nic nie dzieje się bez powodu… Cormac McCarthy, To nie jest kraj dla starych ludzi

To nie jest kraj dla starych ludzi jest jedną z tych książek, w których największe emocje budzi postać antybohatera. Obserwowanie jego poczynań przyprawia o gęsią skórkę i niedowierzanie, ale jednocześnie wywołuje poczucie, że jest w nim coś bliskiego naszemu doświadczeniu świata. Anton Chigurh jest powściągliwym, strzelającym do ptaków psychopatyczno-socjopatycznym mordercą, przedstawicielem świata bezwzględnych przestępców należących do narkotykowego kartelu, ale też nowym rodzajem zabójcy, który zmienia postać nie tylko hrabstwa strzeżonego przez szeryfa Bella, lecz także całego narodu. Będący po drugiej stronie barykady szeryf Bell czuje, że staje naprzeciw straszliwemu i obcemu, jakby spoza jego świata, zabójcy, pod wpływem którego rozpada się rzeczywistość, w którą chce wierzyć – bogobojnego i honorowego narodu.

Pogranicze Meksyku i Teksasu. Llewelyn Moss – spawacz, weteran wojny wietnamskiej znalazł w pick-upie uwalanym krwią, ze śladami białego proszku na przyczepie i umierającym Meksykaninem za kierownicą torbę pełną pieniędzy. Mimo oczywistych przesłanek, że pieniądze należą do przestępców i pochodzą z handlu narkotykami, mężczyzna postanowił je zatrzymać i przygotować się na pościg, który wkrótce ma za nim ruszyć. Llewelyn szybko zdał sobie sprawę, że będzie musiał stoczyć walkę na śmierć i życie, a być może nawet kogoś zabić, aby zatrzymać te dwa miliony dolarów. Do odzyskania skradzionych pieniędzy został wysłany płatny zabójca.

Chigurh wynajęty przez mafiozów wyrusza w pościg za Mossem. Ta postać jest jedyna w swoim rodzaju – bezlitosny i zimny, wręcz nieludzki morderca, którego ulubionym narzędziem zabijania jest pistolet do ogłuszania bydła. W czytelniku budzi mroczne fascynacje, bliżej nieokreślone niezdrowe emocje, ale też daje okazję do zastanowienia się, czy jest on wadliwym egzemplarzem natury, produktem końcowym rzeczywistości, która pędzi ku zagładzie, a może obcym przybyłym gdzieś spoza naszego świata? Odpowiedzi nie uzyskujemy. Czy rzeczywiście ludzie zasługują na właśnie taką śmierć, jaką niesie im Anton – zabijani niczym bydło? Czy jest jakiś sens w tym, co robi? Miał swój dziwny kodeks postępowania. Wierzy w to, że daną obietnicę należy wypełnić. Słowo było świętością, bez względu na wszystko. Twierdził, że „nic nie dzieje się bez powodu”, jego amuletem jest moneta, która pełni funkcję wyroczni, głosu Boga czy też ślepego losu. Być może Chigurh uważał wszystkie te pojęcia za tożsame? Właśnie rzut monetą w kilku przypadkach miał decydować o życiu bądź śmierci przypadkowo napotkanych osób. Szanse wynosiły 50:50. Rzucając monetą, morderca chciał odsunąć od siebie odpowiedzialność za czyny na nieuchwytne, nieco abstrakcyjne pojęcie przeznaczenia. „Jak coś ci się przydarza, to się przydarza. Bez pytania. Bez pytania o pozwolenie”[1]. Być może uważał, że on pomaga wypełnić się przeznaczeniu, które gdzieś już zostało zapisane – „każda chwila w twoim życiu jest rozdrożem, każda jest wyborem. Gdzieś po drodze dokonałaś wyboru. Reszta to konsekwencja. Rachunek jest prowadzony starannie”[2].

To nie jest kraj dla starych ludzi swoją nazwę wziął od pierwszego wersu utworu „Sailing to Byzantium” Williama Butlera Yeatsa. Głównym przesłaniem wiersza jest to, że aby być szczęśliwym w podeszłym wieku, należy porzucić pierwotne cielesne i materialne przyjemności tego świata i zwrócić się ku wartościom duchowym i metafizycznym. Ta interpretacja utworu znajduje rozwinięcie w fabule książki. Starzy, czy raczej doświadczeni, ludzie są zbyt świadomi rzeczywistości, za dużo widzieli i przeżyli, aby mieć złudzenia, że może być lepiej. Szeryf Bell mówi: „No, chyba jako chłopak wierzyłem. Jak przybyło mi lat, moja wiara trochę osłabła. Teraz znowu przechylam się w tamtą stronę. Szatan tłumaczy wiele spraw, których inaczej nie da się wytłumaczyć. Przynajmniej według mnie się nie da”[3]. Nawet jeśli Bóg widzi, co się dzieje, to nie chce bądź nie może tego powstrzymać. Człowiek i tylko on jest odpowiedzialny za decyzje, które podejmuje, i konsekwencje, które one za sobą niosą.

Ten kraj dawał ludziom w kość. Ale ludzie chyba jakość nigdy za bardzo się nie przejmowali. Właściwie to aż dziw bierze. Że się nie przejmowali. Jak pomyśleć, co się przydarzyło choćby tylko tej jednej rodzinie. Nie wiem, czemu ja ciągle dycham. Ci wszyscy młodzi ludzie. Nawet nie wiemy, gdzie połowa z nich leży. Nie ma wyjścia, człowiek zachodzi w głowę, co dobrego z tego wyszło. Więc wracam do tego pytania. Jak to możliwe, że ludzie nie czują, ze ten kraj ponosi odpowiedzialność za wiele rzeczy? Nie czują. Można powiedzieć, że ten kraj to po prostu kraj, niczego sam nie robi, ale to nic nie znaczy. Jednego razu widziałem człowieka, co wywalił ze strzelby w swojego pikapa. Pewnie uznał, ze auto coś przeskrobało. Ten kraj może cię wykończyć w okamgnieniu, a jednak ludzie go kochają[4].

W trakcie lektury odkrywamy, jak niepostrzeżenie zmienia się hierarchizacja – pieniądze przestają być ośrodkiem akcji, a zaczyna nim być świat zewnętrzny ogarnięty przez zło oraz jego przemiana. Tak samo zmienia się postrzeganie problemów przez szeryfa Bella – od zewnętrznych do wewnętrznych. Okazuje się nagle, że główny wątek nie był wcale najważniejszy. Najważniejszy jest ten moment, w którym prawdziwy bohater, borykający się z poczuciem winy szeryf Bell, usiłuje znaleźć swoje miejsce na świecie, którego nie rozumie i który go przeraża.

Co jest najważniejsze w drugim polskim wydaniu tej książki – nowy przekład. Jest za niego odpowiedzialny jedyny właściwy tłumacz książek Cormaca McCarthy’ego w Polsce, czyli Robert Sudół. Już nieco pisałem o tym przy okazji recenzji innych powieści Amerykanina, więc tutaj tylko powtórzę zwięźle – w jego wykonaniu język postaci jest żywy i śpiewny, wierny prowincjonalnej wymowie bohaterów MaCarthy’ego, a narracja jest surowa tam, gdzie surowa być powinna, i emocjonalna tam, gdzie powinna taka być. Dlatego właśnie, jeżeli czytaliście już poprzednie wydanie książki, nie znaczy to wcale, że znacie tę powieść.

 

Cormac McCarthy, To nie jest kraj dla starych ludzi, przełożył Robert Sudół, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2014.

Tekst pierwotnie ukazał się w portalu NoirCafe.pl

 

[1] Cormac McCarthy, To nie jest kraj dla starych ludzi, przełożył Robert Sudół, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2014, s. 299.

[2] Tamże, s. 268.

[3] Tamże, s. 227.

[4] Tamże, s. 281.

Rafał Siemko
Autor jaki jest, każdy widzi. Absolwent filologii polskiej, na co dzień pracuje w branży ubezpieczeniowej. Wielbiciel Metalliki, poezji Herberta, Miłosza i Szymborskiej oraz prozy Camusa i Vargasa-Llosy.
Skąd nazwa bloga? Rano czytam, później idę do pracy; po pracy gram na gitarze albo w piłkę nożną. A czas na pisanie znajduję jedynie w nocy. Aktualnie mieszkam w Monachium.
Rafał Siemko on Blogger

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *