Wietnamie. Ten wątek został niestety wręcz zbyt nachalnie zaprezentowany w filmie – dzieje się w tym samym czasie w dosyć banalnych, maksymalnie spłyconych dialogach oraz w didaskaliach w postaci flashbacków. Wygląda to zupełnie jak filmowa realizacja przykładu z podręcznika Jak nie pisać scenariuszy filmowych. W każdym razie, Rambo na swojej farmie zbudował system podziemnych jaskiń, w których spędza całe dnie. Jeżeli ktoś zna realia wojny w Wietnamie, to od razu skojarzy te jaskinie z jamami, które budowali żołnierze Wietkongu. I tym sposobem John Rambo stał się tym, kogo najbardziej się bał i kogo nienawidził.

Czy obejrzeć Ostatnią krew? Nie ma się co łudzić – w cenie biletu dostajemy franszyzę, która jest warta co najmniej połowę jej wartości, pozostała część do w sumie średnio udany film akcji klasy B, który mógłby mieć protagonistę bez imienia. Ale to wciąż John Rambo, spora część widzów w moim wieku pójdzie choćby z uwagi na sentyment. Choć jest nieco przerysowany, to udało się uniknąć nagromadzenia absurdów jak to miało miejsce w przypadku piątej części innej kultowej franszyzy, czyli Szklanej pułapki.

Jeżeli ktoś będzie chciał zobaczyć mimo wszystko ten film sugeruję znaleźć jak najtańszy seans. Ze smutkiem muszę przyznać, że film nie jest warty tych trzydziestu złotych, które wydałem. Czy będzie kolejna część Rambo? Nie wiem. Niby film był przedstawiany jako pożegnanie z postacią ale fabuła wcale nie sugeruje definitywnego końca Rambo. Ale ile razy można wskrzeszać serię, która powinna skończyć się na trzeciej części?

Rafał Siemko
Autor jaki jest, każdy widzi. Absolwent filologii polskiej, na co dzień pracuje w branży ubezpieczeniowej. Wielbiciel Metalliki, poezji Herberta, Miłosza i Szymborskiej oraz prozy Camusa i Vargasa-Llosy.
Skąd nazwa bloga? Rano czytam, później idę do pracy; po pracy gram na gitarze albo w piłkę nożną. A czas na pisanie znajduję jedynie w nocy. Aktualnie mieszkam w Monachium.
Rafał Siemko on Blogger

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *