Mój pierwszy kontakt z tzw. pismami kobiecymi nastąpił już w szkole podstawowej, za sprawą mojej starszej o cztery lata siostry. Nie pamiętam wszystkich tytułów, ale z pewnością było to „Bravo girl”, „Mała Miss” (albo jakoś tak) i kilka innych tytułów. W zasadzie nie były to pisma kobiece, ale gazety dla nastolatek. Przeglądałem je trochę z ciekawości, trochę dla zabicia czasu, a później – w gimnazjum i liceum – aby zrozumieć (szybko zrezygnowałem) i przede wszystkim – aby się pośmiać. No cóż… Czytając te czasopisma miałem wrażenie, że są pisane dla dziewcząt, którym brakuje jednej ważnej rzeczy – rozumu. Poziom i tematyka tych tekstów była żenująca, nawet dla nastolatka. Teraz postanowiłem wrócić do lektury tych pism.
Co ciekawe, kiedy powiedziałem znajomym, że mam zamiar prze dwa tygodnie (ostatecznie skończyło się na jednym) czytać jedynie prasę kobiecą, męska część znajomych składała mi wyrazy współczucia, a ze strony koleżanek spotykałem się bez wyjątku ze słowami: „wiesz, pomogłabym Ci, ale nie czytam takich gazet…” Ale już dzień czy dwa później usłyszałem: „wiesz, kupiłam wczoraj gazetę. Dla Ciebie oczywiście, bo ja tego nie czytam, przejrzałam tylko…” Nie wnikam. Najważniejsze, że będę miał materiał badawczy. Chcę na początku też podkreślić, że niniejszy tekst nie powstał, aby kogokolwiek urazić, proszę potraktować go tak jak ja go traktowałem, kiedy go pisałem – ze sporą rezerwą, pół-żartem pół-serio (kiedy piszę żartem, a kiedy serio nie zdradzę) i spróbować wyciągnąć z niego chociaż trochę frajdy.
Mój wyciąg z pism kobiecych zacznę od tematów oczywistych. Wpierw zdrowie. Właściwie każde z czasopism ma odrębny dział poświęcony temu zagadnieniu. Nic w tym dziwnego – zdrowie to bardzo ważny czynnik wpływający na samopoczucie i ogólny stan ducha każdej kobiety. Dlatego też na kolejnych stronach gazet można odnaleźć porady np. jak się chronić przed szkodliwym działaniem leków, kiedy można i należy usunąć blizny i znamiona, jak można wykorzystać aloes do kuracji (wszystko to znalazłem w „Świecie Kobiety” 01/2014). W żadnym szanującym się czasopiśmie kobiecym nie mogło też oczywiście zabraknąć działu o modzie. Każda kobieta chce być modna. Z tego też względu bardzo łatwo znaleźć artykuł typu „16 lekcji urodowych[1] krok po kroku” oraz „16 lekcji na ekstrawyjście[2]” („Świat Kobiety” 01/2014). Dzięki tym pasjonującym tekstom wzbogaconym o kolorowe fotografie nauczyłem się zakręcać „zwiewne fale”, upinać „koka banana”, modelować na gładko, zawijać „koka pompona”, robić makijaż na święta, imprezę oraz wykwintny bal, a oprócz tego wymodelować ponętne usta! Nie zostało tylko wyjaśnione, czy usta powinny być ponętne już przed modelowaniem, czy będą takie po nim. Skoro już mamy wymodelowane włosy, możemy wybrać odpowiednią kreację. Sukienki, torebki, buty, dodatki, płaszcze, kapelusze… Można dostać zawrotu głowy od samego przeglądania czasopisma. Następny etap upiększania to dobór odpowiednich kosmetyków. A jest z czego wybierać. Kremy na dzień, na noc, na skórę wrażliwą, normalną, do stosowania z innymi, do stosowania indywidualnie, krem pod oczy, nad oczy, krem z dala od oczu… Następnie należy dobrać do tego perfumy – z alkoholem lub bez, na nadgarstek, na przegub dłoni, na skroń. Ale wiadomo – kobieta odczuwa podświadomy przymus bycia atrakcyjną, dlatego też ostateczny etap przygotowań to wejście na wagę łazienkową, która jest wręcz diabelskim tworem, wynalazkiem szatana, bo swoim wyrokiem może zniweczyć całe przygotowania. Od czasu do czasu autorzy felietonów przypominają swoim czytelniczkom: „Życie z nadwagą jest trudne” („Grazia” 18/ 2013) i przywołują przy tym jedną spośród wielu opowieści swoich czytelniczek, jak na przykład:
dzieciństwo miałam radosne, nie docierało do mnie, że czymś się różnię od rówieśników. Dzisiaj pamiętam, że wolniej biegałam, że nie mieściłam się do żadnej kryjówki, a wchodzenie na drzewa w ogóle mi nie wychodziło. I że ciągle coś jadłam (…) Kiedyś w podstawówce mieliśmy bal przebierańców, mama obiecała, że uszyje mi kostium księżniczki. W sklepie z materiałami, sprzedawczyni zmierzyła mnie z góry na dół i powiedziała: „Proszę pani, ale królewna nie może być taka gruba. Dzieci będą się z córki śmiał. Może lepiej wróżka, w bajkach ma zawsze dobre serce i nie jest ważne, jak wygląda”.
Nie przywołałem tego fragmentu, aby naśmiewać się z osób z nadwagą, ani przedrzeźniać ludzi, którzy mają problem z akceptacją samych siebie. Chodzi o to, w jaki sposób gazety grają na podstawowych emocjach swoich czytelniczek – wzbudzić żal, opowiedzieć o nieszczęśliwym dzieciństwie, w którym ktoś został skrzywdzony przez złe dzieci ze względu na swoją inność, a przecież bohaterka reportażu miała dobre serce! Jaki ten świat jest zły! Ale chyba każdego to spotkało, że w dzieciństwie został – i to nie raz – wyszydzony i wyśmiany przez rówieśników. Takie są już dzieci. Swoją drogą z jednej strony czasopisma piszą, że fajnie jest być normalnej budowy ciała, a nawet nieco bardziej przy kości i że to tylko media lansują jako ideał kobiecości chodzące szkielety. Natomiast już na następnej stronie możemy przeczytać i zobaczyć na zdjęciach, jakie ubrania są najmodniejsze w tym sezonie – a kto te ubrania nosi? Tak jest – modelki chude jak szczapy. Nieco to schizofreniczne.
Cosmo rządzi, cosmo radzi, cosmo nigdy Cię nie zdradzi!
W niniejszym tekście nie mogło oczywiście zabraknąć wyciągu z pisma nazywanego „Biblią czasopism kobiecych”, czyli „Cosmopolitan”. Jak na poważną gazetę przystało, „Cosmopolitan” zamieszcza wywiady z najwybitniejszymi przedstawicielami świata kultury i sztuki. W numerze 11/2013 „Cosmo” donosi: „Miley Cyrus jest dorosła”! Deklaracja była jednak chyba przedwczesna, gdyż w wydaniu 01/2014 czytamy w wywiadzie z tą niezwykle utalentowaną i wszechstronną artystką:
Cosmo: Ludzie byli zszokowani, patrząc na Twój występ podczas gali MTV (…)
Miley: A co by było, gdybym nie zrobiła show? Tydzień po imprezie nikt by o niej nie pamiętał. Mój występ sprawił, że to niemożliwe.
Cosmo: Po co Ci karły na scenie? (po szokującym występie na gali MTV Miley dolała oliwy do ognia, tańcząc z karłami w niemieckim show „Schlagg Den Raab – przypis redaktora Cosmo)
Miley: Byli częścią mojego występu (…) Występ razem ze mną na scenie sprawił, że byli szczęśliwi i poczuli się piękni! [podkreślenie moje – RS]
Pozostawiam to bez komentarza. Pani Cyrus powinna przemyśleć swoje postępowanie, ponieważ chyba za bardzo nie wie, w którą stronę zdąża. Powinna czytać częściej „Cosmopolitan”! Dużą część każdego wydania tego czasopisma zajmują psychologiczne porady dla czytelniczek. Jak zmienić swoje życie na lepsze podpowiada w numerze 10/2013 – najlepiej metodą małych kroków. Najpierw należy rozpoznać wroga, zmotywować się do działania, a później małymi krokami trzeba zdążać do celu, nie zapominając o świętowaniu wszystkich małych sukcesów, które pojawią się po drodze. Dopełnieniem tematycznym są felietony: „Tajemne strategie kobiet sukcesu” oraz „Wywalcz sobie dobrą pensję” – wszakże sukces zawodowy jest równie ważny dla kobiety, jak dla mężczyzny. Pamiętajmy o tym! W numerze 11/2013 „Cosmo” apeluje do swoich czytelniczek: „Bądź dla siebie dobra”. No tak, bardzo ważne jest, aby widzieć samą siebie w pozytywnym świetle, pielęgnować relację z samą sobą i zaspokajać swoje potrzeby. To podstawa szczęścia w życiu. W następnym felietonie dowiadujemy się, że nie należy się bać samodzielnego podejmowania decyzji, a w kolejnym, że bycie przeciętną nie jest takie złe. W wydaniu 01/2014 czytelniczki znajdą radę, aby rozrysować mapę marzeń, która ma pomóc się im spełnić, wszak „mózg nie widzi różnicy między tym, co sobie wyobraża, a tym, co przeżywa naprawdę. (…) Myśląc o swoich marzeniach i wyobrażając sobie ich realizację, sprawiamy, ze stają się one dużo bardziej realne i możliwe do osiągnięcia”. I to jest coś, czego nigdy nie mogę zrozumieć. Dlaczego kobiety wolą rozmawiać na temat problemów, zamiast dążyć do ich rozwiązana? Wciąż mówią i rozmawiają o tym, jak jest im źle, ale kiedy ze strony mężczyzny pada propozycja rozwiązania tegoż problemu, to zarzucają nam brak empatii albo w ogóle uczuć. Po co rozmawiać o problemach i tak naprawdę tym samym przeżywać je raz jeszcze, skoro należy je przezwyciężyć? Tak samo jest z marzeniami. Do tej pory byłem przekonany, że aby nasz cel się spełnił należy działać, ale skoro do szczęścia wystarczy nam jego wyobrażenie… Prześlizgnąłem się po artykule zatytułowanym „Jak żyć bez poczucia winy” i przeszedłem do następnego: „Gdzie go szukać?”.
Tekst zaczyna się od zdania „Czasami masz wrażenie, że na świecie nie ma już żadnych fajnych (wolnych) mężczyzn?” W tym artykule kobiety znajdą wiele rad, dzięki którym mogą odnaleźć wymarzonego partnera, kiedy wokół nie ma zbyt wielu mężczyzn. „Cosmo” odradza szukanie na studiach, ponieważ dzisiaj zdecydowaną większość studentów to kobiety, stąd studenci widząc, że są w mniejszości grają na dwa (albo więcej) frontów. Gazeta odradza też zdecydowanie szukanie partnera w swojej firmie, gdyż w korporacjach zazwyczaj mężczyźni piastują stanowiska kierownicze, a kobiety szeregowe i romans z przełożonym nie jest dobrym pomysłem. Pokrętne to tłumaczenie, ale niech będzie. Co w takim razie pozostaje? „Cosmo” proponuje poznawanie ludzi przez portale randkowe, w klubach, kawiarniach, szkoły wieczorowe i – uwaga – facebooka! Autor tekstu radzi śledzić profile znajomych i jeśli spostrzeżesz wśród listy znajomych kogoś interesującego, można zawsze napisać samemu bądź poprosić koleżankę/kolegę o zapoznanie. Naprawdę jest tam tak napisane – kto nie wierzy, może sam przeczytać! Jak dla mnie za bardzo pachnie to stalkingiem, ale podobno cel uświęca środki. Ale co ciekawe w numerze 10/2013 czytamy, że nie warto guglować faceta, aby nie stworzyć sobie jego fałszywego wyobrażenia! I tu jeszcze jedna uwaga, raczej do męskiej części czytelników mojego felietonu. Z lektury pism kobiecych jasno i jednoznacznie wynika, że każda kobieta marzy wręcz o związku. Jeżeli zatem słyszysz od swojej wybranki, że nie jest jeszcze gotowa na związek bądź nie chce się wiązać z nikim, to znaczy, że nie chce być w związku z Tobą. Tak przynajmniej wynika z lektury felietonów „Cosmo”. W wydaniu 10/2013 jest tekst o znaczącym tytule „Słowa, których nie chcą słyszeć singelki. Nigdy.” Z jednej strony bohaterka mówi, jak bardzo nie lubi słuchać uwag typu: „spotkasz go, kiedy będziesz się tego najmniej spodziewała”, gdyż brzmi to dla niej jak zarzut, że zachowuje się żałośnie (?), albo określenie „druga połówka”, które ma sugerować, że będąc sama jest wybrakowana i bardzo ładnie tłumaczy, dlaczego będąc sama jest pełnowartościowym człowiekiem i status singla nie jest niczym ułomnym, a nawet jest niezwykle zadowolona z tego. Jednak już w następnym akapicie mówi o tym, że akceptując to, sprawi, że zmiana tego stanu staje się bardziej prawdopodobna i właściwie to zgadza się z określeniem, że uczucie samo ją znajdzie, kiedy się tego nie będzie spodziewała. Czyli jest singielką, aby znaleźć partnera. Taka sytuacja. Oczywiście kiedy już droga czytelniczka namierzy potencjalną ofiarę… och przepraszam – partnera, nie będzie pozostawiona sama sobie w niepewności. „Sprawdź, czy to on” – czytamy w numerze 11/2013 i możemy wiemy już, że rozpoznanie Pana Właściwego jest bardzo proste i nie zajmuje dużo czasu. Wystarczy kilka kroków – spytać o przeszłość (czy skończył studia, czy je przerwał w trakcie), czy pochodzi z normalnej czy rozbitej rodziny, należy słuchać, jak mówi o swoich byłych dziewczynach opowiadając o przeszłości: czy używa w stosunku do siebie i partnerki liczby pojedynczej (ja i ona) czy mnogiej (my), „Cosmo” radzi też… powąchać wybranka i przyjrzeć mu się dokładnie.
W „Cosmopolitan” jest specjalny dział nazwany: „w męskim świecie/jego emocje”. Nie do końca rozumiem, dlaczego jest to cykl tak rozległy, wszak – jak zawsze powtarzam – mężczyzna to bardzo prosta konstrukcja. Mózg każdego z nas składa się z czterech niezależnych od siebie ośrodków: 1. Ośrodek sportu, 2. Ośrodek wolności 3. Ośrodek seksu 4. Ośrodek odmóżdżającego hobby. W numerze 01/2014 „Cosmo” pomaga swoim czytelniczkom przekonać mężczyznę do ślubu, czyli świadomego stłumienia ośrodka drugiego. Jednak, jak się okazuje, związanie się węzłem małżeństwa nie będzie porzuceniem wolności, ale paradoksalnie – odzyskaniem jej! Po szczegóły zapraszam do lektury czasopisma. Co mnie nieco zdziwiło, to fakt, że „Cosmo” nie popada w skrajność i nie pokazuje mężczyzn jako napalonych samców, którzy ślinią się na widok najmniejszego kawałka odsłonionego ciała. Trochę jest w tym prawdy, że kobieta potrzebuje powodu, a mężczyzna jedynie miejsca (zasłyszane), ale chociażby w numerze 11/2013 w tekście „6 kłamstw na temat mężczyzn i seksu” czasopismo obala mity, że mężczyzna zawsze ma ochotę na seks i ma większe potrzeby od kobiety i że myśli o tym co 7 sekund. Pocieszające. Wkraczając ostrożnie w temat seksu muszę stwierdzić, że – choć może to zabrzmieć jak spiskowa teoria dziejów – kobiety tak samo jak mężczyźni lubią seks! Musi tak być, bo inaczej czasopisma nie poświęcałyby mu aż tyle miejsca. Głównie chodzi o to, aby odnaleźć w nim maksimum przyjemności. Panowie nie dajcie się już szantażować odcięciem od seksu! Równie dobrze to my możemy użyć tej karty przetargowej, mówiąc, że nas głowa boli. Tylko który mężczyzna by tak zrobił i powiedział kobiecie, że go głowa boli? Chyba tylko taki, który chce być wierny swojemu chłopakowi.
Kobiety mają kręćka na punkcie czułości, emocji i należy im okazywać maksimum zainteresowania. Nie wystarczy powiedzieć, że ładnie wygląda, ale też to okazać, zaświadczyć czynami o tym, że dla nas jest najpiękniejsza i najwspanialsza, mówić do niej czule, powoli nastrajając. Trochę jak z samochodem. Zanim pojedziemy nim musimy włączyć rozruch, nieco dopieścić pedałem gazu, rozgrzać silnik i dopiero wtedy auto jest gotowe do jazdy. Jeśli zaczniesz za szybko bądź zbyt agresywnie silnik zakrztusi się i zgaśnie. Właśnie dlatego tak ważna jest gra wstępna. Aha i nie wystarczy, że zadzwonicie z informacją: „Zaczynaj grę wstępną, będę za piętnaście minut!” Niestety, ale do tego jesteście niezbędni. I to musicie aktywnie w niej uczestniczyć! Mało tego, Agnieszka Gortatowicz radzi w swoim eseju kochać się długo i często, aby nie stracić poczucia bliskości, tak ważnego w związku, gdyż „związek bez seksu jest jak umowa o dzieło: spłacamy kredyt, dbamy o dzieci…” Spiesząc z pomocą, „Cosmo” w numerze 10/2013 ujawnia „gorące seks hity sezonu”[4], czyli 15 „sekstrików”[5] na jesień. Wydanie 11/2013 krzyczy do swoich czytelniczek: „Naucz go seksu”, a w numerze 01/2014 mamy kolejną porcję najbardziej finezyjnych pozycji, tym razem na zimę.
Co mi dał te dwa tygodnie, w których czytałem jedynie czasopisma kobiece? Hmm… Zaległości w lekturze egzemplarzy do recenzji. Mam nadzieję, że wydawnictwa u których zamówiłem książki wybaczą mi lekkie opóźnienie. Oprócz tego nieco ciekawostek, dosyć sporą dawkę bzdur, śmiechu, ale też powodów do zamyślenia (kilka było). Generalnie (choć nie lubię generalizować) kobiece czasopisma to duża ilość truizmów i banałów, zmieszana w sosie pseudopsychologii, z przekonaniem, że właśnie tej jednej redakcji dane było objawienie jedynego, wyjątkowego i odkrywczego sposobu na osiągnięcie szczęścia w życiu.
Tekst pierwotnie ukazał się w portalu NoirCafe.pl